poniedziałek, 4 grudnia 2017

Rozdział 42 - Sekretna twórczość Lulu #2 *w wersji skąpej*

Jest w pierwsze opowiadanie po długiej przerwie! Może się pojawi kolejne w przerwie świątecznej ale kto wie?


Trwało pewnego rodzaju zawieszenie broni, cisza pełna niepokoju krążyła cały czas nad wizją ataku. Godziny dłużyły się niemiłosiernie, nigdzie nie dało się usłyszeć radosnych śmiechów dzieci czy nawet typowo sąsiedzkich awantur. Nic, tylko cisza. Schrony dla cywili był w pełni przygotowane, o zapasach dla gotowych do boju nie wspominając. Żołnierze będący członkami Ligii mimo pozostania w siedzibie, praktycznie nie wychodzili ze swoich lokum cały czas byli pogrążeni w odczytywaniach raportów i pisania dla nich odpowiedzi. Lulu sporadycznie doglądała do swojej przyjaciółki, wielokrotnie siedziała nad ogromną stertą dokumentów i ze skupieniem zapisywała coraz to nowsze kartki. Rumble oczywiście też zamierzał dołączyć do starć, mimo głośnych protestów. Tristana gdy tylko dowiedziała się o tym, natychmiast przerwała robotę nad papierami i zaraz znalazła się u niego domagając się wyjaśnień, podczas gdy on pracował nad robotem nowego typu.
Trzeba przyznać, że nawet jeśli Lulu przechodziła tym korytarzem, dała radę usłyszeć tą sprzeczkę: wybuchowy charakter Zmechanizowanego Zabijaki kontra zawodowe opanowanie jego dziewczyny, która wolno zaczynał się podnosić głos. Wróżkowa Czarodziejka przystanęła i z wyrzutami sumienia, zaczęła podsłuchiwać.
-Wybij to sobie z głowy- usłyszała białowłosą- nigdzie nie idziesz walczyć. To nie są rozgrywki Ligii, tu nie ma drugiej szansy na powrót do życia!
-Mam to gdzieś, idę tak czy inaczej. Chyba nie liczysz, że tak łatwo ominę taką jatkę?
-Rumble to nie jest zabawa- westchnęła.- To prawdziwa wizja walki. I nie, nie zamierzam ci pozwolić na takie narażanie się.
-A ty to co?
-Ryzyko zawodowe... Naprawdę, nie bierz w tym udziału, proszę.
-Dlaczego?- Zniecierpliwił się ale nie denerwował, bowiem tylko na nią nie umiał. Wówczas Lulu na korytarzu usłyszała coś, czego nie powinna.
-Nie chcę stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby. Straciłam ojca, kuzynów i innych członków rodziny w misjach, wszyscy byli żołnierzami...
Nie mogła już tego słuchać, nie zamierzała nawet. Dotarło do niej wówczas dlaczego tamta zawsze milczała jeśli chodzi o swoją rodzinę jak pytała się. To musiało być bardzo bolesne, bardziej niż własne przeżycia. Przecież między momentem, gdy została "porwana" przez Pix'a a powrotu do domu, minęło ogrom czasu, więc może dlatego tak nie przeżyła utraty rodziny. Minęła bez słowa szybkim krokiem Veigar'a unikając kontaktu wzrokowego. Wróciła do pokoju, usiadła i zaraz przytuliła się do poduszki. Pix nie miał jak się do niej zbliżyć. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją pozbawioną uśmiechu.
Zwłaszcza Panicz Zła, który wszedł bez pukania do niej. Jej zachowanie wzbudziło u niego coś co sam nie umiał zbytnio określić. W milczeniu wskoczył na jej łóżko gdzie siedziała z tą poduszką.
-Wojna naprawdę jest tak okrutna?- Spytała cicho.
-Zależy jak się na nią spojrzy... Co się stało?
-Dowiedziałam się, że ktoś bardzo miły stracił podczas niej sporą część rodziny- powiedziała wymijająco.- Dlaczego tak musi być?
-To kwintesencja walk. Sporo osób ginie opuszczając bliskich- mruknął mało zainteresowany tematem, czego nie można powiedzieć o ciekawości nad jej stanem.
-Nie chcę stracić przyjaciół- odezwała się słabo po dłuższej chwili spoglądając na niego oczyma z wolno zbierającymi się łzami.
-Dla niektórych ważniejsze jest twoje bezpieczeństwo- powiedział na ten widok. W głębi tego Yordla coś się poruszyło. Ku jej zdziwieniu poczuła, jak ją przyciąga do siebie.- Możesz być pewna, że ktokolwiek spróbowałby coś ci zrobić, gwarantuje długą i bolesną śmierć.
-Ty i te twoje żarty- parsknęła ocierając łzy.
-Wcale nie żartowałem- mruknął. Westchnął puszczając ją- ale potraktuj to jak chcesz. Będę później.
Chwilę potem znikł za drzwiami, podczas gdy jej wrócił słaby uśmiech a łzy poszły precz. Chyba tylko on mógł ją w taki sposób pocieszyć. Kiedy do serca wróciła radość, natychmiast sięgnęła po swój zeszyt i wróciła do pisania.

Lulu radośnie spięła włosy w kucyk i naciągnęła luźną koszulkę, zaraz spojrzała na inne koleżanki. Następnymi zajęciami okazało się wychowanie fizyczne, do których fioletowłosa podchodziła z tryskającym optymizmem. Poppy o tyle była wdzięczna, że nie zmuszali wszystkich do tych samych ćwiczeń ale każdy mógł sobie wybrać co zamierzał trenować. Ponieważ były to pierwsze zajęcia Tristany, Poppy, która szła wówczas pod siłę, zaproponowała jej bieżnie, pewnie dostrzegła u niej smukłe aczkolwiek wysportowane nogi, na co tamta ochoczo się zgodziła, bowiem zamierzała poznać wszystkie opcje treningu. Lulu natomiast w małej grupie zgłosiła się na zagranie w zbijaka. W swojej drużynie znalazł się też Veigar akurat po kolejnej wizycie u dyrektora. Sporadycznie dostrzegała u niego zaciśnięte pięści, zatem na pewno przeciwnicy oberwą od niego. Nie myliła się.
Jeden typek bardzo upodobał sobie celowanie właśnie w Lulu, kolejna szansa podczas której zdołała uciec przed strzałem.
-Daj mi to!- Warknął głośno koleś obok niego i agresywnie rzucił ku niej piłkę. Tym razem nie miała jak uciec, dostała w głowę, aż lekko ją wygięło. Jęknęła czując pulsowanie.
-Cała jesteś?- Zapytał się cicho zaniepokojony Veigar znajdując się tuż obok niej.
-Taa, chyba tak- wymamrotała i poszła usiąść na ławkę. Ledwie usiadła a miała okazję zobaczyć, jak ten sam jej przyjaciel z furią w oczach wymierzył taki cios piłką ku winnemu, że dostał idealnie w sam środek twarzy, aż mu się wgniotła. Oj, chyba złamał mu przy tym samym nos. Wcielone zło spojrzało na Lulu, która radośnie zaczęła bić brawo. Według niej sprawa byłą załatwiona, dla niego nie. Nikomu nie pozwolił nigdy na krzywdzenie jej.

niedziela, 26 listopada 2017

Powrót!

Czy to ptak, czy to samolot? 
Nie! 
To tylko spadająca bomba xD

Tak, tak szanowni Państwo to nie żarty (ale żartownisią dalej jestem) - z radością ogłaszam swój powrót!
Radość jest tym większa ponieważ matura zdana za 1 podejściem (nie polecam matematyki...) oraz pozdrawiam jako tytułowany technik i świeżo upieczona studentka.
I uwaga! Następny rozdział pojawi się w tygodniu!

Do zobaczenia w nowym opowiadaniu!

piątek, 9 czerwca 2017

Takie tam, pierdzielenie głupot

Baaardzo przepraszam za długi czas bez rozdziałów ale byłam w trakcie egzaminów i liczę na to, że zaliczyłam maturę *modlę się o cud*... Do tego dochodzi praca, więc czasu jeszcze mniej. Najgorsze jest to, że czuje się jakbym się powoli wypalała, dlatego też nie wiem, co mogę napisać...
Macie może jakieś pomysły, które chcielibyście tutaj poczytać? Jeśli tak to śmiało mi podsyłajcie, w najgorszym wypadku zakończę działalność o tejże tematyce ._.
Bardzo mi przykro ale naprawdę mam pustkę w głowie, poprzedni rozdział miał być przeplatany z innymi ale już nie wiem czy to ma jakikolwiek sens.

niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 41 - Sekretna twórczość Lulu #1

I nagle się okazuje, że nawet w ferie nie było czasu na jakikolwiek rozdział, nad czym szczerze ubolewam. Dopiero w wolnych chwilach na weekendy coś udaje się wystukać. Także dziś prezentuje trochę inny od poprzednich rozdział c:


Sytuacja nie uległa większej zmianie w Lidze czy w sercu Bandle City. Od momentu pierwszej i zarazem najistotniejszej wiadomości od przyszłych najeźdźców, wszyscy byli czujni oczekując oznak początków ataku. Pomimo oczekiwania w napięciu, Yordle będące członkami League powróciły do centralnej siedziby jednak w dalszym ciągu byli na bieżąco informowani ze swoich źródeł. Przykładowo zarazem Corki i Trist otrzymywali raporty o charakterze przygotowań ich oddziałów, więc nie musieli być cały czas u swoich. Poppy wstrzymała się z szukaniem Bohatera, czuła wewnętrzną potrzebę bronienia tego tu, wiedziała, że musi to wykonać chociaż nie przyćmiewało jej celu głównej misji. Ziggs jak to Ziggs, praktycznie wszędzie chował swoją artylerię, przez co samotne wyprawy bez mapy po jakichkolwiek pomieszczeniach równało się w wejście na jakąś jego niespodziankę. Mniej więcej przypominało to, co panowało w lokum Rumble'a, gdzie wszystko się walało wszędzie podczas gdy on w tym samym czasie majstrował głównie przy swoim robocie i innych urządzeniach. U Kled'a nic się nie zmieniło, Amumu przebywał z Annie a Gnar był zabawiany przez inne postacie.
Pozostała jedynie kwestia z Lulu. Zastanawia was pewnie co się z nią działo i co robiła? Innych to samo zastanawiało, naprawdę, bowiem mało kiedy widziano, żeby Wróżkowa Czarodziejka wychodziła od siebie. Tymczasem sprawa wydawała się jak dla niej dosyć oczywista: rozwijała swoje zainteresowania, przelewając je na kartki w grubym notatniku. Nie mówiła tego nikomu, że pisze głównie o swoich przyjaciołach? Wszystko miało swój początek, kiedy miała okazję zobaczyć skórki Licealne. Wtedy wpadła na pomysł, że to o tym będzie pisała. W jej pracach Liga była ogromną szkołą z internatem zrzeszająca wiele utalentowane umysły, wszyscy byli mniej więcej w tym samym przedziale wiekowym ale rasy pozostały nienaruszone.

