piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 15 - Przyjęcie część I

Tak sobie myślę, że ten epizod, będzie  dwóch częściach...XD




Rumble nie zdążył jej odpowiedzieć kiedy ponownie zapukano do jego drzwi. Tym razem w progu zjawił się Yordl nie należący do grona League. Trzęsąc się podał dwójce dwie koperty i zaraz po tym uciekł tak, że się po nim kurzyło ale tylko do drzwi. Oboje od razu rozerwali koperty i spostrzegli że są to zaproszenia do przyjęcia Yordli w Bandle City. Impreza miała się odbyć za dwa dni. Tristana natychmiast pokazała swój entuzjazm.
-Och, świetny program! Musimy tam iść!
Rumble niezbyt chętnie podchodził do tego wydarzenia. Wychodziło na to, że przyjęcie jest wydane bez powodu ale czuł, że jest w tym haczyk. Z początku nie zamierzał tam się wybrać  i tego zdania się trzymał do wyznaczonego dnia. Właśnie godzinę przed rozpoczęciem przyjęcia Rumble był zajęty kończąc ulepszanie pancerza robota, kiedy bez pukania weszła, a któż by inny?, Tristana w swoim kombinezonie Strzelców Meglinga z wyrzutnia kul armatnich pod pachą. Bez słowa, podeszła do niego i złapawszy go za rękę, wywlekła z pokoju (osobiście to bym usiadła i oglądała scenę jedząc popcorn XD przyp.aut.) ignorując jego wrzaski. Kiedy znaleźli się przed drzwiami, w końcu udało mu się wyrwać z jej żelaznego uścisku. Był nieźle zdumiony jej siłą i uparciem.
-Co ty robisz!?
-Idziesz na imprezę Yordli i nie mam zamiaru słyszeć sprzeciwu.- "Jak matka" pomyślał sobie widząc jej wyraz twarzy. Podniósł ręce na znak poddania się i mówiąc, że musi się przebrać (cały w smaru), znalazł się w pokoju. Tak naprawdę nie miał zamiaru nigdzie iść, nawet z Tristaną. To nawet, spowodowało u niego lekki rumieniec. Rozglądnął się po pokoju i z trudem się przebrał. Nagle naszła go myśl- okno! Od razu podbiegł do niego i otworzył ale musiał z rezygnować z tego pomysłu, przez czuwającą pod nim Lulu.
-Nawet nie myśl, że uciekniesz!- Pomachała mu wesoło. Natychmiast zatrzasnął okno i wskoczywszy na robota leniwie kierował się ku drzwi. Tristana widząc robota, uniosła brew z pytaniem w oczach.
-Jak coś i tak wracam.
-Nie lubisz innych czy co?- Przewróciwszy oczami nie czekała na odpowiedź. Kiedy wyszli z budynku mieszkalnego, natychmiast dołączyła do nich Lulu. Na miejscu mieli być pozostali: Gnar, Veigar (ciekawe jakim cudem on został zmuszony?) i...Heimerdinger. Reakcja Zmechanizowanego Zabijaki była łatwa do przewidzenia, jednak widząc spojrzenie Strzelca Meglinga, które gdyby było karabinami, leżałby na najbliższej ścianie jako wykrwawiająca się miazga. Westchnął.
Na miejscu już całą trójka została radośnie powitana. Tristana ledwo zdążyła się przywitać a już została porwana przez kolegów po fachu. Wróżkowa Czarodziejka natomiast została pilnując Rumble'a. Rozglądała się zaciekawiona po uczestnikach ale najbardziej przykuwali jej uwagę Strzelcy Meglinga. Nagle coś sobie uświadomiła.
-Czy wszyscy Strzelcy Meglinga zostali zaproszeni na ta imprezę?
-Z tego co mówiła Tristana, wychodzi na to, że tak. A co?
-Spójrz, czy widzisz prócz Tristany inną Yordlankę w kombinezonie?- Pytanie wyraźnie zaciekawiło Rumble'a i rozejrzał się. Po chwili czuł jak mu oczy wychodzą na orbit.
-Tylko ją widzę.
-Więc ona jest tam sama? Reszta to faceci?
Jak na zawołanie, podszedł po picie nieznany Yordl z tejże organizacji. Lulu natychmiast go zapytała nie mogąc powstrzymać ciekawości.
-Ile jest u was Yordlanek?- Nieznajomy spojrzał na nią jakby właśnie mu powiedziała, że jest obcym z innej planety.
-Jest tylko Tristana, ta która została zaproszona do League. I tak się nie znamy, więc mogę ci śmiało powiedzieć że naprawdę jest niezła jako dziewczyna a jako Strzelec to nie ma sobie równych u nas. Szkoda, że zawsze ignorowała zaproszenia na spotkania we dwoje każdego.
Rumble słysząc te słowa, zacisnął pięści.

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 14 - Walka przeciw sobie, część IV

Kto powiedział, że choroba nie dopisuje wenie, podpisuje się pod nim...


Ataki całej dziesiątki latały teraz w każde miejsce, wyznaczając przy tym nowe kierunki świata. Stwory nawet nie miały okazji przejść kilku metrów zanim zostały wybite przez innych walczących. Co chwila ktoś padał z ręki przeciwnika z asystą całej drużyny. Ogień, kule armatnie, prąd, naboje, leczenie...Absolutnie wszystkie umiejętności latały od postaci do postaci. Fioletowi jednak przejęli inicjatywę cofając Niebieskich do ich bazy. W każdym momencie miało dojść do zniszczenia ich naxusa. Drużyna z dolnej bazy jednak nie dawała za wygraną, każdy mężnie atakował lub bronił innych ze skutkiem śmiertelnym.
Strzelca Meglinga zaskoczyło nagłe zniknięcie Vi. Po chwili patrząc na mapę, zorientowała się, że w kilka chwil zaraz zniszczy im wieżę na górnej alei. Biegnąc w kierunku zagrożenia niewiele ją obchodziło, że ma mało zdrowia. Nic więc dziwnego, że po chwili dołączyła do niej Soraka co chwile lecząc. Będąc na miejscu zrozumiały że wieża padnie lada chwila ale Vi także. Bez słów Tristana doskoczyła do niej z Rakietowego Skoku i celując w nią użyła swojego ulti wprost pod wieżę. Soraka zadbała o to, aby nie mogła atakować- użycie Równonocy wraz z dwoma atakami Tristany poskutkowało tym, że Vi padła ostatecznie z ręki Gwiezdnego Dziecka.
Niestety cała gra była na ukończeniu z uwieńczeniem sukcesu Fioletowych. Na nic nie zdało się unicestwianie przeciwników, to stwory ostatecznie zniszczyły niebieskiego nexusa. Tuż po ogłoszeniu wyników, każdy ze zwycięskiej ekipy gratulował sobie nawzajem, szczególnie z przeciwnikami. Po gratulacjach nastąpiło zauważanie swoich i innych błędów. W tym jednak nie brali udział Yordle, ponieważ woleli zająć się sobą. Rumble zaraz jak tylko wrócił do siebie, natychmiast chciał zacząć poprawiać robota ale cóż, nie miał na to ochoty (!). Kopał tylko leżące śrubki, kiedy ktoś nagle do niego zapukał. Po okrzyku "Wejść!", w progu stanęła Tristana. Rumble'owi prawie szczęka opadła widząc jej zadowolenie. Kiedy stanęła obok niego, ten zapytał się może niezbyt grzecznie:
-Co się tak szczerzysz?- Natychmiast pożałował tego pytania, bo zgasł jej uśmiech ale po chwili ponownie wrócił.
-A co, nie można? Poza tym spóźnione gratulacje z wygranej. Ładną wtedy zasadzkę zrobiliście we trójkę- roześmiała się mimo faktu, że to wtedy ona została wysłana martwa do bazy, właśnie przez tego u kogo właśnie przebywała.
-Weź mi o tym nie przypominaj.
-Dlaczego?..No nic, przyszłam do ciebie w sprawie robota.
-Wiedziałem, że coś się szykuje...W czym rzecz?
-Ulepsz sobie pancerz na tyłach za szybko od takich strzałów padałeś.
-A ty nie?
-Ja to inna sprawa, to ty w tym towarzystwie poruszasz się na wielkim robocie. Ja muszę sobie kupować przedmioty na pancerz i atak i jest cacy.
-Totemy są też ważne. gdybyś wtedy w dżungli postawiła jeden w zaroślach, raczej dałabyś radę uciec.
-Kapnęłam się zanim dałeś ostateczny cios. Ale tak, mogłam ale zapomniałam kupić- roześmiała się.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 13 - Walka przeciw sobie, część III

Bardzo przepraszam czytających! Od ostatniego opowiadania byłam zasypywana konkursami (nawet dziś musiałam napisać -.-). Dopiero teraz jestem w stanie pisać, ale i tak będzie zdecydowanie za  krótko...

Sytuacja niebieskiej drużyny zrobiła się tragiczna. W momencie, kiedy Ryze zdobył podwójne zabójstwo niszcząc najpierw Sorakę a zaraz po niej Kennen'a padła najgorsza dla niebieskich informacja- zostali unicestwieni przez przeciwników. Nasza bohaterka, która jako pierwsza ożyła, natychmiast natarła na wrogów, którzy lada chwila mieli zniszczyć wieżę chroniąca inhibitor. Tristanie w tym momencie puściły nerwy. Z dzikim wrzaskiem rzuciła się na przeciwników atakując im wszystkim co popadnie (epicki stan furii XD). Nim minęło 10 sekund ta już zdobyła 3 trupy. Rumble i Vi cofali się z reszta życia ale to ją nie powstrzymało. Z Rakietowym Skokiem rzuciła się na Vi przy czym ja dobiła. Jednak kiedy miała unicestwić wrogów zdobywając pentakill...nie była w stanie dobić znajomego. Wówczas Kennen krzyknął:
-Pamiętaj, że to on cię zabił w zasadzce!
Tristana z wyrzutami sumienia załatwiła Rumble'a ale ten chwile przed padnięciem dodał do niej:
-Taka rekompensata.
Drużyna zmotywowana unicestwieniem przeciwnej drużyny szybko pozbyła się stworów zbliżających się do inhibitora aby następnie uderzyć w przeciwny inhibitor- poczciwe są te potworki. Nie zdołali zniszczyć wrogiego nexusa, ponieważ przeoczyli fakt, że z górnej alei ze stworkami przyszła ponownie Vi i w krótkim czasie pozbyła się niebieskiego inhibitora. Jinx natychmiast załatwiła sprawę po swojemu- używając swojej super umiejętności, wycelowała właśnie w nią z wesołym ale nieco dziwnym tekstem:
-Łap, Wielka Łapo!
Po chwili Wystrzałowa Wariatka miała ubaw, ponieważ przez to, że Vi miała niewiele życia, natychmiast po dostaniu rakiety Jinx, padła. Sojusznicy, natychmiast natarli na nieprzyjazną drużynę aby zniszczyć nexusa, jednak ci dzielnie bronili przejścia...