niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 41 - Sekretna twórczość Lulu #1

I nagle się okazuje, że nawet w ferie nie było czasu na jakikolwiek rozdział, nad czym szczerze ubolewam. Dopiero w wolnych chwilach na weekendy coś udaje się wystukać. Także dziś prezentuje trochę inny od poprzednich rozdział c:


Sytuacja nie uległa większej zmianie w Lidze czy w sercu Bandle City. Od momentu pierwszej i zarazem najistotniejszej wiadomości od przyszłych najeźdźców, wszyscy byli czujni oczekując oznak początków ataku. Pomimo oczekiwania w napięciu, Yordle będące członkami League powróciły do centralnej siedziby jednak w dalszym ciągu byli na bieżąco informowani ze swoich źródeł. Przykładowo zarazem Corki i Trist otrzymywali raporty o charakterze przygotowań ich oddziałów, więc nie musieli być cały czas u swoich. Poppy wstrzymała się z szukaniem Bohatera, czuła wewnętrzną potrzebę bronienia tego tu, wiedziała, że musi to wykonać chociaż nie przyćmiewało jej celu głównej misji. Ziggs jak to Ziggs, praktycznie wszędzie chował swoją artylerię, przez co samotne wyprawy bez mapy po jakichkolwiek pomieszczeniach równało się w wejście na jakąś jego niespodziankę. Mniej więcej przypominało to, co panowało w lokum Rumble'a, gdzie wszystko się walało wszędzie podczas gdy on w tym samym czasie majstrował głównie przy swoim robocie i innych urządzeniach. U Kled'a nic się nie zmieniło, Amumu przebywał z Annie a Gnar był zabawiany przez inne postacie.
Pozostała jedynie kwestia z Lulu. Zastanawia was pewnie co się z nią działo i co robiła? Innych to samo zastanawiało, naprawdę, bowiem mało kiedy widziano, żeby Wróżkowa Czarodziejka wychodziła od siebie. Tymczasem sprawa wydawała się jak dla niej dosyć oczywista: rozwijała swoje zainteresowania, przelewając je na kartki w grubym notatniku. Nie mówiła tego nikomu, że pisze głównie o swoich przyjaciołach? Wszystko miało swój początek, kiedy miała okazję zobaczyć skórki Licealne. Wtedy wpadła na pomysł, że to o tym będzie pisała. W jej pracach Liga była ogromną szkołą z internatem zrzeszająca wiele utalentowane umysły, wszyscy byli mniej więcej w tym samym przedziale wiekowym ale rasy pozostały nienaruszone.

Nastał kolejny dzień szkolny na który nikt nie czekał *jakie to życiowe* ale każdy z osobna musiał wstać. Młoda Lulu przywdziała swój mundurek szkolny składający się z białej koszuli i granatowej spódniczki. Oczywiście po raz kolejny zaspała, więc w biegu jadła kanapkę a drugą ściskała teczkę by nie wypadła jej z łapki.
Zdążyła przed dzwonkiem, raptem całe pięć minut! Nowy rekord. Rozejrzała się po większości zebranych w sali w której mieli zajęcia tylko i wyłącznie Yordle: paru kolegów puszczało papierowe samoloty mając przy tym widoczną frajdę, ta o dwoma imponującymi kucykami, Poppy czytała chyba podręcznik zaznaczając co możliwie ciekawsze fragmenty, Ziggs składał coś na kształt wieży z przyborów do pisania, Teemo coś szybko pisał w swoim grubym zeszycie, Gnar robił coś nieokreślonego. Profesorowie Corki i Heimerdinger ponoć rozmawiali gdzieś na korytarzu, po drugiej stronie od której pędziła Lulu. Z racji kolejnej wizyty u dyrektora Veigar'a nie było wśród zebranych. Zaraz jednak zadźwięczał dzwonek i nim któryś z nauczających przybył, drzwi otworzyły się z trzaskiem. Coś podobnego, On się pojawił. Mało kiedy pojawiał się na jakichkolwiek zajęciach, chociaż krążyły pogłoski o jego geniuszu i rywalizacji z profesorem Heimerdinger'em, co skutkowało licznymi problemami z zarządem ale dalej był na liście uczniów, ponoć byłoby stratą wywalić go. Koszula lekko pognieciona była rozpięta na trzy górne guziki ale było widać czarną koszulkę pod spodem, a w ciemnogranatowe spodnie nie były włożone, zarówno koszulka jak i koszula. Na głowie miał jak zwykle zaczesany irokez z którego część wydawała się lekko rozsypywać. Awanturniczy Rumble zmierzył klasę wzrokiem po czym nic nie mówiąc, usiadł na tyłach.
W tej samej chwili drzwi ponownie się otworzyły i tym razem wszedł profesor Corki. Wszystko zaczęło się normalnie, jednak w połowie prowadzenia zajęć, ktoś zapukał do drzwi. Podchodząc do nich, został nagle wyciągnięty za nie na rozmowę. Rozległ się cichy szmer poruszenia pośród siedzących, który nie trwał długo, bowiem już po chwili wrócił do podopiecznych, zaraz wszyscy ucichli.
-Proszę o spokój- powiedział, chociaż panowała z powrotem cisza. Za drzwiami znowu co bliżej siedzący usłyszeli ciche głosy, drzwi ponownie się uchyliły. Tym razem przyszła szkolna sekretarka z kimś zupełnie nowym, po czym dorosła babeczka wyszła. Profesorek znowu się odezwał.- Powitajcie nową koleżankę, Tristanę.
Była to schludnie ubrana w mundurek przedstawicielka ich rasy o fioletowej cerze, krótkich białych włosach sięgających za brodę i złocistych oczach, które spoglądały spokojnie na resztę grupy. Uśmiechnęła się.
-Czołem.
-Cześć!- Odpowiedzieli w różnych tonach, część patrzyła na nią ucieszonym wzrokiem.
-Możesz zająć ostatnie miejsce na środku.
Kiwnęła głową zmierzając w wyznaczonym kierunku, tak się złożyło, że siedziała po lewej stronie Rumble'a, który akurat przez moment przyjrzał jej się. W chwili rozpoczęcia przerwy, spora część dopadła nową, najwięcej pytań zadawała Lulu...

Ktoś zapukał do drzwi. Lulu szybko odłożyła notes by zaraz osobiście otworzyć drzwi. Gdy je otworzyła, miłe zaskoczenie. Po drugiej stronie stał Veigar we własnej osobie, dzierżąc w dłoniach jakiś pakunek.
-Pomylone adresy?- Zapytała się, ten wzruszył ramionami.
-Kto by wiedział, coraz częściej tak się dzieje- tu trzeba było zaznaczyć, że Veigar wielki zły Yordl tylko przy Lulu stawał się spokojniejszy, chociaż nie przyznawał się do tego. Lubił spoglądać na jej roześmianą twarzyczkę, jakoś ciągnęło go do niej a jeśli ktoś próbował ją uderzyć podczas starć, Veigar już zaraz równał głupca z piachem. To chyba zaczęło się w okolicach Walentynek kiedy to nie dawała mu spokoju. Jakby to określić - była tą upierdliwą przylepą ale jej brak byłby zbyt dotkliwie odczuwalny. Może dlatego coraz częściej do niej przychodziła le robił to tak, aby nie zorientowała się.
-Ale super, że chciałeś mi to dać! Dziękuję!- Ucieszona rzuciła mu się na szyję tak jak stali. Oczywiście, jak tylko otrząsnął się z szoku, Veigar zaraz wyswobodził się z jej uścisku obracając się na pięcie i wychodząc. Roześmiała się serdecznie.
-On jest taki uroczy gdy jest nieśmiały.
Spojrzała za ramię. Zeszyt leżał na stoliku tak zachęcająco. No, jeszcze dopisze trochę o tej nowej historii skoro ma trochę czasu...