Sytuacja drużyny niebieskiej, czyli w tej której byli nasi bohaterowie, stawała się beznadziejna. Przeciwnicy prowadzili już 6 zabójstwami, wieża miała być w każdej chwili zniszczona- a niebiescy nie dość, że nikogo nie zabili, to jeszcze żadna z wież nie była bliska zlikwidowania. Walka ze wszystkich alej przeniosła się w dużej mierze na środkową i dżunglę.Sona wręcz nie wyrabiała z leczeniem sojuszników ale dzielnie atakowała, tak samo jak inni. Zed w pewnym momencie zniknął z pola widzenia ale tylko dlatego, żeby wykorzystać umiejętność specjalną na Lux. Oczywiście, Garen natychmiast ruszył z pomocą siostrze ale jej życie malało w drastycznym tempie. Zmechanizowany Zabijaka chciał ją wykończyć, uniemożliwiając jej ucieczkę ale nagle zjawiła się Ahri i posłała mu całusa, nie tyle co korzystając z sytuacji ale i by uniknąć śmierci wraz z Lux. Rumble poczuł silne pragnienie znalezienia się w uścisku Lisicy o Dziewięciu Ogonach jednak efekt Uroku szybko minął a on sam był bliski stracenia.
Nagle z dzikim wrzaskiem wylądowała Tristana Rakietowym Skokiem na Ahri, co w ostateczności skończyło się śmiercią na wpół ludzkiej istocie. Dzięki temu, że Rakietowy Skok odnawiał się natychmiast przy zabójstwie, korzystając z okazji dobiła Lux, zdobywając przy tym podwójne zabójstwo. W tym czasie Heimerdinger zniszczył wieże na dole. Zadziwiające było to, że w tamtym kierunku pobiegł ledwo żyjący Taric. Coś tu było na rzeczy...
Przy każdym powrocie do bazy, niebieska drużyna poprawiała sobie ataki, ich siłę itp. Dumna Kanonierka co chwila sprawdzała jakość kul które brała do walki. Nim mana i życie się jej uzupełniło, teleportował się obok niej Rumble.
-Coś jest nie tak! Trzeba mieć na oku jajogłowego!
Kiwnęli głowami i ruszyli z powrotem na pole bitwy.
Olaboga, co to tam się nie działo. Zed z cieniami szarżował, Ahri go kusiła żeby unicestwił ją ale wyczuli podstęp. Ktoś z rozpędu postawił tam Totem Ukrycia i wszystko stało się jasne. Rodzeństwo natychmiast wyskoczyło z krzaków ale padli ofiarą super umiejętności Wirtuozki Strun- zmusiła ich do tańca, na czym skorzystał Zed niszcząc oboje. Ogólnie rzecz ujmując, wszyscy wszystkim atakowali co się ruszało lub też nie.
Tristanie przemknęły bujne włosy, całkiem blisko Sion'a z pełnym paskiem życia. Mimo to, zignorował Yordla, chociaż ten miał ledwie połowę zdrowia, natomiast ruszył na w pełni sił Sonę. Białowłosa doskoczyła do Rumble'a i stwierdzili, że bez wzmocnienia nie dadzą rady tego wygrać. Po chwili nasza dwójka kierowała się w stronę smoka. Tu im się udało- zabili razem potwora, i mieli trochę silniejsze ataki. Nim dostali się z powrotem w wir walki, wrócili do bazy żeby uzupełnić braki zdrowia i many, okazyjnie kupić sprzęt.
-Nie rozumiem co się święci- mruknęła kupując silniejszą broń w celu wzmocnienia prędkości ataku.
-Co takiego?- Zainteresował się Rumble, uderzając w maszynę kluczem.
-Heimerdinger miał ledwo co połowę życia a przebiegał obok Sion'a pełnego sił. Mimo to, jakby go nie zauważył a skierował się w stronę na Sonę, chociaż ta ledwo wróciła do walki.
-Podejrzane- mruknął patrząc na statystyki. Zrobił wielkie oczy.- To chore. Patrz. Niemal cała ekipa padają jak muchy a cwaniak ani razu nie wrócił martwy.
-Sugerujesz coś?- Zapytała się przyśpieszając kroku w stronę potyczki.
-Nic nie wykluczam.
Okej okej, późno dodane XD
W weekend postaram się napisać kolejny rozdział, aczkolwiek nie wiem jak to się uda...Bądźmy więc dobrej myśli :D <Taa, jasne XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz