poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 40 - Względny spokój

Jak zauważyliście, od początku tego roku szkolnego, pojawiało się mało wpisów. Wszystko dlatego, że to moja ostatnia klasa, świeżo po egzaminach zawodowych a matura tuż tuż. Zbyt dużo nauki na ogarnięcie wszystkiego. Ale! Z racji, że aktualnie rozłożyła mnie grypa, korzystając z okazji mam dla Was nowy rozdział *wcale nie pisałam go kilka dni*


Minęło trochę czasu od wydarzeń, które miały znaczący wpływ na mieszkańców Bandle City, a zwłaszcza na jego reprezentantów w Lidze. Heimerdinger'owi postawiono zarzuty, które nijak mógł odeprzeć. Został skazany na wiele, w tym banicje. Jego laboratorium zostało zlikwidowane, mieszczące się w nim wynalazki zabrane na rzecz sprawdzenia kontrolnego z czego zostały stworzone oraz z wzorcem. Sam Wielbiony Wynalazca, raczej były- z chwilą wyrzucenia stracił także swój tytuł, zniknął. Co do Teemo, jemu także postawiono oskarżenia ale zgodnie z obietnicą, Ziggs wyjaśnił, że głównie dzięki Chyżemu Zwiadowcy zdemaskowano intencje winnemu. Chociaż został oczyszczony i wyjaśnił wszystko, czuł, że musi na jakiś czas zniknąć z środowiska Ligii. O, najlepiej na długoterminową misję.
To było jakieś dwa tygodnie temu. Od tego czasu zapanował spokój. Rumble wreszcie mógł dobrze spać.
Wszystko układało mu się tak wspaniale: znowu był z Trist, Dinger zniknął z jego życia oraz kariery, ba, nawet Teemo podzielił ten sam los. Chociaż niechętnie musiał sam przed sobą przyznać, że nawet go polubił, choć troszeczkę ale dalej miał mu za złe za to całe zamieszanie. Był jednak dumny z siebie, czemu? Z chwilą ogłoszenia zdrady jego rywala, wielu Yordli w końcu zaczęło dostrzegać jakim także Rumble jest wynalazcą. Już nie był "nikim" ani poniewierką dla swojej rasy. Wreszcie budził szacunek, sporo zaczął dostawać próśb o spotkanie czy radę a nawet kilka zleceń dostawał. Dzięki temu, jego skromny warsztat w rodzinnym mieście  zaczął rozwijać interes, co spowodowało, że przebywał w nim częściej chociaż dysponował podobnym zakątkiem tu na terenie organizacji. Czy to go zmieniło? Nie do końca, w dalszym ciągu potrafił się awanturować, ulepszał swojego robota i wesoło siał zniszczenie podczas różnych starć.
Co do Tristany to raczej nie było tego wiele. Ot, co jakiś czas wracała do swojej służby doglądając nowicjuszy na prośbę przełożonego- był pewny, że spotkania czy nawet rozmowy z ich legendą będzie bardzo motywowało młodych rekrutów. Miał rację, ponieważ po jej radach dla każdego z osobna, stawali się coraz lepsi i szybciej zauważali swoje błędy. Czasem pokazując coś, mogli poznawać wszelakie techniki wojenne i proponować strategie w razie niebezpieczeństwa. Po zajęciach, białowłosa wracała do swojej małej ale dogodnej części w siedzibie i zaraz zwykle szła do pewnego Yordla o charakterystycznym uczesaniu. Zawsze gdy przychodziła majstrował coś, tak jak i tym razem.
-Puk puk- powiedziała opierając się bokiem o drzwi.
-Kto tam?- Zapytał się z lekkim uśmiechem. Czasami gdy wpadała do Rumble'a od progu wyskakiwała z jakimś dowcipem typu właśnie "puk puk".
-Ty.
-Ty kto?
-Ty zostaw lepiej co masz w ręku i chodź.
-Co się dzieje?- Spojrzał na nią gdy parsknął pod nosem śmiechem odkładając trzymane w łapkach kilka rozmaitych rzeczy.
-A musi coś się dziać?- Spojrzała na niego wesoło podchodząc bliżej.
-Mogłabyś zwyczajnie powiedzieć, żebym zostawił wszystko.
-A to tak nie zabrzmiało?
-Dyplomatycznie- wzruszyła ramionami.
-Dosłownie byłoby zbyt...
-Nietaktowne?
-Wolałabym bardziej określenie obcesywnie, ale masz rację.
-Oczywiście, że mam. Zawsze- dodał dumnie co oczywiście spowodowało atak śmiechu u jego towarzyszki. Pod tym względem nigdy się nie zmieniał, zawsze przy dogodnej okazji musiał dodawać o pewnych jego racjach, skutkowało tym, że zaraz coś pokazywało że tej racji nie ma.
Wyszli z jego lokum i skierowali się pod wpływem napływu innych bohaterów organizacji do punktu informacyjnego. Nowiny nie należały do najweselszych.
Przywoływacze wstrzymali rozgrywki, mecze zostały od dziś odwołane przez tych wyżej mieszczących się. Coś dało znać wszystkim, że zamierzają zaatakować terytoria Yordli tylko znanym sobie celom.
-Mam złe co do tego przeczucia- powiedziała Lulu kiedy zauważyła przybycie swoich przyjaciół. Poppy zacisnęła pięści, Ziggs pokręcił głową a Veigar się o dziwo odezwał.
-Skoro przekazują, że zamierzają puścić atak, są pewni swojej wygranej.
-Skąd to wiesz?- Odezwał się Ziggs.
-Tak jest zawsze.
-To nie jest zwykły mecz. Oni chcą nas zrównać z pyłem- mruknęła Trist.
-Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie- westchnęła Lulu przytulając się do Panicza Zła.
-Słyszałeś Skaarl? Wygląda na to, że musimy wyrżnąć sobie drogę!- Powiedział głośno Kled. Prawdopodobnie dodał tym swoim okrzykiem trochę odwagi swym braciom, i siostrom.
Ostatnimi czasy, służby wojskowe widziały coraz większe nadciągające zagrożenie ku Bandle City i były świadome, że stracie wojenne to już tylko kwestia czasu. Chociaż Liga interweniowała wysyłając poselstwo to udało im się jedynie nieco spowolnić proces, nic innego nie mogli zdziałać jedynie szukać jak największego możliwego wsparcia dla jednych z najniższych wzrostem walecznym istotom. Od tego momentu wszyscy się przygotowywali na nadciągające. Wszyscy, czyli Yordle oraz Liga Legend. Każdy oczekiwał na niewiadome. Przygotowywali swoje wszystkie dostępne bronie, gromadzili tonami amunicje i długoterminowe zapasy żywności. Schrony, które zostały zbudowane wiele dekad temu były umacniane i powiększane na bieżąco. Wojsko ściągało swoich wszystkich towarzyszy broni podobnie jak inne segmenty militarne. Oznaczało to, że Tristana musiała wrócić do swojego oddziału i raczej tak szybko nie mogłaby powrócić. Przygotowania na najwyższych obrotach a oni mogli jedynie czekać.
Przeciwnik był nieznany. Nie należał do znanych im kontynentów...