- Jinx, słońce gdzie Ty się podziewałaś cały dzień? - zapytała z troską Leona, widząc mnie w pokoju.
- Nigdzie. - wytarłam łzy z policzków rękawem od bluzy.
- Płakałaś...- odgarnęła moją grzywkę na bok. - Coś się stało?
- Nic takiego, wspomnienia.
- Nikt Ci nic nie zrobił?
- Nie, coś Ty.Już mi lepiej. - sztucznie się uśmiechnęłam. - Muszę pilnie wrócić do miasta.
- No to masz okazję, Ashe dała Nam kilka dni wolnego przed meczami, od jutra.
- O, świetnie. Dziękuję za troskę. - przytuliłam ją.
- Tylko nie narób głupstw.. - westchnęła. - Dobranoc.
- Wiem co robię. Nie mów tylko nic komu, nawet Shyvanie. - poprosiłam. - Bo zaraz zacznie bez sensu panikować.
- Nie powiem.
- Dziękuję. - przymknęłam czy i po chwili zasnęłam.
Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Po cichu wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zarzuciłam Rybeńkę na ramię, bez niej nie ruszałam się praktycznie nigdzie, i wyszłam na chłodny korytarz.
Gdy wyszłam na dwór, ogarnęło mnie dziwne uczucie pustki. Nigdy nie chodziłam po Zaun sama..
- Pani zamierzała iść sama? Nie ma takiej opcji. - poczułam, że ktoś delikatnie łapie mnie za rękaw od bluzy.
- Skąd wiesz gdzie idę? - mruknęłam.
- Domyślam się. Zawsze chodziliśmy tam razem, to dlaczego mamy to zmieniać? - uśmiechnął się Ekko.
- Nie wiem. Po tym wczoraj..
- Cii. - położył mi palec na ustach. - Nie wspominajmy o tym, skupmy się na tym co mamy do załatwienia. I mam nadzieję, że jak to załatwimy to zaczniesz się częściej uśmiechać marudo.
- Postaram się. - obiecałam.
- Mówiłaś komuś gdzie idziesz?
- Jedynie Leonie. - skierowałam się w stronę drogi w lesie. - Mam do niej zaufanie, nie powie nikomu nic na szczęście. - westchnęłam.
W sumie to cieszyłam się, że nie idę tam sama. Hm, ogólnie się cieszyłam, że w tej całej sytuacji nie jestem sama. Czyżby wracały stare dobre czasy? Może po części, bynajmniej miałam taką nadzieję.
Przez całą drogę panowała ładna pogoda. Bezchmurne niebo, słońce. Ostatni raz tak daleko od instytutu byłam chyba z rok temu, na spacerze w lesie. Gdy wreszcie dotarliśmy do miasta, serce zaczęło mi bić szybciej. Mało się tu zmieniło od tych dwóch lat..
- A więc tak to teraz wygląda..- rozglądnęłam się dookoła siebie.
- Praktycznie to samo, prawda?
- Tak..- przejechałam dłonią po chłodnych murach jednego z budynków. - Dalej tak samo szaro i dziwnie. Tylko coś tu tak pusto.
- Bo jest południe, wszyscy są w pracy, szkołach czy domach. - westchnął. - Zaczekaj tu, pójdę po niego. Mam pewien plan. - zniknął w ciemnym zaułku między kamienicami.
- Mhm, jasne. - przytaknęłam i przeczesałam palcami grzywkę. Ciekawe co się stało z innymi naszymi przyjaciółmi..Lucasem, Caroline..Dalej tu mieszkają, czy się przeprowadzili..?
- Chodź Jinxie. - nim zdążyłam się zorientować, Ekko wrócił i pociągnął mnie za sobą przed siebie.
- Ale dokąd, przecież..- już chciała zaprotestować.
- Tak, tak jak ustaliliśmy przyjdzie za 10 minut do opuszczonej fabryki.
- A co z planem?
- Jest banalny. Ty rozmawiasz, ja się gdzieś schowam i w razie czego Ci pomogę.
-Oh, no dobrze. - w sumie, to mi to pasowało, bo to ja miałam do niego największy żal.
10 minut później, zjawił się i on. Osoba, którą znienawidziłam do tego stopnia,żeby coś mu zrobić. Uśmiechnęłam się do siebie, może trochę niepokojąco, i jak gdyby nigdy nic wyszłam z ciemnego kąta fabryki.
- Proszę, proszę kogo ja widzę. - skrzyżowałam ręce na piersiach i bardziej się uśmiechnęłam.
- Jinx..? Co Ty tu robisz?
- Trochę czasu minęło od ostatniego spotkania, prawda Ajuna? - podeszłam do niego. - Aż dwa lata, dużo no nie? Co tu robię? Powiedzmy, że wróciłam wyrównać rachunki. Mój przyjacielu. - ostatni wyraz wypowiedziałam specjalnie głośno.
- O czym Ty mówisz? - zdziwił się.
- Wiesz, uważałam Cię za przyjaciela, ale przyjaciele się nie okłamują.
- Nigdy Cię nie okłamałem!
- Nie? Nie ośmieszaj się bardziej, wiem wszystko, znam całą prawdę! Po dwóch latach życia w kłamstwie i fałszywym przekonaniu!
- Skąd o tym wiesz..- mruknął.
- Dlaczego? Dlaczego mnie tak okłamałeś? Jaki był powód? I Ty uważałeś się za mojego przyjaciela?
- Dlaczego? Dlatego, że przez te wszystkie lata byłem o Ciebie zazdrosny, bo Cię kochałem! A Ty jak głupia wszędzie z nim chodziłaś! Z nim a nie ze mną!
- Bo go do cholery kochałam! Swoim kłamstwem skrzywdziłeś mnie bardziej niż ktokolwiek inny!Nienawidzę Cię!
- Kochasz go dalej?
- Tak, ale nie potrafię już odbudować naszych relacji przez to co się stało! - krzyknęłam, zapominając zupełnie że jestem tu razem z Ekko. - Mogłeś mi o tym powiedzieć, a nie załatwiać to w taki sposób!
- A Ty dalej swoje widzisz? Minęły dwa lata, a Ty dalej jesteś w nim zakochana! Tamto kłamstwo miało Cię do niego zniechęcić.
- Ale przyciągnęło jeszcze bardziej.Nienawidzę Cię. - rozpłakałam się i chwyciłam za Rybeńkę. - Zdychaj. - wycelowałam w niego, ale nagle poczułam, że ktoś odciąga mnie do tyłu.
- Jinxie, nie warto. Nie warto mieć na sumieniu takiego kogoś, uwierz mi.
- Nienawidzę go.. - zrzuciłam Rybeńkę na podłogę i bardziej się rozpłakałam.
- Cii, już dobrze. Nie płacz. - przytulił mnie mocno do siebie. - Wszystko się jakoś ułoży. - pogłaskał mnie po głowie.
- Nie..nawidzę..- trochę się uspokoiłam.
- Naprawimy to razem. A teraz chodź już stąd.
- Razem. - podniosłam wyrzutnię rakiet z podłogi i bez słowa wyszłam na zewnątrz. W sumie miał rację, nie warto by było mieć takiego kogoś na sumieniu. Mimo wszystko, po tej całej sytuacji poczułam się lepiej, odzyskałam jakiś wewnętrzny spokój. Byłam jakaś spokojniejsza o to co będzie dalej.
Omigosh,więcej plz <3
OdpowiedzUsuń11/10
Na wattpada wstaw.
OdpowiedzUsuńNie ja napisałam te opowiadania, jedynie tą część wstawiłam. Jeśli autorka chce ją upublicznić, niech zrobi to osobiście.
Usuń