Nastał kolejny dzień szkolny na który nikt nie czekał *jakie to życiowe* ale każdy z osobna musiał wstać. Młoda Lulu przywdziała swój mundurek szkolny składający się z białej koszuli i granatowej spódniczki. Oczywiście po raz kolejny zaspała, więc w biegu jadła kanapkę a drugą ściskała teczkę by nie wypadła jej z łapki.
Zdążyła przed dzwonkiem, raptem całe pięć minut! Nowy rekord. Rozejrzała się po większości zebranych w sali w której mieli zajęcia tylko i wyłącznie Yordle: paru kolegów puszczało papierowe samoloty mając przy tym widoczną frajdę, ta o dwoma imponującymi kucykami, Poppy czytała chyba podręcznik zaznaczając co możliwie ciekawsze fragmenty, Ziggs składał coś na kształt wieży z przyborów do pisania, Teemo coś szybko pisał w swoim grubym zeszycie, Gnar robił coś nieokreślonego. Profesorowie Corki i Heimerdinger ponoć rozmawiali gdzieś na korytarzu, po drugiej stronie od której pędziła Lulu. Z racji kolejnej wizyty u dyrektora Veigar'a nie było wśród zebranych. Zaraz jednak zadźwięczał dzwonek i nim któryś z nauczających przybył, drzwi otworzyły się z trzaskiem. Coś podobnego, On się pojawił. Mało kiedy pojawiał się na jakichkolwiek zajęciach, chociaż krążyły pogłoski o jego geniuszu i rywalizacji z profesorem Heimerdinger'em, co skutkowało licznymi problemami z zarządem ale dalej był na liście uczniów, ponoć byłoby stratą wywalić go. Koszula lekko pognieciona była rozpięta na trzy górne guziki ale było widać czarną koszulkę pod spodem, a w ciemnogranatowe spodnie nie były włożone, zarówno koszulka jak i koszula. Na głowie miał jak zwykle zaczesany irokez z którego część wydawała się lekko rozsypywać. Awanturniczy Rumble zmierzył klasę wzrokiem po czym nic nie mówiąc, usiadł na tyłach.
W tej samej chwili drzwi ponownie się otworzyły i tym razem wszedł profesor Corki. Wszystko zaczęło się normalnie, jednak w połowie prowadzenia zajęć, ktoś zapukał do drzwi. Podchodząc do nich, został nagle wyciągnięty za nie na rozmowę. Rozległ się cichy szmer poruszenia pośród siedzących, który nie trwał długo, bowiem już po chwili wrócił do podopiecznych, zaraz wszyscy ucichli.
-Proszę o spokój- powiedział, chociaż panowała z powrotem cisza. Za drzwiami znowu co bliżej siedzący usłyszeli ciche głosy, drzwi ponownie się uchyliły. Tym razem przyszła szkolna sekretarka z kimś zupełnie nowym, po czym dorosła babeczka wyszła. Profesorek znowu się odezwał.- Powitajcie nową koleżankę, Tristanę.
Była to schludnie ubrana w mundurek przedstawicielka ich rasy o fioletowej cerze, krótkich białych włosach sięgających za brodę i złocistych oczach, które spoglądały spokojnie na resztę grupy. Uśmiechnęła się.
-Czołem.
-Cześć!- Odpowiedzieli w różnych tonach, część patrzyła na nią ucieszonym wzrokiem.
-Możesz zająć ostatnie miejsce na środku.
Kiwnęła głową zmierzając w wyznaczonym kierunku, tak się złożyło, że siedziała po lewej stronie Rumble'a, który akurat przez moment przyjrzał jej się. W chwili rozpoczęcia przerwy, spora część dopadła nową, najwięcej pytań zadawała Lulu...

Ktoś zapukał do drzwi. Lulu szybko odłożyła notes by zaraz osobiście otworzyć drzwi. Gdy je otworzyła, miłe zaskoczenie. Po drugiej stronie stał Veigar we własnej osobie, dzierżąc w dłoniach jakiś pakunek.
-Pomylone adresy?- Zapytała się, ten wzruszył ramionami.
-Kto by wiedział, coraz częściej tak się dzieje- tu trzeba było zaznaczyć, że Veigar wielki zły Yordl tylko przy Lulu stawał się spokojniejszy, chociaż nie przyznawał się do tego. Lubił spoglądać na jej roześmianą twarzyczkę, jakoś ciągnęło go do niej a jeśli ktoś próbował ją uderzyć podczas starć, Veigar już zaraz równał głupca z piachem. To chyba zaczęło się w okolicach Walentynek kiedy to nie dawała mu spokoju. Jakby to określić - była tą upierdliwą przylepą ale jej brak byłby zbyt dotkliwie odczuwalny. Może dlatego coraz częściej do niej przychodziła le robił to tak, aby nie zorientowała się.
-Ale super, że chciałeś mi to dać! Dziękuję!- Ucieszona rzuciła mu się na szyję tak jak stali. Oczywiście, jak tylko otrząsnął się z szoku, Veigar zaraz wyswobodził się z jej uścisku obracając się na pięcie i wychodząc. Roześmiała się serdecznie.
-On jest taki uroczy gdy jest nieśmiały.
Spojrzała za ramię. Zeszyt leżał na stoliku tak zachęcająco. No, jeszcze dopisze trochę o tej nowej historii skoro ma trochę czasu...

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 40 - Względny spokój

Jak zauważyliście, od początku tego roku szkolnego, pojawiało się mało wpisów. Wszystko dlatego, że to moja ostatnia klasa, świeżo po egzaminach zawodowych a matura tuż tuż. Zbyt dużo nauki na ogarnięcie wszystkiego. Ale! Z racji, że aktualnie rozłożyła mnie grypa, korzystając z okazji mam dla Was nowy rozdział *wcale nie pisałam go kilka dni*


Minęło trochę czasu od wydarzeń, które miały znaczący wpływ na mieszkańców Bandle City, a zwłaszcza na jego reprezentantów w Lidze. Heimerdinger'owi postawiono zarzuty, które nijak mógł odeprzeć. Został skazany na wiele, w tym banicje. Jego laboratorium zostało zlikwidowane, mieszczące się w nim wynalazki zabrane na rzecz sprawdzenia kontrolnego z czego zostały stworzone oraz z wzorcem. Sam Wielbiony Wynalazca, raczej były- z chwilą wyrzucenia stracił także swój tytuł, zniknął. Co do Teemo, jemu także postawiono oskarżenia ale zgodnie z obietnicą, Ziggs wyjaśnił, że głównie dzięki Chyżemu Zwiadowcy zdemaskowano intencje winnemu. Chociaż został oczyszczony i wyjaśnił wszystko, czuł, że musi na jakiś czas zniknąć z środowiska Ligii. O, najlepiej na długoterminową misję.
To było jakieś dwa tygodnie temu. Od tego czasu zapanował spokój. Rumble wreszcie mógł dobrze spać.
Wszystko układało mu się tak wspaniale: znowu był z Trist, Dinger zniknął z jego życia oraz kariery, ba, nawet Teemo podzielił ten sam los. Chociaż niechętnie musiał sam przed sobą przyznać, że nawet go polubił, choć troszeczkę ale dalej miał mu za złe za to całe zamieszanie. Był jednak dumny z siebie, czemu? Z chwilą ogłoszenia zdrady jego rywala, wielu Yordli w końcu zaczęło dostrzegać jakim także Rumble jest wynalazcą. Już nie był "nikim" ani poniewierką dla swojej rasy. Wreszcie budził szacunek, sporo zaczął dostawać próśb o spotkanie czy radę a nawet kilka zleceń dostawał. Dzięki temu, jego skromny warsztat w rodzinnym mieście  zaczął rozwijać interes, co spowodowało, że przebywał w nim częściej chociaż dysponował podobnym zakątkiem tu na terenie organizacji. Czy to go zmieniło? Nie do końca, w dalszym ciągu potrafił się awanturować, ulepszał swojego robota i wesoło siał zniszczenie podczas różnych starć.
Co do Tristany to raczej nie było tego wiele. Ot, co jakiś czas wracała do swojej służby doglądając nowicjuszy na prośbę przełożonego- był pewny, że spotkania czy nawet rozmowy z ich legendą będzie bardzo motywowało młodych rekrutów. Miał rację, ponieważ po jej radach dla każdego z osobna, stawali się coraz lepsi i szybciej zauważali swoje błędy. Czasem pokazując coś, mogli poznawać wszelakie techniki wojenne i proponować strategie w razie niebezpieczeństwa. Po zajęciach, białowłosa wracała do swojej małej ale dogodnej części w siedzibie i zaraz zwykle szła do pewnego Yordla o charakterystycznym uczesaniu. Zawsze gdy przychodziła majstrował coś, tak jak i tym razem.
-Puk puk- powiedziała opierając się bokiem o drzwi.
-Kto tam?- Zapytał się z lekkim uśmiechem. Czasami gdy wpadała do Rumble'a od progu wyskakiwała z jakimś dowcipem typu właśnie "puk puk".
-Ty.
-Ty kto?
-Ty zostaw lepiej co masz w ręku i chodź.
-Co się dzieje?- Spojrzał na nią gdy parsknął pod nosem śmiechem odkładając trzymane w łapkach kilka rozmaitych rzeczy.
-A musi coś się dziać?- Spojrzała na niego wesoło podchodząc bliżej.
-Mogłabyś zwyczajnie powiedzieć, żebym zostawił wszystko.
-A to tak nie zabrzmiało?
-Dyplomatycznie- wzruszyła ramionami.
-Dosłownie byłoby zbyt...
-Nietaktowne?
-Wolałabym bardziej określenie obcesywnie, ale masz rację.
-Oczywiście, że mam. Zawsze- dodał dumnie co oczywiście spowodowało atak śmiechu u jego towarzyszki. Pod tym względem nigdy się nie zmieniał, zawsze przy dogodnej okazji musiał dodawać o pewnych jego racjach, skutkowało tym, że zaraz coś pokazywało że tej racji nie ma.
Wyszli z jego lokum i skierowali się pod wpływem napływu innych bohaterów organizacji do punktu informacyjnego. Nowiny nie należały do najweselszych.
Przywoływacze wstrzymali rozgrywki, mecze zostały od dziś odwołane przez tych wyżej mieszczących się. Coś dało znać wszystkim, że zamierzają zaatakować terytoria Yordli tylko znanym sobie celom.
-Mam złe co do tego przeczucia- powiedziała Lulu kiedy zauważyła przybycie swoich przyjaciół. Poppy zacisnęła pięści, Ziggs pokręcił głową a Veigar się o dziwo odezwał.
-Skoro przekazują, że zamierzają puścić atak, są pewni swojej wygranej.
-Skąd to wiesz?- Odezwał się Ziggs.
-Tak jest zawsze.
-To nie jest zwykły mecz. Oni chcą nas zrównać z pyłem- mruknęła Trist.
-Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie- westchnęła Lulu przytulając się do Panicza Zła.
-Słyszałeś Skaarl? Wygląda na to, że musimy wyrżnąć sobie drogę!- Powiedział głośno Kled. Prawdopodobnie dodał tym swoim okrzykiem trochę odwagi swym braciom, i siostrom.
Ostatnimi czasy, służby wojskowe widziały coraz większe nadciągające zagrożenie ku Bandle City i były świadome, że stracie wojenne to już tylko kwestia czasu. Chociaż Liga interweniowała wysyłając poselstwo to udało im się jedynie nieco spowolnić proces, nic innego nie mogli zdziałać jedynie szukać jak największego możliwego wsparcia dla jednych z najniższych wzrostem walecznym istotom. Od tego momentu wszyscy się przygotowywali na nadciągające. Wszyscy, czyli Yordle oraz Liga Legend. Każdy oczekiwał na niewiadome. Przygotowywali swoje wszystkie dostępne bronie, gromadzili tonami amunicje i długoterminowe zapasy żywności. Schrony, które zostały zbudowane wiele dekad temu były umacniane i powiększane na bieżąco. Wojsko ściągało swoich wszystkich towarzyszy broni podobnie jak inne segmenty militarne. Oznaczało to, że Tristana musiała wrócić do swojego oddziału i raczej tak szybko nie mogłaby powrócić. Przygotowania na najwyższych obrotach a oni mogli jedynie czekać.
Przeciwnik był nieznany. Nie należał do znanych im kontynentów...