środa, 19 listopada 2014

Rozdział 14 - Walka przeciw sobie, część IV

Kto powiedział, że choroba nie dopisuje wenie, podpisuje się pod nim...


Ataki całej dziesiątki latały teraz w każde miejsce, wyznaczając przy tym nowe kierunki świata. Stwory nawet nie miały okazji przejść kilku metrów zanim zostały wybite przez innych walczących. Co chwila ktoś padał z ręki przeciwnika z asystą całej drużyny. Ogień, kule armatnie, prąd, naboje, leczenie...Absolutnie wszystkie umiejętności latały od postaci do postaci. Fioletowi jednak przejęli inicjatywę cofając Niebieskich do ich bazy. W każdym momencie miało dojść do zniszczenia ich naxusa. Drużyna z dolnej bazy jednak nie dawała za wygraną, każdy mężnie atakował lub bronił innych ze skutkiem śmiertelnym.
Strzelca Meglinga zaskoczyło nagłe zniknięcie Vi. Po chwili patrząc na mapę, zorientowała się, że w kilka chwil zaraz zniszczy im wieżę na górnej alei. Biegnąc w kierunku zagrożenia niewiele ją obchodziło, że ma mało zdrowia. Nic więc dziwnego, że po chwili dołączyła do niej Soraka co chwile lecząc. Będąc na miejscu zrozumiały że wieża padnie lada chwila ale Vi także. Bez słów Tristana doskoczyła do niej z Rakietowego Skoku i celując w nią użyła swojego ulti wprost pod wieżę. Soraka zadbała o to, aby nie mogła atakować- użycie Równonocy wraz z dwoma atakami Tristany poskutkowało tym, że Vi padła ostatecznie z ręki Gwiezdnego Dziecka.
Niestety cała gra była na ukończeniu z uwieńczeniem sukcesu Fioletowych. Na nic nie zdało się unicestwianie przeciwników, to stwory ostatecznie zniszczyły niebieskiego nexusa. Tuż po ogłoszeniu wyników, każdy ze zwycięskiej ekipy gratulował sobie nawzajem, szczególnie z przeciwnikami. Po gratulacjach nastąpiło zauważanie swoich i innych błędów. W tym jednak nie brali udział Yordle, ponieważ woleli zająć się sobą. Rumble zaraz jak tylko wrócił do siebie, natychmiast chciał zacząć poprawiać robota ale cóż, nie miał na to ochoty (!). Kopał tylko leżące śrubki, kiedy ktoś nagle do niego zapukał. Po okrzyku "Wejść!", w progu stanęła Tristana. Rumble'owi prawie szczęka opadła widząc jej zadowolenie. Kiedy stanęła obok niego, ten zapytał się może niezbyt grzecznie:
-Co się tak szczerzysz?- Natychmiast pożałował tego pytania, bo zgasł jej uśmiech ale po chwili ponownie wrócił.
-A co, nie można? Poza tym spóźnione gratulacje z wygranej. Ładną wtedy zasadzkę zrobiliście we trójkę- roześmiała się mimo faktu, że to wtedy ona została wysłana martwa do bazy, właśnie przez tego u kogo właśnie przebywała.
-Weź mi o tym nie przypominaj.
-Dlaczego?..No nic, przyszłam do ciebie w sprawie robota.
-Wiedziałem, że coś się szykuje...W czym rzecz?
-Ulepsz sobie pancerz na tyłach za szybko od takich strzałów padałeś.
-A ty nie?
-Ja to inna sprawa, to ty w tym towarzystwie poruszasz się na wielkim robocie. Ja muszę sobie kupować przedmioty na pancerz i atak i jest cacy.
-Totemy są też ważne. gdybyś wtedy w dżungli postawiła jeden w zaroślach, raczej dałabyś radę uciec.
-Kapnęłam się zanim dałeś ostateczny cios. Ale tak, mogłam ale zapomniałam kupić- roześmiała się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz