Myślałam bardziej, żeby kolejny rozdział napisać w przyszłą sobotę ale tak jakoś mnie natchnęło aby napisać jeszcze dziś. Tylko nie zabijcie mnie za to, co tu będzie się dziać xD
Od feralnego wydarzenia dwojga Yordli minęło raptem parę dni, chociaż wydawało się, że co najmniej upłynęło kilka tygodni. Poza obowiązkiem bycia członkiem Ligi, czyli uczestnictwo wybranych bohaterów w meczach Przywoływaczy, mało kto widział Tristanę czy Rumble'a. Kiedy zapraszało się każdego z osobna wymigali się drobnymi czynnościami: a to trzeba posprzątać czy naprawić.
Bądźmy szczerzy- można było ich łatwo zrozumieć. Praktycznie nigdy rozstania nie są najprzyjemniejsze.
W końcu po, może tygodniu, oboje wyszli bez przymusu. "Co w tym czasie robili?" - pewnie się zastanawiacie. Otóż, Rumble niemal cały czas pracował nad robotem. Było to nawet dowodem przez odgłosy wydawane zza jego drzwi. Stęknięcia, dźwięki upuszczania rzeczy na podłogę, coś przypominające odpalanie rakiety i co parę minut jakieś przekleństwo. Tristana za to skupiła się na zawodowych sprawach - przecież była żołnierzem. Oczywiście, "naprawiła" sobie w pewien sposób psychikę. Nie pytajcie co dokładnie praktykowała...
Lulu próbowała dostać się do przyjaciółki, bezskutecznie od wielu dni. Kiedy przedpołudniem podeszła pod jej drzwi i podniosła rękę aby zapukać, drzwi nagle się otworzyły. Odskoczyła z cichym piskiem. W drzwiach pojawiła się Tristana. Na widok ździebka przerażonej Lulu, zdziwiła się.
-Co się stało?- Zapytała na dzień dobry pomagając jej wstać.
-Jeszcze trochę i zejdę na zawał przez ciebie- wskazała w geście oskarżycielskim palcem na nią.
-Też się ciesze na twój widok.
Po tym obie się zaśmiały. Idąc na spóźnione śniadanie, Lulu co chwila zerkała na Dumną Kanonierkę z lekkim współczuciem. Tylko kilkoro bohaterów, maksymalnie trzech, wiedziało co się stało, że dobrze znana nam dwójka nie wychodziła do innych. Wróżkowa Czarodziejka głowiła się, czemu przyjaciółka była taka pogodna. To było nawet przerażające. W pewnym momencie fioletowowłosa stanęła, przez co białowłosa prawie na nią wpadła. Kilkanaście metrów od nich szli Ziggs i Rumble. Tristana pociągła niczego nie spodziewającą się Lulu i naraz obie już biegły w ich kierunku machając rękoma na powitanie. Nawet jeszcze zaczęły się śmiać. Tamci przystanęli. Wiecznie uśmiechnięty Yordl odezwał się dopiero, kiedy podeszły.
-Co tak długo? Nie wychodziłaś i z nikim nie można było porzucać bomb- powiedział z lekką pretensją ale jego śmiech rozwiał wszystkie wątpliwości.- Nawet jego dopiero przed chwilą wyciągnąłem- wskazał kciukiem na Rumble'a. Trist machnęła ręką.
-Sprawy zawodowe. Dopiero dziś udało mi się wszystko załatwić- mówiła o tym jak o błahostce. Lulu patrzyła na to zdezorientowana ale była szczęśliwa widząc w ją w dobrej formie. Rumble obserwował jej poczynania z lekkim podziwem. Nieźle maskowała uczucia w środku, ale znał ją na tyle, że od razu zrozumiał, co się święci. Wiedział, bo sam stosował tą metodę. Przyjacielsko uderzył Ziggs'a łokciem w żebra.
-I po co były te nerwy? Tylko się umówić i znowu będzie rzucanie bombami.
