środa, 3 października 2018

Rozdział 44 - Ukryte marzenia

Podczas gdy wszyscy mierzą mnie wzrokiem, zostawiam pogawędki i informacje na końcu rozdziału...



Jeśli przeważająca większość, jak nie wszyscy, spodziewali się w każdej chwili ostrzału czy jakiegokolwiek innego rodzaju ataku wroga - musieli być mocno zdziwieni i wbici tym w twarde podłoże na przedstawioną sytuację.
Orszak był, prawda. Ale daleko odbiegał od formacji bojowej. Wyglądało to bardziej jak hucznie obchodzony karnawał. Wszyscy w kolorowych strojach, wyglądali jakby dosłownie chwilę temu spotkał ich deszcz brokatu, cekinów, kolorowych proszków i nie wiadomo jeszcze czego. Wyglądali na tyle wystarczająco, że co bardziej zaciekawieni bohaterowie, w tym także i Lulu, podchodzili bliżej w celu lepszej obserwacji.
Swoją drogą, Lulu na pewno by podeszła całkiem blisko, ignorując przy tym potencjalne zagrożenie, gdyby nie Veigar i jego wysunięta ręka przed nosem Lulu, swoiście wyznaczając granicę jej ciekawości. Oczywiście, spotkało to się z lekkim oburzeniem z jej strony po czym wróciła do spoglądania na przybyszów z oczyma niczym spodki.
Bo warto było patrzeć na przybyłych. Wyglądali jak cała świta przedstawicieli swoich ras, którzy dołączyli do tułaczki i nie tylko, ponieważ spora część wyglądała na mieszańców dwóch lub więcej ras. Każdy wyglądał inaczej od swojego poprzednika a jednak zadziwiająco podobnie, tyczyło się to zarówno wyglądu zewnętrznego jak i noszonych przez wszystkich stroi. Jednak wszystkich łączyło jedno - każdy był szeroko uśmiechnięty a oczy niemal lśniły własnym blaskiem jak odblaski. Podczas gdy wesoło dreptali w miejscu, pewnie cały czas tańczyli, ktoś wyskoczył z poziomu przemieszczającej się bogato zdobionej w kolory platformy na wyższy poziom, gdzie było ich siedem. Był to dorosły przedstawiciel Vastaja, tylko jednak będący krzyżówką, na samo pierwsze wrażenie. Miał długie bordowe uszy, które mu sterczały na wysokość trzech głów o szarym wykończeniu, oraz, sześć jasnoszarych lisich ogonów. Ubrany był w w płaszcz koloru płomieni, kiedy światło padło na niego, wydawało się, że odzienie żyje własnym życiem. Nie wiadomo jakim cudem ale wyciągnął zza pleców przedmiot, będący czymś podobnym do megafonu.
-WIIIIIIIIIIIITAJCIE!- Ryknął uradowany, jego echo niosło się nadzwyczaj daleko i to z jaką mocą! Posiadacze większych uszów aż się wzdrygnęli. Ale nie tracili czujności.- TAK SIĘ CIESZYMY, ŻE MOŻEMY BYĆ DZIŚ Z WAMI! JESTEŚCIE GOTOWI NA SZALEŃSTWO?! NIECH DUCH ZABAWY NAS PONIESIE!
Po czym wszyscy przybysze jednogłośnie wyrzucili w górę kolorowy proszek, jak się okazało, magiczny. Poszybował nad zebranymi członkami Ligii i będąc nad nimi, opadł na każdego z osobna. Zaraz odnotowano kolosalne zmiany.
Jeśli jeszcze kilka sekund zebrani w bramie i znacznie dalej byli gotowi do napadu ze strony przybyłego najeźdźcy w pełnym uzbrojeniu, tak teraz wszystkie rzeczy przeznaczone typowo do starć, całkiem znikły, podobnie jak ich umundurowanie. Zamiast tego zaraz każdy, absolutnie każdy, miał na sobie ubrania powiązane do tych od przybyszów, nawet mieli jakieś dodatkowe elementy.
Weźmy na przykład taką Lulu. Zamiast jej zwykłej sukienki o długich rękawach i kapeluszu, teraz miała jaskraworóżową sukienkę, nieco dłuższą a jednak bardziej "magiczną", zamiast kapelusza na długich i rozpuszczonych włosach miała niesamowicie bogaty wieniec. Stroje bardziej biesiadne, zachowały wzorce sowich poprzedników, i tak przykładowo Veigar dalej miał skrytą twarz w cieniu ogromnego kapelusza, tyle tym razem przyozdobionym... ananasami? Kij wie.
-Moment, moment!- Wykrzyknął ktoś ze starszą rangą wojskową, obecnie w trawiastej spódniczce, czym ściągnął na siebie uwagę zgromadzonych.- Co to ma wszystko znaczyć?!
-Chodzi o przybycie naszego orszaku, listu czy czego?- Zapytał się ktoś zaciekawiony. Ton tego osobnika wyrażał niemal dziecięcą niewinność. Rozbrajającą niewinność.
-O to wszystko!- Zamachnął się dłonią w powietrzu.
-Ach, rozumiem!- Roześmiała inna postać w turkusowej kreacji.- Divie, wyjaśnisz?
-No pewnie!- Krzyknął ten sam typ na platformie z niby megafonem. Po tym zeskoczył z ruszającego się obiektu i zaraz znalazł się przed mieszkańcami.- Div, członek Rodziny Radości, w skrócie RR. Przemieszczamy się po całym globie by móc cieszyć oko i duszę... A co do tego, o czym wspomniałeś- zwrócił się po ukłonie ku tubylcom.- To nasz nieśmiertelny żart, zawsze się sprawdza.
-Żart? Groźba ataku to żart?
-"Ataku"?- Div przekrzywił głowę na bok z niewinnym spojrzeniem.- Przecież nasz liścik miał wiadomość "Szykuj się Bandle City na nieuchronne spotkanie"- rzekł bez zająknięcia się.- Gdzie tu mowa o ataku?
-Zatem co was sprowadza?- Spytał się ktoś znacznie wyższy rangą wojskową z opanowaniem w głosie.
-Już powiedziałem, szerzymy radość- odparł z uśmiechem Div.- I nie tylko to...

***

Co by nie wyjaśniać zbyt długo - przybysze nie mieli złych zamiarów a jedynie zażartowali sobie z wiecznie poważnej Ligii i jej członków. Mieli w tym jeden cel, bardzo prosty: zebranie jak największej liczby ludności i bawienie się z nimi. Jak sami mówili, nie widzieli nic złego w takim postępowaniu.
A więc? Całe przygotowania wojenne poszły się...
Ale! Kiedy tutejsi nie wyczuli zagrożenia z ich strony, z wolna zaczęli dołączać się do zabawy. Oczywiście, pierwsi w tango poszli Lulu, Gnar i inni imprezowicze.
Gdzieś w całym tym natłoku tańców i szaleństwa, Rumble stanął przy stole z zimnymi napojami. Co jak co, ale na kilka minut miał dosyć tańców. I chociaż jego strój stał się szerszy oraz poszerzył jego gamę kolorystyczną, podobnie jak wykończenia jego irokeza, wolał wrócić do swojego normalnego uniformu. Między ludźmi dostrzegł w końcu swoją Trist. Naprawdę, wyglądała... Tak, wyglądała tak, że brakło słów na opisanie jej przez tego osobnika. Strój, czyli sukienka i buty wyglądały bardzo podobne do tych, w które wcisnęła ją Lulu na pamiętnym pikniku *rozdział 35* jedynie nabrał barw i znalazła się u niej z tyłu kokarda o długich zwisających pasemkach. Nawet we włosach pojawiły się kwiatki!
-Czy wiesz, czego naprawdę pragniesz?- Odezwał się łagodny głos za nim. Po odwróceniu się, Rumble dostrzegł kolejną hybrydę. Tym razem bardziej przypominająca człowieka o atrybutach kobiecych, jedynie z jej pleców wyrastały skrzydła Fae ale wypełnione były przestrzenią kosmiczną, co dawało jej podobieństwa do Aureliona Sola. Nieznajoma była ubrana w prostą srebrną sukienkę na ramiączkach.
-Och, Wieszczka!- Ktoś odezwał się szczęśliwie. Ta się uśmiechnęła. Rumble sam nie wiedział, jak zaraz wokół niego zjawili się inni tutejsi zaciekawieni.
-Czy wiecie, czego tak naprawdę pragniecie?-Odezwała się ponownie, tym razem do całego grona, który nagle oderwał się od rzeczywistości. Jakby świat poza nią przestał się liczyć...-Mogę zajrzeć w wasze serca i umysły... Wasze marzenia... Czy jesteście pewni, że je znacie?
Rumble był zdziwiony. Przecież on zawsze chciał być szanowany, mieć poważany warsztat... Zatem dlaczego odnosił wrażenie, że nie znał całkiem swoich własnych i prywatnych marzeń? Coś wtedy kazało mu sobie przypomnieć Tristanę. Jej uśmiech, zapał do pracy, wytrwałość... Nagle otworzył szerzej oczy. Czy... Czy on?
Wieszczka zachichotała.
-Cieszę się, że otwieracie swe oczy na najprawdziwsze aspiracje. Zostawiam wam wskazówki i moje życzenia na pomyślność- po czym rozłożyła skrzydła i wzbijając się w powietrze, odleciała.
Rumble zdumiony patrzył w nocne już niebo, w ślad za istotą, kiedy nagle poczuł niewielką ciężkość w jednej z kilku kieszeni w jego spodniach. Odwrócił się by odejść na pewną odległość od ciekawskich spojrzeń, co zresztą zrobiła większość zgromadzonych w tym małym gronie. Dopiero mając tą pewność, sięgnął swoją łapką po to coś.
Otwierając szerzej oczy, przełknął ślinę.
W ręce dzierżył małe pudełeczko.
Nagle zrozumiał, co to jest i jaką ma zawartość ale chciał się upewnić.
Pierścionek.
.
.
.
Nie tylko on miał tą samą wiadomość...



Rodzina Radości powstała na potrzeby tego rozdziału, w celu strollowania wszystkich! xD



Tym dłuższym rozdziałem, nad którym pracowałam długi czas chciałabym coś dodać od siebie, na zakończenie tego postu. Jak sami widzicie, piszę o lolu dobre cztery lata (co jest około połową mojego życia na bloggerze), nie nudziło mi się to nigdy. Nawet jeśli od pewnego dłuższego czasu miałam dostęp do pisania strasznie utrudniony, układałam plany tworzenia...

Do czego zmierzam? Otóż chciałabym ogłosić, że to najprawdopodobniej jeden z ostatnich rozdziałów Opowiadań z League of Legends. Zmierzam do finału :) Nie martwcie się: nie usunę tego, za bardzo pokochałam te swoje pierdołowate wypociny :D Co dalej, ile będę jeszcze pisać? Na pewno jeszcze jeden rozdział, potencjalnie epilog również dodam, chociaż najprawdopodobniej będzie bardzo krótki.
Na tą chwile dziękuję Wam, czytelnikom, że mieliście ochotę doczytać się do tych komentarzy końcowych w tym rozdziale ^^
Do następnego!

wtorek, 21 sierpnia 2018

To nie rozdział a informacja przed nim!

Tak jak w tytule, rozdziału jeszcze nie ma w całości (prace są utrudniane przez życie realne), jednak przychodzę z krótką informacją , która może zaowocuje pozytywem.

Także moi drodzy, zostałam zaproszona na tegoroczny Copernicon w Toruniu. Niezmiernie się cieszę, ponieważ to będzie mój pierwszy konwent! I nie, nie będę opowiadać wykłady, jadę w formie członka/ gościa/ uczestnika - wiecie o co mi chodzi. Kostium będzie -> zdecydowałam się na przebranie za swoją najukochańszą postać ze wszystkich anime jaką jest Miki z Shugo Chara (SC typowo dla młodszych ale ta osóbka jest genialna).

To jak? Ktoś się też wybiera? :D



PS. Rozdział 44 "Ukryte marzenia" niedługo się pojawi!

czwartek, 31 maja 2018

Nowa powieść udostępniona!

Kochani czytelnicy!

Z dumą ogłaszam, że na moim Wattpadzie oficjalnie ruszyłam z ff o grze Soul Worker, co obiecałam dać znać. Faktycznie, ledwie chwilkę temu opublikowałam początek xD
Zainteresowanych nowymi pierdołami, serdecznie zapraszam!

PS. Kolejny rozdział o lolu już wkrótce, jest w trakcie tworzenia!

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Za kulisami #1

Między rozdziałami postanowiłam się zabawić w pisaniu krótkich scenek, które nie przeczytacie w opowiadaniach, takie dodatkowe rzeczy.




Ziggs *zerka znad książki* - Widział ktoś autorkę? Ostatnio nie wychodzi od siebie.
Lulu *nie odrywa wzroku od przyszłego scenariusza rozdziału* - Ponoć ma pomysł na coś nowego. Kij wie. Jestem bardziej ciekawa, jak zamierza nie doprowadzić wielu do gorączki w 44.
Poppy - Chodzi ci o następny epizod?
Lulu - A co innego mogę mieć na myśli? W '44 to jeszcze jej rodziców nie było w planach. To kto idzie się ją pytać?
Ziggs *parska* - Inaczej, kogo na pewno nie zdzieli?
Lulu - Już wiem!
Poppy - ... O nie.
Teemo *wrzeszczy z drugiego budynku* - Zatykać uszy!
Lulu *bierze głęboki dech i jak nie ryknie* - HEJJJJJ TRIIIIIIIIISTANAAAAAAAAA!

*Słychać brzdęk rozbitego kubka, po chwili białowłosa wychodzi lekko zirytowana z plamą na koszulce. Zapewne robiła sobie herbatę*

Tristana - Lulu! Co ja mówiłam o krzyczeniu?!
Lulu - Ale to ważne! Musimy się dowiedzieć, co Luna knuje!

*W tej samej chwili wchodzi zaspany Rumble do sali i mrucząc coś na powitanie, sięga po energetyka*

Rumble - Coś przegapiłem?
Ziggs - Stary, znowu zarwałeś noc nad robotem?
Rumble - No ba. Musi być gotowy do wstawienia rozdziału, więc mam coraz mniej czasu... Więc o co ten cały szum? Znowu w planach jakaś drama?
Lulu - Nie waż mi się tu krakać. W kaaaaażdym razie. Trist, musisz sama się zapytać. Z nas wszystkich to Luna ciebie najbardziej... no ten...
Tristana *wzdycha* - Tak, wiem. Jestem jej mainem.
Ziggs, Rumble - A my nie?
Lulu - Mam przypomnieć znowu? Błagam was, dajcie mi żyć.
Tristana - Dobra, już idę.

*Gdzieś z tyłu wchodzą inni bohaterowie z ostatnich części. Białowłosa sięga po klamkę, która w tej samej chwili otwiera się z drugiej strony. W drzwiach stoi wielce podjarana Luna.*

Lulu - ... Chyba nie chcę wiedzieć, co ten uśmiech znaczy.
Teemo - Ok, jest bezpieczniej. To co się święci?
Luna - Plany na nowe pisanie 
Ziggs *sięga po pobazgrane kartki trzymane przez autorkę i rzuca na nie okiem* - Nową grę sprawdzasz? Ej ludzie! Luna zamierza pisać opowiadania w oparciu o nową grę!
Tristana *zagląda przez ramię na zapiski* - A co z nami i LoL'em?
Poppy - Chyba nas nie porzucisz?
Luna - Nie zamierzam. Nie mogę jednak się oprzeć czemuś nowemu. Nie musicie się martwić, zawsze będziecie mieli specjalne miejsca w moim serduszku.
Rumble *ziewa* - To może zapowiesz odbiorcom nowiny, co?
Luna - Wypadałoby!


Moi drodzy! Po przeczytaniu powyższej scenki już wiecie, że planuje pisać o nowej grze. Opowiadania nie będą na tym blogu ani na kolejnym, jedynie na moim Wattpadzie będzie można przeczytać, być może jeszcze w tym tygodniu pojawi się pierwszy rozdział! Nie myślcie jednak, że rzucam pisanie o League of Legends! Wkrótce pojawi się nowy rozdział.
Ach, bym zapomniała wspomnieć o czym będę pisać, skoro w to coś zaczęłam grać. Panie i panowie, w niedalekiej przyszłości pojawią się opowiadania o grze Soul Worker ! 
To chyba będzie jeden z pierwszych fanfiction, bo wielu to ja nie znalazłam...

Także zapraszam do sprawdzania Wattpada, chociaż może i tu rzucę informację, kiedy oficjalnie ruszę.
Na razie to tyle, widzimy się następnym razem!

sobota, 24 marca 2018

Rozdział 43 - Zaskoczenie na miarę zbieranie szczęk z ziemi

NO HEJ, TĘSKNILIŚCIE?!
.
.
.
.
Alleluja z dwóch powodów! Po pierwsze zaraz święta, a po drugie w końcu napisałam nowy rozdział. Byłoby to znacznie szybciej, niestety ostatnio wszystko mi się zawaliło w życiu (oszczędzę tego pierdzielenia) i to była zasadnicza bariera przed zajęciem miejsca do realizacji. Jeśli teraz wszystko dopisze, kolejne rozdziały powinny pojawiać się już znacznie częściej i systematyczniej - moim marzeniem jest powrót do pisania z samego początku. 
Kochani, potrzebuje jednak pomocy od Was! Proszę, dajcie znać czy macie jakieś sytuacje/ grafiki, które chcecie zobaczyć wcielone do tego tutejszego pisania! Jeśli ktoś chciały, prosiłabym o nawiązanie kontaktu w komentarzu.
Kłania się uniżenie Luna, zapraszam do czytania!



Podczas gdy przez ostatnie dni Lulu nie wychodziła ze swojego lokum mimo usilnych starań ze strony kilku postaci, tak wojskowa część bohaterów z powołania cały czas przygotowywała się do tego starcia, przed którym zostali ostrzeżeni. Co jak co ale trzeba było przyznać, że wiele grup społecznych z innych zakątków Runeterry nie zamierzało przepuścić okazji do wspólnego stawienia czoła przed wrogim grożącym Yordlom. Zadziwiające było, iż nawet ci bez jakichkolwiek stosunków dyplomatycznych zamierzali się wtrącić do tej zadymy. 
Wygląd sytuacji zasadniczo się nie różnił od tego sprzed kilku dni wstecz i jeszcze więcej. Nie było nic wiadome co z Lulu, sporadycznie tylko Veigar przystawał pod jej drzwiami na krótką chwilę by zaraz kontynuować swój marsz w milczeniu. Poppy od dłuższego czasu porzuciła myśl o odnalezieniu swojego tajemniczego bohatera, inne sprawy stały się ważniejsze. Rumble mimo dosyć ostrej sprzeczce z Tristaną i tak robił po swojemu, czytaj: zamierzał włączyć się w walkę. Sama białowłosa nie dość, że miała pełne ręce roboty to jeszcze nie mogła pozbyć się lęku o bezpieczeństwo ukochanego Yordla.
-Tym razem to się nie powtórzy- mruknęła nagle. Pewnie wielu się zastanawia, o co jej chodziło? Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to spieszę z odpowiedzią: Dumna Kanonierka nie zamierzała dopuścić do straty kolejnego bliskiego w starciach, jak miało to miejsce w przeszłości *odsyłam do poprzedniego rozdziału*. Nie zamierzała także stracić i jego. Po prostu tego już raczej by nie zniosła, byłoby to gwóźdź do jej trumny.
Chociaż myślała nad tym, to wówczas ślężała nad obszernymi i dokładnymi mapami, które trzymała z racji swojego stanowiska w wojsku. Podczas tych obserwacji nad wieloma trasami z których można było się spodziewać ataku, coś sobie uświadomiła. Zamrugawszy oczyma, jeszcze raz analizowała ścieżki po czym niezwłocznie skontaktowała się ze swoim dowództwem. Sekretarka odebrała po drugim sygnale.
-Z dowódcą proszę, pilne- powiedziała krótko. Nie musiała się nawet przedstawiać: z chwilą przenosin do Ligii dostała przywilej kontaktu z najwyższą rangą swoich przełożonych. Chociaż może i stała się niezależną wojaczką, dalej trzymała się zasad wojskowych. Wyczekiwana postać odebrała po kilku sekundach.
-Tak?
-Majorze, nie pasuje mi jedna rzecz w raporcie- powiedziała śledząc mapę.- Skoro przeciwnik jest tak bardzo pewny swego, to czemu wysłała wiadomość z ostrzeżeniem. Co dokładnie zawierała wiadomość?
-Też nas to zastanawia- usłyszała po chwili, jakby rozmówca się namyślał.- Nasi informatorzy nie mogą znaleźć żadnych powiązań o nieprzyjacielu, niezwykła rzecz. Treść jest następująca "Szykuj się Bandle City na nieuchronne spotkanie.". Jak to widzisz, żołnierzu?
-Dziwna sprawa- rzekła luźno. Z wieloma wyższą rangą żołnierzami miała bardzo dobry kontakt, dlatego nie musiała ściśle trzymać się wytycznych podczas rozmów. Ostatnio zamiast pracy żołnierz-przełożony, biła po oczach robota równych sobie. Wolna dłoń powędrowała po cokolwiek dobrego do trzymania. Złapawszy ołówek, miękką strona zaczęła stukać po mapie.- Nawet najdokładniejsze mapy nie mają szukanego celu.
-Tak jakby nie istniał.- Dokończył za nią major.- Też to zauważyliśmy już na początku. Do czego zmierzasz żołnierzu?
-A jeśli ten tekst to żadne czcze pogróżki a coś zupełnie innego?- Zapytała się nie spuszczając wzroku ze swoich map.- Nawet jeśli to rdzeń dostał, już dawno powinniśmy zostać zaskoczeni przez przeciwnika. Nic takiego jednak się nie stało. Żołnierze z innych sfer z którymi tutaj współpracuje też podzielają to zdanie.
-... Tristano, postaraj się szybko zebrać tą grupę- skoro wyższy rangą nazwał ją po imieniu, znaczyło to, że robi się poważnie między nimi. Nie, nie pod tym względem co chcecie, świntuchy moje.
-Ile mam czasu?- Spytała wstając.
-Za pół godziny rozpoczną się obrady z waszym udziałem.
-Rozumiem. Odmeldowuje się.
-Zezwalam.
Po braku sygnału rozmowy, Tristana szybkim i pewnym ruchem ku znajomym po fachu. Corki i Ziggs akurat przechodzili ale po wyjaśnieniu z grubsza sytuacji, obaj pokiwali głową. Niestety, Teemo mimo utrzymywania kontaktu z niedoszłą ukochaną, był w terenie, dlatego nie mógł być fizycznie przy tym. Ziggs zaskoczył pozostałą dwójkę i jakoś udało się go dodać w formie głośnomówiącym trybie, jakby nasz Skype. Jeszcze wymieniali się uwagami co do zaistniałej sytuacji, kiedy jedyna dama w tym towarzystwie odebrała telefon. Zaraz znowu Hextechowy Saper zadziwił zgromadzenie i udało się widzieć wzajemnie podczas rozmów. Członkowie Ligi zasalutowali wyższym rangą.
-Spocznij. Sprawozdanie- rzekł najbliżej siedzący przy stole po drugiej stronie pułkownik.
-Po naszych analizach mamy powody by uważać, że atak to fikcja- odezwał się poważnie Teemo.
-W istocie- zabrał głos Corki.- Skoro mimo informacji nie przeprowadzili ataku, jest na to szansa.
-Albo są tak głupi, że aż miło- dodał swoje Ziggs z tym słynnym uśmiechem.
-Innymi słowy?- Zapytał się generał nachylając się lekko ku im. Tristana pokazała wskaźnikiem po mapie.
-W moim osobistym odczuciu, atak to czysta bujda. przynajmniej dla nas, może planują coś z zaskoczenia by prawdziwy cel został bezradny.
-Ciekawa opinia... Zatem kto może być realnym celem?
-Aktualnie nie braliśmy pod uwagę tożsamość ofiary- uprzedził Corki.
-W istocie- zgodził się z nim Teemo.- Aczkolwiek, jeśli nasze przypuszczenia okażą się być prawdziwe, wtedy informatorzy powinni załatwić sprawę szybciej, niż zwykli żołnierze.
-Przemyślimy wasze opinie. Rozmowę uważamy za zakończoną.
Kiedy tamci się rozłączyli, nasza trójka i ten typ mówiący przez telefon siedzieli jeszcze chwilę w ciszy.
-I jak to widzicie?- Zapytał się jako pierwszy Teemo. Trist westchnęła nim odpowiedziała na to pytanie.
-Nie wiem co o tym myśleć. Też czujecie, że nas wmuruje?
-Ano, i to w jakim stylu- kiwnął głową Corki.
-Jeśli to żart, to muszę uczyć się od mistrzów- gwizdnął wesoły Yordl.
W tej chwili, kiedy zamierzali jeszcze dyskutować, ktoś z impertem gruchnął o drzwi do lokum Trist. Dobrze znana bogata wiązanka mogła należeć tylko do pewnego Yordla z irokezem, który zaraz wbił do środka. Trudno było określić, która emocja wzięła górę.
-Szybko, na zewnątrz- powiedział obracając się ku wyjściu. Reszta zgromadzenia wymieniła się spojrzeniami, podczas gdy Teemo się rozłączył.
-A temu co znowu strzeliło?- Zapytał się zaciekawiony Ziggs wstając.
-Pojęcia nie mam- wzruszyła ramionami nasza bohaterka przy czym wszyscy wybiegli ku wyjściu. Kiedy tak wszyscy wybiegli pędem, ich oczom ukazał się niespotykany widok. 
-No i jak? Gotowi?- Zapytał się obcy głos przez pewnego rodzaju megafon. Ci, którzy widzieli to na własne oczy stracili swoje szczęki, potoczyły się one po ziemi...



Z okazji świąt Wielkanocy składam każdemu najlepsze życzenia, w załączeniu wielbiony przez wszystkich graczy Teemo c:
Znalezione obrazy dla zapytania teemo