niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28 - Spotkanie kolegów po fachu. Kolejny bohater!

Myślałam bardziej, żeby kolejny rozdział napisać w przyszłą sobotę ale tak jakoś mnie natchnęło aby napisać jeszcze dziś. Tylko nie zabijcie mnie za to, co tu będzie się dziać xD


Od feralnego wydarzenia dwojga Yordli minęło raptem parę dni, chociaż wydawało się, że co najmniej upłynęło kilka tygodni. Poza obowiązkiem bycia członkiem Ligi, czyli uczestnictwo wybranych bohaterów w meczach Przywoływaczy, mało kto widział Tristanę czy Rumble'a. Kiedy zapraszało się każdego z osobna wymigali się drobnymi czynnościami: a to trzeba posprzątać czy naprawić.
Bądźmy szczerzy- można było ich łatwo zrozumieć. Praktycznie nigdy rozstania nie są najprzyjemniejsze.
W końcu po, może tygodniu, oboje wyszli bez przymusu. "Co w tym czasie robili?" - pewnie się zastanawiacie. Otóż, Rumble niemal cały czas pracował nad robotem. Było to nawet dowodem przez odgłosy wydawane zza jego drzwi. Stęknięcia, dźwięki upuszczania rzeczy na podłogę, coś przypominające odpalanie rakiety i co parę minut jakieś przekleństwo. Tristana za to skupiła się na zawodowych sprawach - przecież była żołnierzem. Oczywiście, "naprawiła" sobie w pewien sposób psychikę. Nie pytajcie co dokładnie praktykowała...
Lulu próbowała dostać się do przyjaciółki, bezskutecznie od wielu dni. Kiedy przedpołudniem podeszła pod jej drzwi i podniosła rękę aby zapukać, drzwi nagle się otworzyły. Odskoczyła z cichym piskiem. W drzwiach pojawiła się Tristana. Na widok ździebka przerażonej Lulu, zdziwiła się.
-Co się stało?- Zapytała na dzień dobry pomagając jej wstać.
-Jeszcze trochę i zejdę na zawał przez ciebie- wskazała w geście oskarżycielskim palcem na nią.
-Też się ciesze na twój widok.
Po tym obie się zaśmiały. Idąc na spóźnione śniadanie, Lulu co chwila zerkała na Dumną Kanonierkę z lekkim współczuciem. Tylko kilkoro bohaterów, maksymalnie trzech, wiedziało co się stało, że dobrze znana nam dwójka nie wychodziła do innych. Wróżkowa Czarodziejka głowiła się, czemu przyjaciółka była taka pogodna. To było nawet przerażające. W pewnym momencie fioletowowłosa stanęła, przez co białowłosa prawie na nią wpadła. Kilkanaście metrów od nich szli Ziggs i Rumble. Tristana pociągła niczego nie spodziewającą się Lulu i naraz obie już biegły w ich kierunku machając rękoma na powitanie. Nawet jeszcze zaczęły się śmiać. Tamci przystanęli. Wiecznie uśmiechnięty Yordl odezwał się dopiero, kiedy podeszły.
-Co tak długo? Nie wychodziłaś i z nikim nie można było porzucać bomb- powiedział z lekką pretensją ale jego śmiech rozwiał wszystkie wątpliwości.- Nawet jego dopiero przed chwilą wyciągnąłem- wskazał kciukiem na Rumble'a. Trist machnęła ręką.
-Sprawy zawodowe. Dopiero dziś udało mi się wszystko załatwić- mówiła o tym jak o błahostce. Lulu patrzyła na to zdezorientowana ale była szczęśliwa widząc w ją w dobrej formie. Rumble obserwował jej poczynania z lekkim podziwem. Nieźle maskowała uczucia w środku, ale znał ją na tyle, że od razu zrozumiał, co się święci. Wiedział, bo sam stosował tą metodę. Przyjacielsko uderzył Ziggs'a łokciem w żebra.
-I po co były te nerwy? Tylko się umówić i znowu będzie rzucanie bombami.
I tak, cała czwórka ze śmiechem poszła zjeść śniadanie. Oczywiście była lekka awantura kiedy Lulu przez przypadek opluła Rumble'a. Tristana i Ziggs zwijali się ze śmiechu, kiedy zaczął ją gonić w akcie dokonania zemsty. Nie przewidział, że Pix, jej towarzysz włączy się do zabawy. W efekcie teraz to on a nie Lulu, uciekał przed złowrogimi pociskami małego duszka. Po śniadaniu wszyscy wyszli na świeże powietrze. Część bohaterów znajdowała się na placu treningowym a dokładniej, nieopodal niego. Obserwowali niemałe prace budowlane. Podobno teren na ćwiczenia miał być większy. Podczas gdy Lulu, Ziggs i Rumble zajęli się rozmową, Dumna Kanonierka odeszła na od nich kilka metrów aby wymienić kilka zdań z Poppy. Wszyscy wiedzieli, że Żelazną Ambasador czeka od długiego czasu rework, więc Trist, która miała już to za sobą, chciała dodać jej otuchy. Nie wiedziała, czy to poskutkowało, bo emocje na twarzy Poppy były niemal niedostrzegalne. Kiedy odeszła "przyszła nowa wersja", Yordlka o krótkich białych włosach co jakiś czas śledziła ruch prac ale odnosiła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To nawet zrozumiałe, że odruchowo spojrzała w stronę Yordla z irokezem. Nie, to nie on ponieważ był pochłonięty rozmową. Inni też byli zajęci swoimi sprawami, ale wrażenie nie odpuszczało. Tak ja to pochłonęło, że nie patrzyła, co się dzieje nad nią. A powinna.
Spory żelazny kawałek zerwał się z liny. Ktoś wrzasnął. Spojrzała w górę i stanęła jak wryta. Prawie tona leciała wprost na nią. Przyjaciele krzyknęli i próbowali się dostać do niej. Za daleko się znajdowali i parę postaci blokowało im przejście.
Nagle mignęło coś między nogami ludzkich członków Ligi. Oczy co niektórych zarejestrowały jasny beż. Z nienormalną prędkością natarło na Tristanę i kiedy się zetknęli, odrzuciło ich na parę metrów, a jak wylądowali, to jeszcze przeturlali się dobry metr. Nawet dobrze, bo jak tylko Trist została mocno popchnięta, tam gdzie jeszcze niecałą sekundę temu stała, z hukiem spadło żelastwo. Nieznana postać oparła się łokciami o podłoże ale znajdywała się praktycznie na niej. Ta tylko zamrugała oczami, ostrożnie potrzepała głową zanim wzrok jej się wyostrzył do normalności. Dopiero wtedy zrozumiała że nieznany jej Yordl wręcz przygniata ją. Ich twarze były na tej samej wysokości, ledwie parę centymetrów oddalone od siebie.
-Nic ci nie jest?- Zapytał się nieznajomy. Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli przerażone wrzaski. Po paru sekundach dopiero zlazł z niej i pomógł wstać. Lulu podbiegła jako pierwsza i niemal przewróciła już stojącą przyjaciółkę. Rumble jak tylko przybył patrzył na nią wystraszony. Poza tym, że była w szoku, nic jej nie było ale jednak strasznie się bał. Gdyby nie on...Zaraz, kim ów wybawca właściwie był?
Kiedy Dumna Kanonierka wyszła z szoku, przyjrzała się dokładniej temu, komu zawdzięczała życie. Oczywiste, że Yordl, tylko obcy. Jak każdy szanujący się przedstawiciel swojego gatunku miał futro ale koloru jasnego beżu, wręcz taki kremowy z brązowymi kółkami wokół oczu. Na głowie miał zieloną czapkę. Same oczy miał niebieskie a na pyszczku dobrotliwy ale teraz zaniepokojony wyraz twarzy.
-Nie, nie. Wszystko dobrze.- Przetarła głowę.- Kim jesteś?
Nieznajomy uśmiechnął się życzliwie.
-Mówią na mnie Chyży Zwiadowca. Jestem Teemo.

Ta-ta-daaam! Czy tylko ja wyobrażam sobie wszystkich drących się wniebogłosy z frustracji? xD Per Timmers przybył wkurzać wszystkich jak leci xDDDD

-Ten sławny Teemo? Zwiadowca statku matki?- Tristana nie mogła ukryć podziwu. Przecież on był istną legendą w Bandle City. Zwiadowcy statku matki byli na równi stawiani z komandosami Meglinga. Obie jednostki były najlepszymi zrzeszeniami żołnierzy Yordli znane wszystkim mieszkańcom Valoran jak nie całej Runeterrze.
-Czy sławny to nie wiem- wzruszył skromnie ramionami. - A kim ty jesteś?
-To Tristana z komandosów Meglinga. Dumna Kanonierka- od razu powiedziała Lulu. Właścicielka przydomka spojrzała rozbawiona na nią. Teemo spojrzał na nią z szacunkiem.
-To ogromna przyjemność poznać legendę żołnierzy. Zwiadowcy również słyszeli o twoich zasługach dla wojska.
To powiedziawszy lekko się skłonił, biorąc jej dłoń i całując ją lekko w nadgarstek.


I w ten sposób narodziło się kolejne dłuugie opowiadanie. Okej, okej, Teemo miało nie być ale teraz nie byłam w stanie się powstrzymać. Wybaczcie mi za wprowadzenie najbardziej znienawidzonej postaci z całej gry xDDD

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 27 - Tragiczny obrót akcji! Rozstanie!

Na dobry początek ostrzegam że krótka notka będzie tu i na samym końcu xD
Ogólnie przez brak czasu znowu brak odzewu z opowiadaniami, za co jak zawsze przepraszam. A teraz przejdę do sedna: jeśli macie jakieś swoje pomysły na opowiadania a nie chcecie ich pisać (opowiadań) napiszcie mi w komentarzu czy gdzie chcecie, pomysł a ja postaram się go zrealizować w późniejszych częściach :)

Z serii, co można znaleźć w internecie xD

Może i uczestnicy pikniku Yordli wyzdrowieli ale aury co niektórych, były w nieciekawym stanie. W sumie, wszystko przez pierwszy mecz jaki część rozegrała. Oczywiście, Rumble i Tristana trafili znowu, nie wiadomo który raz z rzędu, do tej samej drużyny ale wówczas znaleźli się na innych liniach. Przywoływacz kierujący Zmechanizowanym Zabijaką wysłał go na górną aleję, a Tristana jako strzelec (adc) znalazła się na bocie razem z wspierającą (support) Lulu.
Całe zajście, wydarzyło się na topie, czyli tam gdzie był Rumble. Jako przeciwnika miał Heimerdingera, co niemal od razu wywołało u niego uśmiech. Działo się to wtedy, kiedy walczyli w pojedynkę. W pewnym momencie, niezauważona przez nikogo, Tristana zniszczyła wieżę nieopodal Wielbionego Wynalazcy. Po incydencie, pomachała i znikła przy użyciu Rakietowego Skoku. Dinger się zdenerwował co rozbawiło Zabijakę ale jego następne słowa, całkowicie zgasiły entuzjazm.
-Nawet nie jesteś w stanie zniszczyć wieży! Tylko czekasz na nią. Co z ciebie za Yordl...
Rumble zastygł w miejscu na parę sekund. Okazję chciał wykorzystać przeciwnik ale zapomniał, że mieli w dżungli Shaco. Jak można się domyślić, pojawił się znikąd, posłał w Heimera Zatrutą Kosę i wykończył go. Yordl na machinie otrząsnął się i wrócił do bazy w celu zregenerowania zdrowia i dokupienia porządnych przedmiotów. Z chwilą, kiedy zamierzał opuścić bazą i wrócić na swoją linię, teleportowała się Lulu. Spojrzawszy na niego, szybko kupiła, co niezbędne. Zaraz po tym już zamierzała pobiec w stronę samotnie walczącej Tristany, która właśnie zabiła Miss Fortune, zaśmiała się w swój sposób i rzuciła tylko:
-Nieźle dziś dają w kość.
Mimo, że ostatecznie wygrali, do końca meczu Rumble miał w głowie słowa Dingera. Zresztą nie tylko on. Podobno część bohaterów plotkowało głównie na jego temat. Były takie plotki, że aż ciężko było w nie uwierzyć.
Musiał z nią porozmawiać. To, co zamierzał zrobić, mogłoby się wydawać okrutne. Ale tak powinno być lepiej.
Chyba... Prawda?
Niestety, znalazł ją ćwiczącą z innym bohaterem i nawzajem zauważali u siebie jakieś błędy, które od razu relacjonowali. Wolał z tym poczekać, chociażby do końca treningu. Bezpieczniej zrobić to na osobności, niż przy innych. Nie wiedział, jakiej reakcji może się po niej spodziewać.
Chociaż ciężko było w to uwierzyć, martwił się. Nie chciał wyrządzić jej krzywdy ale po czymś takim, najprawdopodobniej zrobi. Celowo lub nie, ale bardziej prawdopodobne to pierwsze.
Trochę czasu minęło, zanim Tristana wracała. Wyglądała na zmęczoną oraz zadowoloną. Pewnie trening dobrze jej zrobił. Na widok Rumble'a niemal natychmiast się uśmiechnęła.
-Co tu robisz?- Zapytała się podnosząc dłoń aby otworzyć drzwi do siebie.
-Eh...Musimy porozmawiać- odparł nieznanym tonem, niezbyt optymistycznym. Zlustrowała go.
-Brzmi to równie zachęcająco, co danie się poszatkować całej przeciwnej drużynie i jeszcze wskoczyć do paszczy Barona Nashora.
Kiwnięciem głową, pokazała żeby wszedł do środka. Siadając na kanapie obserwował jej poczynania. Zapamiętywał, jak nalewa do szklanki wody żeby ją wypić po kilku sekundach. Po zaspokojeniu pragnienia odłożyła blisko swoją broń i usiadła obok niego.
-To w czym problem?- Zapytała się na wstępie. Nie trzeba było go dobrze znać, ażeby zobaczyć, że walczy ze sobą. W głowie Tristany zapaliła się czerwona lampka- to, co chciał poruszyć, nie mogłoby być przyjemne.
W końcu spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem oczu.
-Mówią  na uboczu...
-Masz na myśli plotki? Nie przejmuj się, są pewnie wyssane z palca- jej próba pocieszenia, prawdopodobnie tylko go dobiła.
-Sporo mówi, że nie potrafimy nic bez siebie zrobić. Że tylko dajemy radę we dwoje.
-Masz na myśli to samo co w przypadku Kindred?
-Coś w ten deseń, chyba.
-Co w tym złego?
-Nie okazują szacunku!- Wybuchnął przez ten swój temperament.
-Co zamierzasz zrobić?- Zapytała się miękko.- Bo widzę, że już coś wymyśliłeś.
-Tak będzie najlepiej dla obojga...
-Ale co?
Z niemałym wysiłkiem ukrył swój smutek zachowując tajemniczy wyraz twarzy.
-Że będziemy na przyjacielskich relacjach. Że nie będziemy razem.
-Co ty mówisz- zapytała się zdziwiona.
-To, co słyszysz. Zresztą...- chciał dodać "nigdy cię nie kochałem" ale to było zbyt wielkie kłamstwo, nawet jak dla niego. Zeskoczył z miejsca.- To tyle miałem do zakomunikowania. Do jutra.
Skierował się do wyjścia. Nie miał odwagi spojrzeć jej wtedy w twarz. Kiedy zamykał jej drzwi, szepnął "Wybacz" i na nogach jak z waty wrócił do siebie. Dopiero kiedy miał pewność, że wejście do niego jest zamknięte, poczuł coś mokrego wokół oczu.

.:League of Legends:. Rumble by N-Lilix

Z zszokowanym spojrzeniem, w którym zionęła pustka, opadł na podłogę. Nie wierzył w to, co przed chwilą zrobił. Wcześniej, nigdy nie pomyślałby nawet, żeby z takiego powodu rozstać się z ukochaną osobą.
Tymczasem Tristana siedziała z pochyloną głową. Lata spędzone w wojsku nauczyły ja wielu rzeczy, w tym ukrywanie w pewnych momentach emocji. Odnosiła wrażenie, że serce jej się rozpadło na pół. W tamtym momencie, na jej twarzy zagościł smutek a z oczu ciekły strużki łez.

W tym samym czasie, gdzieś w innym skrzydle

Heimerdinger siedział w fotelu z wzrokiem utkwionym w suficie. Naprzeciw niego siedział w cieniu jakiś Yordl.
-Jesteś pewien, że zrobi coś takiego?- Zapytała się tajemnicza postać.
-Znam go dobrze, na pewno to zrobi. Tylko trzeba poczekać, aż ten patałach Rumble nam nieświadomie pomoże...
Raczej nie zdawali sobie sprawy, że za drzwiami podsłuchuje ich od dłuższego czasu inna postać...


Co planuje Heimerdinger? Kim jest tajemniczy rozmówca Wielbionego Wynalazcy i szpieg za drzwiami? Co ma wspólnego z tym Rumble?
Na część z tych pytań dowiecie się wkrótce!


Nawet nie wiecie ile czasu szukałam innego pomysłu na kolejny rozdział T^T. W tym praktycznie jest sam smutek. Z drugiej strony, otwiera ta część nowe możliwości...Także kolejna część powinna być szybko :)