I tak, cała czwórka ze śmiechem poszła zjeść śniadanie. Oczywiście była lekka awantura kiedy Lulu przez przypadek opluła Rumble'a. Tristana i Ziggs zwijali się ze śmiechu, kiedy zaczął ją gonić w akcie dokonania zemsty. Nie przewidział, że Pix, jej towarzysz włączy się do zabawy. W efekcie teraz to on a nie Lulu, uciekał przed złowrogimi pociskami małego duszka. Po śniadaniu wszyscy wyszli na świeże powietrze. Część bohaterów znajdowała się na placu treningowym a dokładniej, nieopodal niego. Obserwowali niemałe prace budowlane. Podobno teren na ćwiczenia miał być większy. Podczas gdy Lulu, Ziggs i Rumble zajęli się rozmową, Dumna Kanonierka odeszła na od nich kilka metrów aby wymienić kilka zdań z Poppy. Wszyscy wiedzieli, że Żelazną Ambasador czeka od długiego czasu rework, więc Trist, która miała już to za sobą, chciała dodać jej otuchy. Nie wiedziała, czy to poskutkowało, bo emocje na twarzy Poppy były niemal niedostrzegalne. Kiedy odeszła "przyszła nowa wersja", Yordlka o krótkich białych włosach co jakiś czas śledziła ruch prac ale odnosiła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To nawet zrozumiałe, że odruchowo spojrzała w stronę Yordla z irokezem. Nie, to nie on ponieważ był pochłonięty rozmową. Inni też byli zajęci swoimi sprawami, ale wrażenie nie odpuszczało. Tak ja to pochłonęło, że nie patrzyła, co się dzieje nad nią. A powinna.
Spory żelazny kawałek zerwał się z liny. Ktoś wrzasnął. Spojrzała w górę i stanęła jak wryta. Prawie tona leciała wprost na nią. Przyjaciele krzyknęli i próbowali się dostać do niej. Za daleko się znajdowali i parę postaci blokowało im przejście.
Nagle mignęło coś między nogami ludzkich członków Ligi. Oczy co niektórych zarejestrowały jasny beż. Z nienormalną prędkością natarło na Tristanę i kiedy się zetknęli, odrzuciło ich na parę metrów, a jak wylądowali, to jeszcze przeturlali się dobry metr. Nawet dobrze, bo jak tylko Trist została mocno popchnięta, tam gdzie jeszcze niecałą sekundę temu stała, z hukiem spadło żelastwo. Nieznana postać oparła się łokciami o podłoże ale znajdywała się praktycznie na niej. Ta tylko zamrugała oczami, ostrożnie potrzepała głową zanim wzrok jej się wyostrzył do normalności. Dopiero wtedy zrozumiała że nieznany jej Yordl wręcz przygniata ją. Ich twarze były na tej samej wysokości, ledwie parę centymetrów oddalone od siebie.
-Nic ci nie jest?- Zapytał się nieznajomy. Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli przerażone wrzaski. Po paru sekundach dopiero zlazł z niej i pomógł wstać. Lulu podbiegła jako pierwsza i niemal przewróciła już stojącą przyjaciółkę. Rumble jak tylko przybył patrzył na nią wystraszony. Poza tym, że była w szoku, nic jej nie było ale jednak strasznie się bał. Gdyby nie on...Zaraz, kim ów wybawca właściwie był?
Kiedy Dumna Kanonierka wyszła z szoku, przyjrzała się dokładniej temu, komu zawdzięczała życie. Oczywiste, że Yordl, tylko obcy. Jak każdy szanujący się przedstawiciel swojego gatunku miał futro ale koloru jasnego beżu, wręcz taki kremowy z brązowymi kółkami wokół oczu. Na głowie miał zieloną czapkę. Same oczy miał niebieskie a na pyszczku dobrotliwy ale teraz zaniepokojony wyraz twarzy.
-Nie, nie. Wszystko dobrze.- Przetarła głowę.- Kim jesteś?
Nieznajomy uśmiechnął się życzliwie.
-Mówią na mnie Chyży Zwiadowca. Jestem Teemo.
Ta-ta-daaam! Czy tylko ja wyobrażam sobie wszystkich drących się wniebogłosy z frustracji? xD Per Timmers przybył wkurzać wszystkich jak leci xDDDD
-Ten sławny Teemo? Zwiadowca statku matki?- Tristana nie mogła ukryć podziwu. Przecież on był istną legendą w Bandle City. Zwiadowcy statku matki byli na równi stawiani z komandosami Meglinga. Obie jednostki były najlepszymi zrzeszeniami żołnierzy Yordli znane wszystkim mieszkańcom Valoran jak nie całej Runeterrze.
-Czy sławny to nie wiem- wzruszył skromnie ramionami. - A kim ty jesteś?
-To Tristana z komandosów Meglinga. Dumna Kanonierka- od razu powiedziała Lulu. Właścicielka przydomka spojrzała rozbawiona na nią. Teemo spojrzał na nią z szacunkiem.
-To ogromna przyjemność poznać legendę żołnierzy. Zwiadowcy również słyszeli o twoich zasługach dla wojska.
To powiedziawszy lekko się skłonił, biorąc jej dłoń i całując ją lekko w nadgarstek.
I w ten sposób narodziło się kolejne dłuugie opowiadanie. Okej, okej, Teemo miało nie być ale teraz nie byłam w stanie się powstrzymać. Wybaczcie mi za wprowadzenie najbardziej znienawidzonej postaci z całej gry xDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz