niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 23 - Sabotaż wojenny część III

Mecz nie dobiegł końca, tak jakby chciano, przez co nikt nie wygrał ani nie przegrał. Coś pomiędzy. Zastanawiacie się czemu? Żeby to zrozumieć, trzeba wrócić do sytuacji z końca poprzedniego rozdziału.
W każdym razie, kontynuując, wszystko to się stało dzięki Garenowi, który niespokojnie wiercił się w miejscu <nie, to nie hemoroidy XD> aż w końcu ruszył ze swoim dobrze znanym wrzaskiem na Heimerdingera, który właśnie na spokojnie zabijał potwory. Widząc ten atak, Yordl wrzasnął i rzucił się do ucieczki, jednak nagle zmaterializowała się Ahri i również zła zaczęła do atakować.
-Co wy robicie?! Nie tak się umawialiśmy!!!- Krzyczał próbując jeszcze jakoś się ratować.
-Dosyć tego! To tak brudna sprawa, że aż mnie mdli- to mówiąc Lux unieruchomiła do swoją umiejętnością.
-Przez ciebie, mój honor został zbrukany- dodał Garen.
Kiedy w końcu Wielbiony Wynalazca padł martwy z asystą całej przeciwnej drużyny, nie ruszyli na tych, którzy właśnie dobiegli.
-Co się dzieje?- Zapytała w szoku Tristana. Tamci spojrzeli po sobie ze znakiem zapytania, aż w końcu Lux zaczęła:
-Tuż przed meczem, przyszedł do nas mówiąc a raczej prosząc, żeby nikt go nie zabijał a pomoże nam wygrać. Dodał, że podmienił na gorszy sprzęt wam. Nie wiem, kto się zgodził...Ale tak nie może być, to nie fair- spojrzała na fatalne statystyki niebieskiej drużyny.- To nie byłby równy mecz a co dopiero honorowa wygrana.
-Także pytamy was: wybaczycie nam tą zniewagę?- Garen spojrzał na nich jak na równych, chociaż w oczach dało się dostrzec ogniki pragnące zemsty.
Niebiescy spojrzeli po sobie. Wszystko stało się jasne, dlaczego tak źle im szło. Sona uśmiechnęła się do sojuszników i to samo zrobiła ku czerwonym. Byli zgodni co do jednego- tamci też nie chcieli tak grać. Jak można się spodziewać, wszyscy się pogodzili podając sobie ręce na zgodę. W ten sposób grali w znacznie lepszych nastrojach. Czerwoni starając się zrekompensować niebieskim, dali zniszczyć sobie 2 wieże i inhibitor. W tym czasie Zed zabił w pojedynkę Smoka dając kolejne wzmocnienie ekipie.
Podczas gdy Zed, Sona, Rumble i Tristana dzielnie niszczyli kolejne przeszkody, ostatni członek- Heimerdinger nie miał już tak łatwo. Niemal siłą go wyrzucali z bazy żeby walczył a jak już opuszczał schronienie był masakrowany przez wszystkich przeciwników. Mimo tego, to ostatecznie niebiescy zwyciężyli. Po zakończeniu meczu, honorowali siebie a Dingera wszyscy banowali za wszystko jak leci.
Ahri nagle zniknęła, wyraźnie czegoś szukając. Na pomoc "podpłynęła" w powietrzu do niej Sona z zapytaniem w oczach. Lisica westchnęła.
-Upuściłam gdzieś tu błyskotkę Annie.
Sona ze zrozumieniem pokiwała głową i dołączyła się do poszukiwań. Po kilku minutach, zagrała na swoim instrumencie radośnie. Ahri spojrzała na nią z nadzieją w oczach i po chwili w dłoniach miała już to, czego szukała. Gorąco podziękowała Wirtuozce Strun za pomoc i już jej nie było. Sona uśmiechnęła się podążając wzrokiem za nią.
Pomagać powinno się każdemu, nieważne co się stało. Przebaczenie to dar.

O, myśl wypłynęła na koniec XD
Ok, duużo czasu minęło, więc w ramach zadośćuczynienia postaram się dodać kolejne opowiadanie w najbliższym czasie.

Tak teraz to czytam i wpadka- początek wyklucza koniec i na odwrót XD Wybaczcie XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz