NO HEJ, TĘSKNILIŚCIE?!
.
.
.
.
Alleluja z dwóch powodów! Po pierwsze zaraz święta, a po drugie w końcu napisałam nowy rozdział. Byłoby to znacznie szybciej, niestety ostatnio wszystko mi się zawaliło w życiu (oszczędzę tego pierdzielenia) i to była zasadnicza bariera przed zajęciem miejsca do realizacji. Jeśli teraz wszystko dopisze, kolejne rozdziały powinny pojawiać się już znacznie częściej i systematyczniej - moim marzeniem jest powrót do pisania z samego początku.
Kochani, potrzebuje jednak pomocy od Was! Proszę, dajcie znać czy macie jakieś sytuacje/ grafiki, które chcecie zobaczyć wcielone do tego tutejszego pisania! Jeśli ktoś chciały, prosiłabym o nawiązanie kontaktu w komentarzu.
Kłania się uniżenie Luna, zapraszam do czytania!
Podczas gdy przez ostatnie dni Lulu nie wychodziła ze swojego lokum mimo usilnych starań ze strony kilku postaci, tak wojskowa część bohaterów z powołania cały czas przygotowywała się do tego starcia, przed którym zostali ostrzeżeni. Co jak co ale trzeba było przyznać, że wiele grup społecznych z innych zakątków Runeterry nie zamierzało przepuścić okazji do wspólnego stawienia czoła przed wrogim grożącym Yordlom. Zadziwiające było, iż nawet ci bez jakichkolwiek stosunków dyplomatycznych zamierzali się wtrącić do tej zadymy.
Wygląd sytuacji zasadniczo się nie różnił od tego sprzed kilku dni wstecz i jeszcze więcej. Nie było nic wiadome co z Lulu, sporadycznie tylko Veigar przystawał pod jej drzwiami na krótką chwilę by zaraz kontynuować swój marsz w milczeniu. Poppy od dłuższego czasu porzuciła myśl o odnalezieniu swojego tajemniczego bohatera, inne sprawy stały się ważniejsze. Rumble mimo dosyć ostrej sprzeczce z Tristaną i tak robił po swojemu, czytaj: zamierzał włączyć się w walkę. Sama białowłosa nie dość, że miała pełne ręce roboty to jeszcze nie mogła pozbyć się lęku o bezpieczeństwo ukochanego Yordla.
-Tym razem to się nie powtórzy- mruknęła nagle. Pewnie wielu się zastanawia, o co jej chodziło? Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to spieszę z odpowiedzią: Dumna Kanonierka nie zamierzała dopuścić do straty kolejnego bliskiego w starciach, jak miało to miejsce w przeszłości *odsyłam do poprzedniego rozdziału*. Nie zamierzała także stracić i jego. Po prostu tego już raczej by nie zniosła, byłoby to gwóźdź do jej trumny.
Chociaż myślała nad tym, to wówczas ślężała nad obszernymi i dokładnymi mapami, które trzymała z racji swojego stanowiska w wojsku. Podczas tych obserwacji nad wieloma trasami z których można było się spodziewać ataku, coś sobie uświadomiła. Zamrugawszy oczyma, jeszcze raz analizowała ścieżki po czym niezwłocznie skontaktowała się ze swoim dowództwem. Sekretarka odebrała po drugim sygnale.
-Z dowódcą proszę, pilne- powiedziała krótko. Nie musiała się nawet przedstawiać: z chwilą przenosin do Ligii dostała przywilej kontaktu z najwyższą rangą swoich przełożonych. Chociaż może i stała się niezależną wojaczką, dalej trzymała się zasad wojskowych. Wyczekiwana postać odebrała po kilku sekundach.
-Tak?
-Majorze, nie pasuje mi jedna rzecz w raporcie- powiedziała śledząc mapę.- Skoro przeciwnik jest tak bardzo pewny swego, to czemu wysłała wiadomość z ostrzeżeniem. Co dokładnie zawierała wiadomość?
-Też nas to zastanawia- usłyszała po chwili, jakby rozmówca się namyślał.- Nasi informatorzy nie mogą znaleźć żadnych powiązań o nieprzyjacielu, niezwykła rzecz. Treść jest następująca "Szykuj się Bandle City na nieuchronne spotkanie.". Jak to widzisz, żołnierzu?
-Dziwna sprawa- rzekła luźno. Z wieloma wyższą rangą żołnierzami miała bardzo dobry kontakt, dlatego nie musiała ściśle trzymać się wytycznych podczas rozmów. Ostatnio zamiast pracy żołnierz-przełożony, biła po oczach robota równych sobie. Wolna dłoń powędrowała po cokolwiek dobrego do trzymania. Złapawszy ołówek, miękką strona zaczęła stukać po mapie.- Nawet najdokładniejsze mapy nie mają szukanego celu.
-Tak jakby nie istniał.- Dokończył za nią major.- Też to zauważyliśmy już na początku. Do czego zmierzasz żołnierzu?
-A jeśli ten tekst to żadne czcze pogróżki a coś zupełnie innego?- Zapytała się nie spuszczając wzroku ze swoich map.- Nawet jeśli to rdzeń dostał, już dawno powinniśmy zostać zaskoczeni przez przeciwnika. Nic takiego jednak się nie stało. Żołnierze z innych sfer z którymi tutaj współpracuje też podzielają to zdanie.
-... Tristano, postaraj się szybko zebrać tą grupę- skoro wyższy rangą nazwał ją po imieniu, znaczyło to, że robi się poważnie między nimi. Nie, nie pod tym względem co chcecie, świntuchy moje.
-Ile mam czasu?- Spytała wstając.
-Za pół godziny rozpoczną się obrady z waszym udziałem.
-Rozumiem. Odmeldowuje się.
-Zezwalam.
Po braku sygnału rozmowy, Tristana szybkim i pewnym ruchem ku znajomym po fachu. Corki i Ziggs akurat przechodzili ale po wyjaśnieniu z grubsza sytuacji, obaj pokiwali głową. Niestety, Teemo mimo utrzymywania kontaktu z niedoszłą ukochaną, był w terenie, dlatego nie mógł być fizycznie przy tym. Ziggs zaskoczył pozostałą dwójkę i jakoś udało się go dodać w formie głośnomówiącym trybie, jakby nasz Skype. Jeszcze wymieniali się uwagami co do zaistniałej sytuacji, kiedy jedyna dama w tym towarzystwie odebrała telefon. Zaraz znowu Hextechowy Saper zadziwił zgromadzenie i udało się widzieć wzajemnie podczas rozmów. Członkowie Ligi zasalutowali wyższym rangą.
-Spocznij. Sprawozdanie- rzekł najbliżej siedzący przy stole po drugiej stronie pułkownik.
-Po naszych analizach mamy powody by uważać, że atak to fikcja- odezwał się poważnie Teemo.
-W istocie- zabrał głos Corki.- Skoro mimo informacji nie przeprowadzili ataku, jest na to szansa.
-Albo są tak głupi, że aż miło- dodał swoje Ziggs z tym słynnym uśmiechem.
-Innymi słowy?- Zapytał się generał nachylając się lekko ku im. Tristana pokazała wskaźnikiem po mapie.
-W moim osobistym odczuciu, atak to czysta bujda. przynajmniej dla nas, może planują coś z zaskoczenia by prawdziwy cel został bezradny.
-Ciekawa opinia... Zatem kto może być realnym celem?
-Aktualnie nie braliśmy pod uwagę tożsamość ofiary- uprzedził Corki.
-W istocie- zgodził się z nim Teemo.- Aczkolwiek, jeśli nasze przypuszczenia okażą się być prawdziwe, wtedy informatorzy powinni załatwić sprawę szybciej, niż zwykli żołnierze.
-Przemyślimy wasze opinie. Rozmowę uważamy za zakończoną.
Kiedy tamci się rozłączyli, nasza trójka i ten typ mówiący przez telefon siedzieli jeszcze chwilę w ciszy.
-I jak to widzicie?- Zapytał się jako pierwszy Teemo. Trist westchnęła nim odpowiedziała na to pytanie.
-Nie wiem co o tym myśleć. Też czujecie, że nas wmuruje?
-Ano, i to w jakim stylu- kiwnął głową Corki.
-Jeśli to żart, to muszę uczyć się od mistrzów- gwizdnął wesoły Yordl.
W tej chwili, kiedy zamierzali jeszcze dyskutować, ktoś z impertem gruchnął o drzwi do lokum Trist. Dobrze znana bogata wiązanka mogła należeć tylko do pewnego Yordla z irokezem, który zaraz wbił do środka. Trudno było określić, która emocja wzięła górę.
-Szybko, na zewnątrz- powiedział obracając się ku wyjściu. Reszta zgromadzenia wymieniła się spojrzeniami, podczas gdy Teemo się rozłączył.
-A temu co znowu strzeliło?- Zapytał się zaciekawiony Ziggs wstając.
-Pojęcia nie mam- wzruszyła ramionami nasza bohaterka przy czym wszyscy wybiegli ku wyjściu. Kiedy tak wszyscy wybiegli pędem, ich oczom ukazał się niespotykany widok.
-No i jak? Gotowi?- Zapytał się obcy głos przez pewnego rodzaju megafon. Ci, którzy widzieli to na własne oczy stracili swoje szczęki, potoczyły się one po ziemi...
Z okazji świąt Wielkanocy składam każdemu najlepsze życzenia, w załączeniu wielbiony przez wszystkich graczy Teemo c: