wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 29 - Początki znajomości...i zazdrości?

Takie tam opowiadanie, prawdopodobnie jako prezent świąteczny. Domyślcie się sami xD


Tristana patrzyła na niego zszokowana. Ten gest do reszty ją rozwalił, w dodatku na oczach innych bohaterów. Jeszcze do tego Rumble stał tuż obok. Przez chwilę było cicho, ale potem ktoś gwizdnął. Nagle odezwała się Lulu.
-Dooobra- powiedziała swoim wesołym tonem wpychając się między przyjaciółką a nowym nabytkiem Ligi. Rękoma ich odepchnęła na bezpieczną odległość. Spojrzała ponownie na Teemo.- Od jak dawna tu jesteś?
Zastanowił się.
-Gdzieś od maksymalnie godziny. Byłbym szybciej ale miałem misję.
Trist wyszła z szoku. Zamrugała zdziwiona. Patrzyła w ciszy podczas gdy Chyży Zwiadowca opowiadał trochę o ostatniej misji. Trochę, to znaczy tyle ile mógł bo większość nie powinien nikt znać. Kilkoro bohaterów przysłuchiwało mu się z uwagą, co jakiś czas pytając na różne tematy. W tym czasie Wróżkowa Czarodziejka pociągnęła Dumną Kanonierkę na bok.
-Wszystko w porządku? Nieźle nas wystraszyłaś z tym niedoszłym zgnieceniem przez to żelastwo.- Spojrzała na nią zmartwiona.
-Nie, jest dobrze. Przecież stoję przed tobą żywa, co nie?- Uśmiechnęła się do fioletowłosej pocieszająco. W tym czasie w trakcie nowy bohater skończył odpowiadać na rozmaite pytania i szturchnął Yordla z irokezem, który akurat umawiał się na najbliższą okazję ze swoim przyjacielem jakim jest Yordl wiecznie bawiący się czymś wybuchowym. Spojrzał nieco do góry. Rumble zawsze był mały w stosunku do innych, nawet dla Yordli. W przeciwieństwie do niego, Teemo akurat był wyższy, czoło Rumble'a sięgało mu do nosa.
-Ta?
-Kim jest ta z fioletowymi włosami, co gada z Tristaną?
-To Lulu, Wróżkowa Czarodziejka.
-Są przyjaciółkami?
-Pewnie. A co?
-Przyjaźń jest piękna- westchnął mówiąc cicho do siebie. Rumble poczuł ukłucie niepokoju. Samo zaciekawione spojrzenie jakim obdarowywał białowłosą irytowało go. Fakt, zerwali ale to nie znaczyło, że ich uczucie się zmieniło. W tamtej chwili, Rumble najzwyczajniej w świecie poczuł się zazdrosny.- Tak właściwie nie wiem jak się nazywasz. Powiesz mi?
-Rumble. A to Ziggs- wskazując kciukiem na wyszczerzonego Yordla za nim.
-On jest znany jako Zmechanizowany Zabijaka. Ja to Hextechowy Saper.
-Prawdę mówiąc, niewiele o tobie słyszałem Rumble- powiedział szczerze. Zwrócił się do Ziggs'a.- Skąd taki przydomek?
-Słabość do materiałów wybuchowych.
-Bombowo- uśmiechnął się nowy. Rumble poczuł się urażony na słowa Teemo. Mało znany był? Kiedy on głowił się nad tym, podeszła do nich Tristana.
-Ziggs, Lulu prosiła przekazać, czy mógłbyś pomóc jej z jednym meblem. Chyba chce się go pozbyć w twój sposób.
-Już idę!
To powiedziawszy zniknął z pola widzenia. Dumna Kanonierka rozejrzała się ale nigdzie nie mogła dostrzec śladu po nim. Zwróciła się zatem do Teemo.
-Ktoś oprowadzał cię po budynkach?- Przecząco pokręcił głową. - Rumble, będziesz teraz coś robił? Może...
-Musze jak najszybciej poprawić wyrzutnie harpunów. Sry.- Ledwie to powiedział i od razu pożałował swojej decyzji. Harpuny mogły poczekać ale nie chciał znajdować się w towarzystwie Chyżego Zwiadowcy. Sytuacja zmieniła się na jego niekorzyść, ponieważ tym razem Trist powiedziała coś, co jeszcze bardziej zepsuło mu humor.
-To w takim razie może ja ciebie oprowadzę? Jeśli nie masz nic przeciwko.
-Nie chcę się narzucać. Nie zmienia to twoich planów?
Wzruszyła ramionami.
-I tak nie miałam co robić. To jak będzie?
-Skoro tak, to z przyjemnością skorzystam z propozycji.
W ten sposób, Rumble został sam. Przez ramię spojrzał jak tamta dwójka prowadziła ożywioną rozmowę. Zanim zdążyli się znacząco oddalić, Tristana się obróciła i pomachała mu. Chciał odmachać ale tylko patrzył na nią zwrócony do nich tyłem. Jak tylko stracił ich z oczu, odszedł w kierunku znanym tylko sobie. Prawie dostał zawału, kiedy Lulu wyskoczyła na niego. Próbując uspokoić tętno, spojrzał na nią zły.
-Czego chcesz?
-Dlaczego nie poszedłeś z nimi?- Wskazała dłonią gdzie niedawno stał Teemo z Tristaną.
-Mam coś do zrobienia.
-Jasne- przewróciła oczami. Po chwili zaczęła się śmiać.- Ale przyznaj, że jesteś zazdrosny.
-C-Co? Nie jestem zazdrosny!
-Jesteś!- Wytknęła mu palcem zanim się ulotniła śmiejąc się.



Może to dziwne, ale aż miło się pisze widząc oczami wyobraźni co się dzieje. Takie to fajne xD

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 28 - Spotkanie kolegów po fachu. Kolejny bohater!

Myślałam bardziej, żeby kolejny rozdział napisać w przyszłą sobotę ale tak jakoś mnie natchnęło aby napisać jeszcze dziś. Tylko nie zabijcie mnie za to, co tu będzie się dziać xD


Od feralnego wydarzenia dwojga Yordli minęło raptem parę dni, chociaż wydawało się, że co najmniej upłynęło kilka tygodni. Poza obowiązkiem bycia członkiem Ligi, czyli uczestnictwo wybranych bohaterów w meczach Przywoływaczy, mało kto widział Tristanę czy Rumble'a. Kiedy zapraszało się każdego z osobna wymigali się drobnymi czynnościami: a to trzeba posprzątać czy naprawić.
Bądźmy szczerzy- można było ich łatwo zrozumieć. Praktycznie nigdy rozstania nie są najprzyjemniejsze.
W końcu po, może tygodniu, oboje wyszli bez przymusu. "Co w tym czasie robili?" - pewnie się zastanawiacie. Otóż, Rumble niemal cały czas pracował nad robotem. Było to nawet dowodem przez odgłosy wydawane zza jego drzwi. Stęknięcia, dźwięki upuszczania rzeczy na podłogę, coś przypominające odpalanie rakiety i co parę minut jakieś przekleństwo. Tristana za to skupiła się na zawodowych sprawach - przecież była żołnierzem. Oczywiście, "naprawiła" sobie w pewien sposób psychikę. Nie pytajcie co dokładnie praktykowała...
Lulu próbowała dostać się do przyjaciółki, bezskutecznie od wielu dni. Kiedy przedpołudniem podeszła pod jej drzwi i podniosła rękę aby zapukać, drzwi nagle się otworzyły. Odskoczyła z cichym piskiem. W drzwiach pojawiła się Tristana. Na widok ździebka przerażonej Lulu, zdziwiła się.
-Co się stało?- Zapytała na dzień dobry pomagając jej wstać.
-Jeszcze trochę i zejdę na zawał przez ciebie- wskazała w geście oskarżycielskim palcem na nią.
-Też się ciesze na twój widok.
Po tym obie się zaśmiały. Idąc na spóźnione śniadanie, Lulu co chwila zerkała na Dumną Kanonierkę z lekkim współczuciem. Tylko kilkoro bohaterów, maksymalnie trzech, wiedziało co się stało, że dobrze znana nam dwójka nie wychodziła do innych. Wróżkowa Czarodziejka głowiła się, czemu przyjaciółka była taka pogodna. To było nawet przerażające. W pewnym momencie fioletowowłosa stanęła, przez co białowłosa prawie na nią wpadła. Kilkanaście metrów od nich szli Ziggs i Rumble. Tristana pociągła niczego nie spodziewającą się Lulu i naraz obie już biegły w ich kierunku machając rękoma na powitanie. Nawet jeszcze zaczęły się śmiać. Tamci przystanęli. Wiecznie uśmiechnięty Yordl odezwał się dopiero, kiedy podeszły.
-Co tak długo? Nie wychodziłaś i z nikim nie można było porzucać bomb- powiedział z lekką pretensją ale jego śmiech rozwiał wszystkie wątpliwości.- Nawet jego dopiero przed chwilą wyciągnąłem- wskazał kciukiem na Rumble'a. Trist machnęła ręką.
-Sprawy zawodowe. Dopiero dziś udało mi się wszystko załatwić- mówiła o tym jak o błahostce. Lulu patrzyła na to zdezorientowana ale była szczęśliwa widząc w ją w dobrej formie. Rumble obserwował jej poczynania z lekkim podziwem. Nieźle maskowała uczucia w środku, ale znał ją na tyle, że od razu zrozumiał, co się święci. Wiedział, bo sam stosował tą metodę. Przyjacielsko uderzył Ziggs'a łokciem w żebra.
-I po co były te nerwy? Tylko się umówić i znowu będzie rzucanie bombami.
I tak, cała czwórka ze śmiechem poszła zjeść śniadanie. Oczywiście była lekka awantura kiedy Lulu przez przypadek opluła Rumble'a. Tristana i Ziggs zwijali się ze śmiechu, kiedy zaczął ją gonić w akcie dokonania zemsty. Nie przewidział, że Pix, jej towarzysz włączy się do zabawy. W efekcie teraz to on a nie Lulu, uciekał przed złowrogimi pociskami małego duszka. Po śniadaniu wszyscy wyszli na świeże powietrze. Część bohaterów znajdowała się na placu treningowym a dokładniej, nieopodal niego. Obserwowali niemałe prace budowlane. Podobno teren na ćwiczenia miał być większy. Podczas gdy Lulu, Ziggs i Rumble zajęli się rozmową, Dumna Kanonierka odeszła na od nich kilka metrów aby wymienić kilka zdań z Poppy. Wszyscy wiedzieli, że Żelazną Ambasador czeka od długiego czasu rework, więc Trist, która miała już to za sobą, chciała dodać jej otuchy. Nie wiedziała, czy to poskutkowało, bo emocje na twarzy Poppy były niemal niedostrzegalne. Kiedy odeszła "przyszła nowa wersja", Yordlka o krótkich białych włosach co jakiś czas śledziła ruch prac ale odnosiła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To nawet zrozumiałe, że odruchowo spojrzała w stronę Yordla z irokezem. Nie, to nie on ponieważ był pochłonięty rozmową. Inni też byli zajęci swoimi sprawami, ale wrażenie nie odpuszczało. Tak ja to pochłonęło, że nie patrzyła, co się dzieje nad nią. A powinna.
Spory żelazny kawałek zerwał się z liny. Ktoś wrzasnął. Spojrzała w górę i stanęła jak wryta. Prawie tona leciała wprost na nią. Przyjaciele krzyknęli i próbowali się dostać do niej. Za daleko się znajdowali i parę postaci blokowało im przejście.
Nagle mignęło coś między nogami ludzkich członków Ligi. Oczy co niektórych zarejestrowały jasny beż. Z nienormalną prędkością natarło na Tristanę i kiedy się zetknęli, odrzuciło ich na parę metrów, a jak wylądowali, to jeszcze przeturlali się dobry metr. Nawet dobrze, bo jak tylko Trist została mocno popchnięta, tam gdzie jeszcze niecałą sekundę temu stała, z hukiem spadło żelastwo. Nieznana postać oparła się łokciami o podłoże ale znajdywała się praktycznie na niej. Ta tylko zamrugała oczami, ostrożnie potrzepała głową zanim wzrok jej się wyostrzył do normalności. Dopiero wtedy zrozumiała że nieznany jej Yordl wręcz przygniata ją. Ich twarze były na tej samej wysokości, ledwie parę centymetrów oddalone od siebie.
-Nic ci nie jest?- Zapytał się nieznajomy. Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli przerażone wrzaski. Po paru sekundach dopiero zlazł z niej i pomógł wstać. Lulu podbiegła jako pierwsza i niemal przewróciła już stojącą przyjaciółkę. Rumble jak tylko przybył patrzył na nią wystraszony. Poza tym, że była w szoku, nic jej nie było ale jednak strasznie się bał. Gdyby nie on...Zaraz, kim ów wybawca właściwie był?
Kiedy Dumna Kanonierka wyszła z szoku, przyjrzała się dokładniej temu, komu zawdzięczała życie. Oczywiste, że Yordl, tylko obcy. Jak każdy szanujący się przedstawiciel swojego gatunku miał futro ale koloru jasnego beżu, wręcz taki kremowy z brązowymi kółkami wokół oczu. Na głowie miał zieloną czapkę. Same oczy miał niebieskie a na pyszczku dobrotliwy ale teraz zaniepokojony wyraz twarzy.
-Nie, nie. Wszystko dobrze.- Przetarła głowę.- Kim jesteś?
Nieznajomy uśmiechnął się życzliwie.
-Mówią na mnie Chyży Zwiadowca. Jestem Teemo.

Ta-ta-daaam! Czy tylko ja wyobrażam sobie wszystkich drących się wniebogłosy z frustracji? xD Per Timmers przybył wkurzać wszystkich jak leci xDDDD

-Ten sławny Teemo? Zwiadowca statku matki?- Tristana nie mogła ukryć podziwu. Przecież on był istną legendą w Bandle City. Zwiadowcy statku matki byli na równi stawiani z komandosami Meglinga. Obie jednostki były najlepszymi zrzeszeniami żołnierzy Yordli znane wszystkim mieszkańcom Valoran jak nie całej Runeterrze.
-Czy sławny to nie wiem- wzruszył skromnie ramionami. - A kim ty jesteś?
-To Tristana z komandosów Meglinga. Dumna Kanonierka- od razu powiedziała Lulu. Właścicielka przydomka spojrzała rozbawiona na nią. Teemo spojrzał na nią z szacunkiem.
-To ogromna przyjemność poznać legendę żołnierzy. Zwiadowcy również słyszeli o twoich zasługach dla wojska.
To powiedziawszy lekko się skłonił, biorąc jej dłoń i całując ją lekko w nadgarstek.


I w ten sposób narodziło się kolejne dłuugie opowiadanie. Okej, okej, Teemo miało nie być ale teraz nie byłam w stanie się powstrzymać. Wybaczcie mi za wprowadzenie najbardziej znienawidzonej postaci z całej gry xDDD

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 27 - Tragiczny obrót akcji! Rozstanie!

Na dobry początek ostrzegam że krótka notka będzie tu i na samym końcu xD
Ogólnie przez brak czasu znowu brak odzewu z opowiadaniami, za co jak zawsze przepraszam. A teraz przejdę do sedna: jeśli macie jakieś swoje pomysły na opowiadania a nie chcecie ich pisać (opowiadań) napiszcie mi w komentarzu czy gdzie chcecie, pomysł a ja postaram się go zrealizować w późniejszych częściach :)

Z serii, co można znaleźć w internecie xD

Może i uczestnicy pikniku Yordli wyzdrowieli ale aury co niektórych, były w nieciekawym stanie. W sumie, wszystko przez pierwszy mecz jaki część rozegrała. Oczywiście, Rumble i Tristana trafili znowu, nie wiadomo który raz z rzędu, do tej samej drużyny ale wówczas znaleźli się na innych liniach. Przywoływacz kierujący Zmechanizowanym Zabijaką wysłał go na górną aleję, a Tristana jako strzelec (adc) znalazła się na bocie razem z wspierającą (support) Lulu.
Całe zajście, wydarzyło się na topie, czyli tam gdzie był Rumble. Jako przeciwnika miał Heimerdingera, co niemal od razu wywołało u niego uśmiech. Działo się to wtedy, kiedy walczyli w pojedynkę. W pewnym momencie, niezauważona przez nikogo, Tristana zniszczyła wieżę nieopodal Wielbionego Wynalazcy. Po incydencie, pomachała i znikła przy użyciu Rakietowego Skoku. Dinger się zdenerwował co rozbawiło Zabijakę ale jego następne słowa, całkowicie zgasiły entuzjazm.
-Nawet nie jesteś w stanie zniszczyć wieży! Tylko czekasz na nią. Co z ciebie za Yordl...
Rumble zastygł w miejscu na parę sekund. Okazję chciał wykorzystać przeciwnik ale zapomniał, że mieli w dżungli Shaco. Jak można się domyślić, pojawił się znikąd, posłał w Heimera Zatrutą Kosę i wykończył go. Yordl na machinie otrząsnął się i wrócił do bazy w celu zregenerowania zdrowia i dokupienia porządnych przedmiotów. Z chwilą, kiedy zamierzał opuścić bazą i wrócić na swoją linię, teleportowała się Lulu. Spojrzawszy na niego, szybko kupiła, co niezbędne. Zaraz po tym już zamierzała pobiec w stronę samotnie walczącej Tristany, która właśnie zabiła Miss Fortune, zaśmiała się w swój sposób i rzuciła tylko:
-Nieźle dziś dają w kość.
Mimo, że ostatecznie wygrali, do końca meczu Rumble miał w głowie słowa Dingera. Zresztą nie tylko on. Podobno część bohaterów plotkowało głównie na jego temat. Były takie plotki, że aż ciężko było w nie uwierzyć.
Musiał z nią porozmawiać. To, co zamierzał zrobić, mogłoby się wydawać okrutne. Ale tak powinno być lepiej.
Chyba... Prawda?
Niestety, znalazł ją ćwiczącą z innym bohaterem i nawzajem zauważali u siebie jakieś błędy, które od razu relacjonowali. Wolał z tym poczekać, chociażby do końca treningu. Bezpieczniej zrobić to na osobności, niż przy innych. Nie wiedział, jakiej reakcji może się po niej spodziewać.
Chociaż ciężko było w to uwierzyć, martwił się. Nie chciał wyrządzić jej krzywdy ale po czymś takim, najprawdopodobniej zrobi. Celowo lub nie, ale bardziej prawdopodobne to pierwsze.
Trochę czasu minęło, zanim Tristana wracała. Wyglądała na zmęczoną oraz zadowoloną. Pewnie trening dobrze jej zrobił. Na widok Rumble'a niemal natychmiast się uśmiechnęła.
-Co tu robisz?- Zapytała się podnosząc dłoń aby otworzyć drzwi do siebie.
-Eh...Musimy porozmawiać- odparł nieznanym tonem, niezbyt optymistycznym. Zlustrowała go.
-Brzmi to równie zachęcająco, co danie się poszatkować całej przeciwnej drużynie i jeszcze wskoczyć do paszczy Barona Nashora.
Kiwnięciem głową, pokazała żeby wszedł do środka. Siadając na kanapie obserwował jej poczynania. Zapamiętywał, jak nalewa do szklanki wody żeby ją wypić po kilku sekundach. Po zaspokojeniu pragnienia odłożyła blisko swoją broń i usiadła obok niego.
-To w czym problem?- Zapytała się na wstępie. Nie trzeba było go dobrze znać, ażeby zobaczyć, że walczy ze sobą. W głowie Tristany zapaliła się czerwona lampka- to, co chciał poruszyć, nie mogłoby być przyjemne.
W końcu spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem oczu.
-Mówią  na uboczu...
-Masz na myśli plotki? Nie przejmuj się, są pewnie wyssane z palca- jej próba pocieszenia, prawdopodobnie tylko go dobiła.
-Sporo mówi, że nie potrafimy nic bez siebie zrobić. Że tylko dajemy radę we dwoje.
-Masz na myśli to samo co w przypadku Kindred?
-Coś w ten deseń, chyba.
-Co w tym złego?
-Nie okazują szacunku!- Wybuchnął przez ten swój temperament.
-Co zamierzasz zrobić?- Zapytała się miękko.- Bo widzę, że już coś wymyśliłeś.
-Tak będzie najlepiej dla obojga...
-Ale co?
Z niemałym wysiłkiem ukrył swój smutek zachowując tajemniczy wyraz twarzy.
-Że będziemy na przyjacielskich relacjach. Że nie będziemy razem.
-Co ty mówisz- zapytała się zdziwiona.
-To, co słyszysz. Zresztą...- chciał dodać "nigdy cię nie kochałem" ale to było zbyt wielkie kłamstwo, nawet jak dla niego. Zeskoczył z miejsca.- To tyle miałem do zakomunikowania. Do jutra.
Skierował się do wyjścia. Nie miał odwagi spojrzeć jej wtedy w twarz. Kiedy zamykał jej drzwi, szepnął "Wybacz" i na nogach jak z waty wrócił do siebie. Dopiero kiedy miał pewność, że wejście do niego jest zamknięte, poczuł coś mokrego wokół oczu.

.:League of Legends:. Rumble by N-Lilix

Z zszokowanym spojrzeniem, w którym zionęła pustka, opadł na podłogę. Nie wierzył w to, co przed chwilą zrobił. Wcześniej, nigdy nie pomyślałby nawet, żeby z takiego powodu rozstać się z ukochaną osobą.
Tymczasem Tristana siedziała z pochyloną głową. Lata spędzone w wojsku nauczyły ja wielu rzeczy, w tym ukrywanie w pewnych momentach emocji. Odnosiła wrażenie, że serce jej się rozpadło na pół. W tamtym momencie, na jej twarzy zagościł smutek a z oczu ciekły strużki łez.

W tym samym czasie, gdzieś w innym skrzydle

Heimerdinger siedział w fotelu z wzrokiem utkwionym w suficie. Naprzeciw niego siedział w cieniu jakiś Yordl.
-Jesteś pewien, że zrobi coś takiego?- Zapytała się tajemnicza postać.
-Znam go dobrze, na pewno to zrobi. Tylko trzeba poczekać, aż ten patałach Rumble nam nieświadomie pomoże...
Raczej nie zdawali sobie sprawy, że za drzwiami podsłuchuje ich od dłuższego czasu inna postać...


Co planuje Heimerdinger? Kim jest tajemniczy rozmówca Wielbionego Wynalazcy i szpieg za drzwiami? Co ma wspólnego z tym Rumble?
Na część z tych pytań dowiecie się wkrótce!


Nawet nie wiecie ile czasu szukałam innego pomysłu na kolejny rozdział T^T. W tym praktycznie jest sam smutek. Z drugiej strony, otwiera ta część nowe możliwości...Także kolejna część powinna być szybko :)

piątek, 11 września 2015

Rozdział 26 - Apsiiik!

Na początek pragnę Was przeprosić za prawie 3 miesiące braku jakiegokolwiek wpisu - całe wakacje spędziłam poza domem przez co miałam mocno ograniczony dostęp do internetu, no i rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Mogę dopiero dzisiaj, jak jestem chora xD.


Chyba wszyscy bohaterowie odetchnęli z ulgą, kiedy dowiedzieli się, że przez cały dzień będą prowadzone prace techniczne. Oznaczało to tyle, iż rozgrywki na ten dzień miały być odwołane. Z tejże wiadomości cieszyły się zdecydowanie najbardziej Yordle, ponieważ każdy z nich był przeziębiony po wczorajszym pikniku, a dokładniej przez wojnę na balony z wodą.
Lulu praktycznie nie opuszczała swojego łóżka. Veigar niemal cały czas spał. Gnar zwinął się w kulkę i tak został przez dłuższy czas. Kennen'owi z kolei nie chciało się szarżować jak zwykle jako taka iskierka. Poppy odłożyła wszystkie obowiązki związane ze stanowiskiem ambasador. Ziggs zachowywał się w sumie bez różnicy - bawił się ładunkami wybuchowymi ze swoim jakże uroczym uśmiechem, ale jednak nie wychodził nigdzie. Amumu miał jeszcze większego pecha niż zazwyczaj. Corki rozmawiał z Heimerdingerem, który swoją drogą nie skarżył się na zdrowie, jako iż nie uczestniczył w pikniku poprzedniego dnia.
Tristana nie ruszała się nigdzie bez gorącego napoju i paczką chusteczek. Jak zajrzała do Rumble'a, od razu się uśmiechnęła. Akurat on miał najlepsze sytuacje będąc chorym. Nie dość, że był bardziej poirytowany, to wręcz znęcał się nad każdym urządzeniem, które wpadło mu w te jego łapki, co wyglądało komicznie. Nawet fryzura była oklapnięta, co wywoływało śmiech.
Weszła bez pukania i, cicho wchodząc, usiadła w fotelu obserwując Yordla. Zabrał się wtedy za swoją bojową maszynę, która stroiła fochy nie strzelając harpunami. Zły uderzał kluczem o wyrzutnię, a kiedy to nie poskutkowało, zaczął ją wyzywać.
-A potem się dziwisz, że cię nie słucha -powiedziała rozbawiona by po chwili użyć chusteczki do nosa. Odwrócił się w jej kierunku. Nawet swój pyszczek miał ubrudzony od smaru (?). W końcu Dumna Kanonierka nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Poczekał aż będzie cicho i zapytał zaciekawiony wycierając brud z twarzy.
-Jak długo tu jesteś?
-Weszłam na słowa "Co za złom"- przedrzeźniała go udając jego głos. Teraz to ten cicho się zaśmiał.
-Gdybyś przyszła szybciej, byłabyś świadkiem porządnej wiązanki.
-Tej o Heimerze? Nie musiałam tu być, jak szłam to przez drzwi ją słyszałam. Swoją drogą, całkiem długa była- zauważyła szybko wypijając trochę czegoś swojego ciepłego.
-Długa? Ta akurat była króciutka, gdyby nie to, że sprężyna nagle wystrzeliła mi przed nosem, byłaby znaacznie dłuższa- przeciągnął przedostatnie słowo celowo z chytrym uśmiechem. Nagle ziewnął.
-Ziewaj tak, ziewaj a ci coś tam wleci- skwitowała, smarkając.
-Smacznego- odgryzł jej się, na co ta się skrzywiła.
-To było obrzydliwe z twojej strony.
-A z twojej już nie?
-W każdym razie mniej od tego "smacznego".
Nastała chwila ciszy, która trwała maksymalnie kilka sekund, bo po chwili do pokoju w którym się znajdywali, wleciała Anivia, Kriofeniks. Wraz z nią, wleciał ziąb. Podleciała i wylądowała w ich pobliżu wyciągając zza skrzydła kopertę.
-Pomylili skrzydła mieszkalne. Miało być dla ciebie- mówiąc to, rzuciła do rąk Zmechanizowanego Zabijaki wiadomość, po czym odleciała. Jak tylko zniknęła z pola widzenia, od razu zaczęli się zmarznięci ogrzewać za pomocą picia Tristany.
-Chyba tylko ci, którzy są przyzwyczajeni do takiego mrozu mogą spokojnie być w pobliżu Anivii.
-Masz na myśli Ashe i paru innych?- Spojrzała na niego kątem złotego oka.
-A jak.
-Mimo wszystko jest naprawdę miła.
-I stara.
-Nie wypominaj jej tego- zastrzygła uszami.
-Ale to jest fakt.
-Co jak co, ale jak jej to powiesz prosto w dziób, nie pomogę ci- uśmiechnęła się ukazując rząd pięknych, białych i zadbanych zębów.
-No wielkie dzięki- udał oburzenie ale po chwili zaczęli się śmiać.

piątek, 26 czerwca 2015

Od Mayumi [$]( ͡° ͜ʖ ͡°) - Rozdział 5 ,,Witaj w domu Jinx''

Przez resztę dnia nie wychodziłam nawet z pokoju. Dobrze, że okazało się iż mamy odwołany trening z racji jakiejś rady. Nie dałabym rady gdziekolwiek wyjść, bynajmniej nie dziś. Musiałam to sobie wszystko przemyśleć jeszcze raz na spokojnie. Po głowie latało mi tylko jedno pytanie - dlaczego? Nie miałam pojęcia, co było powodem tego, że mnie tak okłamał.Przecież w końcu się przyjaźniliśmy.
- Jinx, słońce gdzie Ty się podziewałaś cały dzień? - zapytała z troską Leona, widząc mnie w pokoju.
- Nigdzie. - wytarłam łzy z policzków rękawem od bluzy.
- Płakałaś...- odgarnęła moją grzywkę na bok. - Coś się stało?
- Nic takiego, wspomnienia.
- Nikt Ci nic nie zrobił?
- Nie, coś Ty.Już mi lepiej. - sztucznie się uśmiechnęłam. - Muszę pilnie wrócić do miasta.
- No to masz okazję, Ashe dała Nam kilka dni wolnego przed meczami, od jutra.
- O, świetnie. Dziękuję za troskę. - przytuliłam ją.
- Tylko nie narób głupstw.. - westchnęła. - Dobranoc.
- Wiem co robię. Nie mów tylko nic komu, nawet Shyvanie. - poprosiłam. - Bo zaraz zacznie bez sensu panikować.
- Nie powiem.
- Dziękuję. - przymknęłam czy i po chwili zasnęłam.
Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Po cichu wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zarzuciłam Rybeńkę na ramię, bez niej nie ruszałam się praktycznie nigdzie, i wyszłam na chłodny korytarz.
Gdy wyszłam na dwór, ogarnęło mnie dziwne uczucie pustki. Nigdy nie chodziłam po Zaun sama..
- Pani zamierzała iść sama? Nie ma takiej opcji. - poczułam, że ktoś delikatnie łapie mnie za rękaw od bluzy.
- Skąd wiesz gdzie idę? - mruknęłam.
- Domyślam się. Zawsze chodziliśmy tam razem, to dlaczego mamy to zmieniać? - uśmiechnął się Ekko.
- Nie wiem. Po tym wczoraj..
- Cii. - położył mi palec na ustach. - Nie wspominajmy o tym, skupmy się na tym co mamy do załatwienia. I mam nadzieję, że jak to załatwimy to zaczniesz się częściej uśmiechać marudo.
- Postaram się. - obiecałam.
- Mówiłaś komuś gdzie idziesz?
- Jedynie Leonie. - skierowałam się w stronę drogi w lesie. - Mam do niej zaufanie, nie powie nikomu nic na szczęście. - westchnęłam.
W sumie to cieszyłam się, że nie idę tam sama. Hm, ogólnie się cieszyłam, że w tej całej sytuacji nie jestem sama. Czyżby wracały stare dobre czasy? Może po części, bynajmniej miałam taką nadzieję.
Przez całą drogę panowała ładna pogoda. Bezchmurne niebo, słońce. Ostatni raz tak daleko od instytutu byłam chyba z rok temu, na spacerze w lesie. Gdy wreszcie dotarliśmy do miasta, serce zaczęło mi bić szybciej. Mało się tu zmieniło od tych dwóch lat..
- A więc tak to teraz wygląda..- rozglądnęłam się dookoła siebie.
- Praktycznie to samo, prawda?
- Tak..- przejechałam dłonią po chłodnych murach jednego z budynków. - Dalej tak samo szaro i dziwnie. Tylko coś tu tak pusto.
- Bo jest południe, wszyscy są w pracy, szkołach czy domach. - westchnął. - Zaczekaj tu, pójdę po niego. Mam pewien plan. - zniknął w ciemnym zaułku między kamienicami.
- Mhm, jasne. - przytaknęłam i przeczesałam palcami grzywkę. Ciekawe co się stało z innymi naszymi przyjaciółmi..Lucasem, Caroline..Dalej tu mieszkają, czy się przeprowadzili..?
- Chodź Jinxie. - nim zdążyłam się zorientować, Ekko wrócił i pociągnął mnie za sobą przed siebie.
- Ale dokąd, przecież..- już chciała zaprotestować.
- Tak, tak jak ustaliliśmy przyjdzie za 10 minut do opuszczonej fabryki.
- A co z planem?
- Jest banalny. Ty rozmawiasz, ja się gdzieś schowam i w razie czego Ci pomogę.
-Oh, no dobrze. - w sumie, to mi to pasowało, bo to ja miałam do niego największy żal.
10 minut później, zjawił się i on. Osoba, którą znienawidziłam do tego stopnia,żeby coś mu zrobić. Uśmiechnęłam się do siebie, może trochę niepokojąco, i jak gdyby nigdy nic wyszłam z ciemnego kąta fabryki.
- Proszę, proszę kogo ja widzę. - skrzyżowałam ręce na piersiach i bardziej się uśmiechnęłam.
- Jinx..? Co Ty tu robisz?
- Trochę czasu minęło od ostatniego spotkania, prawda Ajuna? - podeszłam do niego. - Aż dwa lata, dużo no nie? Co tu robię? Powiedzmy, że wróciłam wyrównać rachunki. Mój przyjacielu. - ostatni wyraz wypowiedziałam specjalnie głośno.
- O czym Ty mówisz? - zdziwił się.
- Wiesz, uważałam Cię za przyjaciela, ale przyjaciele się nie okłamują.
- Nigdy Cię nie okłamałem!
- Nie? Nie ośmieszaj się bardziej, wiem wszystko, znam całą prawdę! Po dwóch latach życia w kłamstwie i fałszywym przekonaniu!
- Skąd o tym wiesz..- mruknął.
- Dlaczego? Dlaczego mnie tak okłamałeś? Jaki był powód? I Ty uważałeś się za mojego przyjaciela?
- Dlaczego? Dlatego, że przez te wszystkie lata byłem o Ciebie zazdrosny, bo Cię kochałem! A Ty jak głupia wszędzie z nim chodziłaś! Z nim a nie ze mną!
- Bo go do cholery kochałam! Swoim kłamstwem skrzywdziłeś mnie bardziej niż ktokolwiek inny!Nienawidzę Cię!
- Kochasz go dalej?
- Tak, ale nie potrafię już odbudować naszych relacji przez to co się stało! - krzyknęłam, zapominając zupełnie że jestem tu razem z Ekko. - Mogłeś mi o tym powiedzieć, a nie załatwiać to w taki sposób!
- A Ty dalej swoje widzisz? Minęły dwa lata, a Ty dalej jesteś w nim zakochana! Tamto kłamstwo miało Cię do niego zniechęcić.
- Ale przyciągnęło jeszcze bardziej.Nienawidzę Cię. - rozpłakałam się i chwyciłam za Rybeńkę. - Zdychaj. - wycelowałam w niego, ale nagle poczułam, że ktoś odciąga mnie do tyłu.
- Jinxie, nie warto. Nie warto mieć na sumieniu takiego kogoś, uwierz mi.
- Nienawidzę go.. - zrzuciłam Rybeńkę na podłogę i bardziej się rozpłakałam.
- Cii, już dobrze. Nie płacz. - przytulił mnie mocno do siebie. - Wszystko się jakoś ułoży. - pogłaskał mnie po głowie.
- Nie..nawidzę..-  trochę się uspokoiłam.
- Naprawimy to razem. A teraz chodź już stąd.
- Razem. - podniosłam wyrzutnię rakiet z podłogi i bez słowa wyszłam na zewnątrz. W sumie miał rację, nie warto by było mieć takiego kogoś na sumieniu. Mimo wszystko, po tej całej sytuacji poczułam się lepiej, odzyskałam jakiś wewnętrzny spokój. Byłam jakaś spokojniejsza o to co będzie dalej.

Rozdział 25 - Piknik Yordli

Tadaa! Rozdział przerywa serię XD
Rozdział inspirowany "odcinkiem" pewnej gry.


Trójka znajomych w dalszym ciągu zabawiała się materiałami wybuchowymi, do momentu kiedy wparowała do części mieszkalnej Ziggs'a Lulu. Na widok jej i szerokiemu uśmiechowi goszczącego na jej buźce <który swoją drogą dorównywał Ziggs'owi XD> można było się łatwo domyślić, że coś się szykuje. Mieli rację. Jak tylko Wróżkowa Czarodziejka przewróciła ich, pomachała czymś w dłoni przed ich nosami.
-Zbierajcie się, zbierajcie! Piknik!
-Lulu, możesz z nas zejść? Nie to, że źle ci życzę ale chyba poleje się krew - powiedziała ostrożnie Tristana patrząc na Zmechanizowanego Zabijakę, a dokładniej na wyraz jego oczu. Raczej niezbyt przyjemna przyszłość szykowała się dla Lulu jeśli by z nich szybko nie zeszła. Tamta chyba domyślała się co się święci, dlatego też szybko zeskoczyła z trójki przyjaciół. Po otrzepaniu się, spojrzeli na nią z zapytaniem w oczach. To znaczy Dumna Kanonierka bo Ziggs jak zwykle się szczerzył a Rumble gdyby miał karabiny zamiast oczu, Lulu leżała by już 5 metrów pod ziemią.
W każdym razie, Lulu radośnie klasnęła w dłonie i powiedziała wesoło:
-Robimy piknik! Wszyscy bohaterowie organizują kilka wielkich naraz! Dla Yordli jest osobny, na wyłączność!
-Wszyscy są zaproszeni? Wszyscy będą? - Rumble nie podzielał jej entuzjazmu. Ta chyba czytała mu w myślach, bo dodała po chwili:
-Spokojnie, Heimerdinger odmówił uczestnictwa. Coś niby, że ma do zrobienia parę własnych spraw...To jak? Idziecie? Bo reszta już się zebrała.
-Jasne- powiedziała za pozostałych Tristana. Po chwili już ich ciągła za nadgarstki i niedługo po tym, zbliżali się do pozostałych uczestników pikniku. Zauważyli parę ciekawostek - nikt nie miał przy sobie swoich broni ani amunicji. Wszyscy chcieli się cieszyć wolnym czasem. I dlatego na dzień dobry, Lulu, Poppy i Trist rozłożyły wszytko a w tym samym czasie Rumble z Kennenem zajmowali się rozpalaniem niewielkiego grilla. Klasyczną metodą zajęłoby to długi okres czasu ale Serce Nawałnicy nieco się zdenerwował kiedy już 6 zapałka zgasła zanim została wrzucona w celu rozpalenia, więc cisnął niewielkim piorunem w złośliwy grill. Podziałało. Od razu zaczął ładnie się palić.
Skoro ledwo co położyli przekąski na grilla, a mieli sporo czasu zanim będą gotowe, część zagłębiła się w rozmowie, inni zaczęli się droczyć ze sobą/ bawić a co niektórzy, tak jak Rumble zwyczajnie położyli się pod drzewem i cieszyło się chwilą. Oczywiście obok niego znalazła się Tristana.
-Wolny dzień z całkiem dopisującą pogodą, brak Dingera...Czego można chcieć więcej?- Rozmarzył się.
-Potyczka z nim w przeciwnikach następnego dnia? - Odpowiedziała na jego pytanie z trudem hamując śmiech. Otworzył oko i spojrzał na nią z uśmiechem.
-Czytasz mi w myślach.
-Ej, chodźcie! Wszystko jest gotowe!
Po chwili każdy brał na talerz na co miał ochotę. Kiedy tylko usiedli, zaczęła się wojna o dodatki do potraw. Wszystko latało z rąk do rąk. Zanim Tristana zdążyła wziąć pierwszy kęs sałatki, Kennen poprosił ją, aby mu podała sól.
-Dacie mi ziółka?- Zapytała się Lulu, na co Poppy od razu jej je podała.
Z Gnarem sprawa wyglądała nieco inaczej. Zamiast z talerza, wziął swój kawałek mięsa w małe rączki z jadł tak zadowolony z siebie. Wszyscy znając fakt, iż potrafi się zmienić w Mega - Gnara, dawali mu to o co aktualnie prosił, chociaż ciężko było go zrozumieć, skoro używał swojego języka, który mało kto rozumiał. W oczekiwaniu na kolejną partię dań, Lulu zaczęła się bawić z Brakującym Ogniwem rzucając mu jego bumerang. Tą zabawę można było porównać do aportowania, nic więc dziwnego, że kilka innych postaci po chwili do nich dołączyło. Wszyscy świetnie się bawili, ewentualnie odpoczywali w błogim zadowoleniu aczkolwiek nikt nie narzekał. Kiedy skończyły się posiłki z grilla a on sam powoli gasł, Ziggs gdzieś zniknął. Zanim zorientowali się co się dzieje, wrócił rzucając balonami z wodą w Yordli. Było parę wrzasków ale nikt nie pozostawał dłużny. Ponieważ Ziggs kogoś uprosił, aby przytargać olbrzymie pudło z balonami z wodą, każdy chwycił po kilka sztuk i zaczęła się iście mokra zabawa. Każdy w każdego rzucał balonami, przez co wszyscy ociekali wodą wielce zadowoleni. Niestety, sielanka skończyła się parunastu minutach kiedy zabrakło już materiałów.
Dzień zbliżał się ku końcowi, przez co pozbierali wszystko i bohaterowie wracali do siebie. W przypadku Yordli, które jak tylko znalazły się u siebie natychmiast zmieniły ubrania, wytarły się dając wszystko do wysuszenia. Rumble przeczesał sobie rozwaloną fryzurę popijając gorący napój. Tak samo było u Tristany, która opatulona w koc piła coś na rozgrzanie.
Jedno było pewne - nikt nie mógł narzekać na brak wydarzeń i emocji. Wszystko było udane.

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Mayumi [$]( ͡° ͜ʖ ͡°) - Rozdział 4 ,,Czas na wyjaśnienia''

Mimo całej zaistniałej sytuacji, ja nadal wierzyłam w to, że będzie lepiej. I pomyśleć, że jedna rozmowa wszystko popsuła...Kiedy tak sobie rozmyślałam, do pokoju po cichu wróciła Shyvana. Wywróciłam oczami do góry i obróciłam się na bok. Jedyne o czym teraz marzyłam, to sen.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspana wstałam z łóżka i poszłam otworzyć.
- Pantheon? Wiesz która jest godzina? - zapytałam Rakkoriańskiego wojownika.
- No gdzieś tak po ósmej pewnie.
- Własnie. Co chciałeś? - ziewnęłam.
- Yyy...Ja do Leony. - mruknął. No tak, a do kogo by innego.
- Ona śpi...Ale jak chcesz popatrzeć jak śpi to zapraszam. - Wpuściłam go do środka. - Hola, hola panie ważny, a co ON tu robi? - syknęłam wskazując na Dravena.
- Bo ja wiem? Chciał czegoś od Ciebie. - wojownik wzruszył ramionami. Super, jeszcze brakowało tu tego idioty...
- Słucham. - mruknęłam, niechętnie wychodząc na korytarz.
- Chciałem tylko zobaczyć jak się ma moja ukochana. - oparł się o ścianę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Mówiłam Ci już coś na ten temat.
- Co z tego? Ja zawsze dostaję to, co chcę. - mruknął pewnie.
- Daj mi spokój, ostrzegam po raz ostatni.
- Bo co? Bo coś mi zrobisz? - zaśmiał się. - Mi się nie odmawia.
- To czas zmienić tą zasadę.
- Nie odpuszczę sobie Ciebie tak łatwo. Nigdy. - syknął.
- Skończyłam tą denną rozmowę. - wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. O rana jakieś problemy, pięknie.
Będąc myślami zupełnie gdzie indziej, po śniadaniu udałam się na lekcję magii. Położyłam książki na stół i usiadłam obok Ekko.
- Stało się coś Jinxie? - zapytał wyraźnie zmartwiony moim zachowaniem.
- Znów Draven, nic takiego. - westchnęłam.
- Coś Ci zrobił?
- Nie,jeszcze nie.
- Nie pozwolę temu palantowi Cię tknąć. - mruknął. - To znaczy nie chcę, żeby Ci się coś stało...
- Spokojnie, jest okej. - nawet się uśmiechnęłam,
- Po lekcji muszę Ci coś pokazać.
- Co takiego? - zaciekawiłam się.
- Nie umiem tego określić, ale jest to coś w stylu skoku w przeszłość.
- Znów kombinujesz coś z czasem?
- Nie bez powodu nazywają mnie geniuszem z Zaun. - Zaśmiał się. - Odkryłem to ostatnio, ale teraz chcę, żebyś przy tym była. - jego oczy błysnęły jak gwiazdki.
- Obiecuję, będę. - szepnęłam, bo do sali weszła nasza nauczycielka od magii, Ahri. Lisiczka przywitała się z Nami grzecznie i zaczęła lekcję. Lubiłam jej słuchać, była jedną z normalniejszych tu nauczycieli. Nie dało się jej nie lubić. Mimo tego, nie potrafiłam się kompletnie skupić na lekcji.
Po godzinie wyszliśmy już z sali, na godzinną przerwę przed treningiem. Bez słowa poszłam za Ekko do pustego korytarza w drugiej części Instytutu.
- Zamknij oczy. - poprosił i złapał mnie za rękę.
- Mhm. - mruknęłam i je zamknęłam. Chwilę później usłyszałam tylko dziwny świst i chłodny podmuch wiatru. Kiedy zdziwiona otworzyłam oczy, byliśmy na jednej z uliczek w Zaun. - Jak my...
- To tylko nasz wspomnienia. - wyjaśnił. - To co było kilka lat temu, zobacz. - wskazał przed siebie. Przed nami byliśmy...my...szliśmy gdzieś, ciągle się do siebie uśmiechając.
- Pamiętam, wtedy, tego dnia uciekliśmy z sierocińca, i całą noc chodziliśmy bez sensu po mieście, bo nie mieliśmy się gdzie podziać...Ale wtedy...- pociągnęłam go za sobą w stronę Nas z przeszłości. - On to zepsuł.
- Ajuna..?
- Tak. - Mruknęłam. - Chciał ze mną pogadać na osobności, gdyby mi tego nie powiedział, może byłoby jak dawniej. Widzisz? Właśnie mówi mi, że tak naprawdę byłam częścią waszego zakładu, że nie traktowałeś mnie nigdy poważnie, tylko jak zwykłą dziewczynę a nie jak przyjaciółkę. I że jesteś z tą szmatą Janną. O, teraz mówię Ci, że muszę zniknąć z miasta, bo mam duże problemy i zapłakana uciekam. Wiesz dlaczego dołączyłam do Instytutu? Żeby się jakoś po tym pozbierać i o Tobie nie myśleć. Wiesz ile nocy przepłakałam? Dalej mam w głowie te słowa Ajuny! Kiedy też zacząłeś tam naukę, wszystko wróciło. Wszystko. Bo byłeś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem z dzieciństwa. Sama Twoja obecność powodowała u mnie uśmiech na twarzy. Byłeś dla mnie idealnym chłopakiem, a ten pojeb wszystko zepsuł! Nienawidzę go za to! - rozpłakałam się.
- O czym Ty mówisz Jinxie..Jaki do cholery zakład...? - po jego policzku spłynęła łza. - Nigdy nie było żadnego zakładu...Janna nigdy mi się nie podobała, bo podobałaś mi się jedynie Ty...Czyli dlatego wtedy nie chciałaś ze mną być, tak?
- Słucham...Jak nie było...czyli...- byłam w szoku tym co powiedział. - Zabierz mnie stąd proszę!Za dużo tego wszystkiego! - zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byliśmy z powrotem w Instytucie.
- Jinxie, przepraszam..- klęknął przede mną. - Ja Cię..
- Mam dość, daj mi spokój! Wszystko Nam zepsuł, pożałuje tego! Dlaczego mnie tak okłamał...
- Nie wiem dlaczego, ale też chciałbym to wiedzieć...Przecież możemy to naprawić..
- To za bardzo boli, nigdy się tyle nie nacierpiałam co wtedy! Dość...- dalej płacząc, pobiegłam przed siebie w ciemny korytarz , zostawiając Ekko samego.
- Mieliśmy to naprawić razem...Razem, bo Cię nadal nieprzerwanie kocham...-mruknął za mną, ale ja go już nie słyszałam.
Weszłam do pokoju i cała się trzęsąc, usiadłam na łóżku. Nic już nie rozumiałam. Po dwóch latach dowiaduję się nagle prawdy, która jest zupełnie inna...Ale dlaczego Ajuna, który uważał się za mojego ,,przyjaciela'' tak mnie okłamał ? Dlaczego tak bardzo nie chciał, żebym była z Ekko?
Czasem żałowałam, że stamtąd uciekłam. Dziwne? Trochę, ale może gdybym nie uciekła, to prawda wyszłaby na jaw szybciej i teraz byłabym...Ech.
Ale czy teraz, po tak długim czasie, da się to naprawić? Na razie wiedziałam tylko jedno - czas wybrać się do Zaun i wyrównać rachunki.


Hehe, jak ja uwielbiam zwroty akcji aby się na kimś zemścić *-*
Tak inną drogą, to na serio nieźle piszesz :) W ramach dopingu, dodaje znaleziony obrazek

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Mayumi [$]( ͡° ͜ʖ ͡°) - Rozdział 3 ,, Powrót do przeszłości ''

Kiedy przechadzałam się pustymi alejami na Summoner's Rift, łzy zaczęły mimowolnie cieknąć mi po policzkach. Było ciemno, a drogę oświetlały jedynie świetliki. Czułam się dziwnie.
- Rybeńko - zwróciłam się do wyrzutni rakiet. - Dlaczego to musi być takie trudne? Dlaczego ja byłam wtedy taka głupia..? - szepnęłam i się rozpłakałam. Usiadłam na trawie i podkuliłam kolana pod buzię. - Tak bardzo bym chciała, żeby było tak jak dawniej.. Żebyśmy znów byli tacy jak kiedyś. Żebyśmy chodzili wszędzie razem, grali w głupie karty i...
- I patrzyli razem w gwiazdy Jinxie?
Podniosłam głowę do góry.
- Ekko..- szepnęłam tylko widząc chłopca obok siebie. - Tak..
- Też bym chciał. Bardzo..em..dlaczego nie ma Cię na przyjęciu? - szybko zmienił temat siadając obok mnie.
- To nie dla mnie, wolę posiedzieć w ciszy. A Ty? - wytarłam łzy z policzków.
- Też. Wiesz..przepraszam,że byłem wobec Ciebie taki..no wiesz..ale..
- Nic się nie stało.. Ale..?
- Nieważne. Pamiętasz jak dawniej spędzaliśmy każdy wieczory?
- Mhm. Właśnie tak. - spojrzałam w niebo.
- No, prawie każdy. Bo były też takie, które spędzaliśmy w mieście, trochę łamiąc prawo.
- Trochę? - zaśmiałam się nawet.
- Tęskniłem za  tym..- westchnął. - Wracamy do nich na salę? Razem..
- Ym..tak, chodź. - wstałam z trawy i podniosłam Rybeńkę.
Nie wzbudzając podejrzeń, wróciliśmy na przyjęcie. W sumie cieszyłam się, że go tam spotkałam, ale też pewnie słyszał wszystko co mówiłam.. Jednakże, czułam się o niebo lepiej.
- Jinx, tu jesteś! Wszędzie Cię szukałam, gdzie byłaś? - podeszła do mnie Shyvana.
- Tu i tam..- uśmiechnęłam się spoglądając na Ekko.
- Mniejsza z tym. Szykuje się wojna z Demacią..
- Co? Skąd Ty o tym wiesz? - zdziwiłam się.
- Od Ashe.. Przecież my nie damy rady..
- Dlatego musimy więcej trenować. - wtrącił się Ekko. - Ja już Wam nie przeszkadzam, do zobaczenia Jinxie. - uśmiechnął się do mnie i zniknął w tłumie.
- Jutro trening. Nawet dwa, i lekcja magii. - wyliczała Shyvana.
- Taa rozumiem. - przytaknęłam,ale tak naprawdę mało mnie to obchodziło.

Po skończonym przyjęciu, wszyscy udali się do swoich pokoi. Było już dobre kilka minut po północy, a po mojej przyjaciółce nie było ani śladu. Pewnie nic jej nie jest, ale czułam, że muszę jej poszukać. Po cichu, żeby nie obudzić Leony, wyszłam na chłodny i pusty korytarz Instytutu. Rozglądnęłam się dookoła. Pusto. Czyli może być tylko w jednym miejscu. Zeszłam po schodach na niższe piętro. Nagle usłyszałam za sobą dźwięk kroków. Stanęłam w miejscu i się odwróciłam.
- Czy Ty mnie śledzisz? - zapytałam z oburzeniem z głosie, krzyżując ręce na piersiach.
- Ja? Nie,nie..Oszalałaś? - bronił się Ekko, ale był jakoś za mało przekonywujący.
- To co tu robisz?
- Nic takiego, Wukong po prostu ma gościa więc postanowiłem im nie przeszkadzać. Gdzieś tu powinien kręcić się jeszcze Teemo.
- Ten gość to chyba Shyvana, której szukam. No nic, trudno..
- Jinxie?
- Tak?
- Pamiętasz, co kiedyś ode mnie dostałaś?
- Tak..łańcuszek z zawieszką w kształcie amunicji do chyba karabinu..A le cholera, zgubiłam go gdzieś w tym magazynie..
- Daj mi rękę. - poprosił. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku a on położył mi na niej mój łańcuszek.
- Mój..skąd Ty to..
- Znalazłem go kilka dni później właśnie tam, ale Ciebie już nie było w Zaun...
- Oh Ekko..- podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. - Dziękuję..
- Będzie Ci o mnie przypominał. - westchnął.
- Nie musi przypominać, pamiętałam zawsze. Szkoda, że to wtedy tak wyszło.. Przepraszam.
- To?
- To..wiesz co.. Wieczór,puste uliczki,północ..
- Ahh, to.. Było,minęło. To ja przepraszam, za dużo sobie wyobrażałem.
- Nie, to ja po prostu stchórzyłam. - mruknęłam. - Ale obiecałam sobie, że kiedyś to naprawię.
- Kiedyś naprawimy to razem. - poprawił i się uśmiechnął.
- Tak, razem. Pójdę już. - zmieszana całą sytuacją wolałam wrócić do pokoju.
- No to..do zobaczenia jutro na lekcji.
- Tak, dobranoc.
- Jinx?
- Tak?
- Dziękuję. - mruknął i poszedł w drugą stronę. Weszłam po schodach na górne piętro. Zacisnęłam w dłoni łańcuszek i nawet się uśmiechnęłam. Miałam nadzieję, że wszystko będzie tak jak dawniej. Ale przecież mówią, że nadzieja to matka głupich.


Teraz na serio zaczynam się bać, że przejmą mi bloga XD
Hahaha, wstawiłam - przecież ostrzegałam XD

Od Mayumi [$]( ͡° ͜ʖ ͡°) - Rozdział 2 ,,I żeby było jak dawniej''

- Proszę, proszę.. Słynna siostra Vi.. A może raczej stuknięta kryminalistka? - mruknęła Luxanna.
- Daj spokój czas to załatwić. - Garen zamachnął się na mnie i Leonę, ale brązowowłosa wojowniczka zdołała obronić Nas obie. Zacisnęłam dłonie na wyrzutni rakiet.
- Rybeńko, czas na porządki. - uśmiechnęłam się i strzeliłam rakietą wprost w Garena. Trafiłam, ale obrażenia nie były aż tak poważne, by go wyeliminować. Wtem oślepiający błysk odrzucił mnie do tyłu.
- Jinx, w porządku? - krzyknęła Leona,odpierając kolejno ataki Lux i Garena.
- Tak. - odetchnęłam i wstałam. Widząc, że czarodziejka ledwo daje radę, mruknęłam tylko. - Papatki Lux. - strzeliłam w nią różową rakietą, która powaliła ją na ziemię. Wyeliminowana. Sama nie miałam też dużo zdrowia, ale postanowiłam dalej walczyć. Chwilę później straciłam też Leonę. Zostałam na linii sama z rycerzem z Demacii, który biegł wprost na mnie.
- Na razie wariatko. - Uderzył mnie z zamachu, a ja bezsilnie upadłam na miękką trawę. To był mój koniec..Zamachnął się, żeby mnie dobić, lecz wtedy przed moimi oczami błysnęło coś zielonego, co po uderzeniu w zbroję Garena wydało głuchy odgłos. Poczułam, że ktoś delikatnie podnosi mnie do góry. Otworzyłam oczy i..
- Ekko..- szepnęłam widząc chłopca obok siebie.
- Dokończmy to razem i spadajmy już stąd. - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.
- Do dzieła Rybeńko! - przytuliłam wyrzutnię rakiet i zaczęłam strzelać w Garena pojedynczymi pociskami. Kiedy rycerz z Demacii miał już resztę życia, Ekko załatwił go do końca, celując w niego swoim Czasowstrzymywaczem. Garen zniknął z Summoner's Rift, a ja odetchnęłam. - Dziękuję. - rzuciłam w stronę chłopca i przytulając Rybeńkę, zaczęłam iść w stronę bazy.
- Brawo Jinx. Szybko się uczysz. - pochwaliła mnie Ashe.
- Sama nie dałabym rady. - spojrzałam na Ekko.
- Ładnie to razem rozegraliście. Tworzycie na linii niezły duet. Tak macie grać na każdym treningu i meczach. Możecie się rozejść do pokoi, na dziś to koniec. I przypominam o wieczornym przyjęciu. - dodała łuczniczka.
- Jinxy, gratuluję! - nagle przy mnie znalazła się Shyvana.
- Weź przestań..
- I właśnie dlatego powinnaś być na przyjęciu. Powód Twojego pojawienia się właśnie rozmawia z Wukongiem. - wskazała za siebie.
- I co ja mam z Nim tam robić? - mruknęłam wchodząc do naszego pokoju.
- Porozmawiać. Sama mówiłaś, że byś chciała żeby było tak jak za czasów w Zaun.
- Shyvana ma rację. - Wtrąciła się nagle Leona. - Samo nic nie przyjdzie.
- A wiesz, że on też by chciał, żeby było między Wami tak jak kiedyś? Zanim każde z Was poszło w swoją stronę. - ZOdparła smoczyca.
- A Ty skąd to wiesz? - zdziwiłam się.
- Wukong mi mówił. Przecież Ekko to jego najlepszy przyjaciel.
- Mówił coś jeszcze? - dopytywałam.
- Nie powiem Ci głupia wariatko.
- Shyvana! - skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam obrażoną minę. - Mów. -Rzuciłam w nią poduszką.
- Nie. - powtórzyła. - Kiedyś się na pewno dowiesz. Koniec tematu. Ja idę się przyszykować.
- Świetnie - mruknęłam i się przebrałam.
- Jinx.. Czy Ty masz zamiar tak iść? - jęknęła Shyvana, robiąc dziwną minę.
- Tak..? To, że Ty idziesz w sukience moja droga, nie znaczy, że ja też. - wyjaśniłam.
- Idę w sukience, bo..
- Bo?
- Bo Wukong mówił, że ładnie w niej wyglądam. - rozpromieniła się.
- Rzygam już tą waszą miłością. - wykrzywiłam się.
- Zazdrościsz.
- A mam czego?
- Zazdrościsz, bo ten Twój Ekko woli Jannę, niż Ciebie- mruknęła. Au..tu zabolało..bardzo. - Jinx..przepraszam, nie chciałam..- posmutniała.
- Nic się nie stało, w końcu masz rację. - zrobiłam dobrą minę do złej gry. - Idziemy?
- Tak..- powiedziała zakłopotana. Zarzuciłam Rybeńkę na ramię i wyszłyśmy z pokoju. Całą drogę na główną salę, przebyłyśmy w ciszy. Weszłyśmy do środka, byli tu wszyscy uczniowie Instytutu. No, prawie wszyscy.
Stanęłam pod ścianą i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Wszyscy byli tacy radośni i uśmiechnięci. Tylko ja nie miałam powodów do radości. Mój wzrok zatrzymał się na Shyvanie i Wukongu. Wyglądali razem bardzo ładnie, pasowali do siebie.
- Pieprzę to wasze całe przyjęcie. - mruknęłam i opuściłam salę, po czym udałam się w kierunku Summoner's Rift.


Kto jest za tym, że miło się to czyta, proszony jest o zostawienie komentarza :D
A tak na poważnie - zaczynam się bać o swojego bloga bo naprawdę wciąga XD

Od Mayumi [$]( ͡° ͜ʖ ͡°) - Rozdział 1 ,,Przywrócone wspomnienia''


Tęskniłam za Zaun. I to nie dlatego, że źle się czułam w Instytucie,tylko dlatego, że tam czułam się po prostu najlepiej, mimo tego,że mieszkałam w sierocińcu. Wiedziałam, że kiedyś tam wrócę..kiedyś na pewno..
Nigdy jakoś nie byłam specjalnie lubianą osobą, zawsze byłam dość zamknięta w sobie, ale to się zmieniło. Z czasem.
Po śmierci moich rodziców, razem z moją siostrą Vi, trafiłyśmy do sierocińca. Tak, mam siostrę. A może raczej już nie, bo z nierozłącznych sióstr stałyśmy się dla siebie największymi wrogami. Wrogami. Vi dołączyła do Instytutu w Demacii, a ja w Nexus. Oba te miasta od lat toczą ze sobą zacięte wojny i tak w kółko. Od tamtego czasu, uprzykrzałam życie mojej siostrze jak tylko mogłam. Ale za czasów w sierocińcu, było najlepiej. We trójkę tworzyliśmy naprawdę zgraną ekipę. Powiedziałam we trójkę? Tak..ja,Vi i...on.Ekko... Dlaczego te wspomnienia tak bolą?
- Przepraszam Jinx, czy mogłabyś wreszcie wrócić do żywych? - z zamyśleń wyrwał mnie głos opiekunki całej mojej grupy, Ashe. Kobieta o śnieżnobiałych włosach spojrzała na mnie spode łba.- O czym tak tam rozmyślasz?
- O..o Ek..- w porę ugryzłam się w język.- O dzisiejszym ekscytującym treningu, proszę pani.
- Dobrze Jinx,pomyślisz za chwilę, ale teraz jeszcze proszę Cię, słuchaj.
- Mhm, przepraszam.- westchnęłam.Nie potrafiłam dać sobie z tym spokoju. Nie potrafiłam? A może nie chciałam?
- Wszystko w porządku?- spytała Shyvana. Moja jedyna przyjaciółka.
- Nie mogę tak dłużej, rozumiesz? To zaczyna przeradzać się w obsesję..- złapałam się za głowę.
- Na jakim punkcie?-dopytywała.
- Raczej na czyim..
- A więc? -popatrzyła się na mnie może trochę dziwnie, a ja kiwnęłam głową w prawą stronę.
- Ekko..bo widzisz, dwa lata temu,kiedy byliśmy jeszcze w sierocińcu, zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie,a mianowicie..
- Wszyscy na swoje linie, zaczynamy trening!- powiedziała dość głośno, lodowa łuczniczka, Ashe. Zerwałam się z miejsca i nie dokańczając przyjaciółce odpowiedzi, pobiegłam na dolną linię,na której byłam wraz z Leoną.
- Wybierasz się dziś na przyjęcie na głównej sali?- spytała Leona.
- Nie,chyba nie..
- Przyjdź. Nie będziesz się nudzić.-mówiąc to, uśmiechnęłam się i przelotnie spojrzała na przestrzeń łączącą linię środkową z dolną.
- Zastanowię się.- obiecałam i spojrzałam tam, gdzie przed chwilą wojowniczka.
Coś fluorestencyjno zielonego błysnęło w zaroślach. Serce zaczęło mi bić szybciej, wiedziałam co to takiego. To była część napędu Z, czyli..on jest tu obok..by w każdej chwili móc nam pomóc..Musiałam się opanować i skupić na grze, teraz tylko to się dla mnie liczyło. Ale dlaczego podczas zupełnej ciszy, gdzieś z niedaleka dało się słyszeć cichy szept, mówiący tylko ,,Jinxie..'' Tak zdrobniale wołali na mnie w sierocińcu. To wyobraźnia płata mi figle, czy ktoś naprawdę szeptał moje imię..Ale..Kto? I dlaczego? Tego chyba nie dowiem się nigdy...a bynajmniej wtedy tak myślałam..
Pogoda na Summoner's Rift dziś bardzo dopisywała. Świeciło słońce, ale nie było ani z gorąco, ani za chłodno. Zarzuciłam moją ulubioną wyrzutnię rakiet, którą nazywałam Rybeńką na ramię i głęboko westchnęłam. Nagle przed moimi oczami rozległ się oślepiający błysk ,a później usłyszałam dziewczęcy śmiech. Przede mną i Leoną stała czarodziejka Lux, a obok niej o wieżę opierał się jej brat Garen.
Hm, Ashe nie wspominała o treningu z drugim instytutem. Czyli zapewne musi gdzieś też tu być moja kochana siostrzyczka..


Masz talent, nie powiem co pewnie napiszą też inni :)
Fajnie się czyta i liczę, że nie zabijesz za wstawienie tego i kolejnego opowiadania ;)

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 24 - Bomby czy zazdrość?...Bomby wygrywają XD

Ponieważ dzień dłużył się niemiłosiernie, nikt nie miał ochoty na mecze bohaterów. Prawdopodobnie siła wyższa <Przywoływacze> odczuwali to samo, obyło się bez pojedynków, dzięki czemu, każdy zajął się swoimi sprawami lub co powszechniejsze - odpoczywali.
Rumble jak zwykle zajął się swoim robotem. Tristy jak to każda szanująca się dama, miała swoje humory, i akurat dziś postanowiła nie zionąć ogniem. Yordl z furią uderzał metalowym kluczem o otwór Ogniopluja. Tak uderzał, uderzał zupełnie pochłonięty, nie zauważając ile śrub mu wyleciało. W pewnym momencie ich los podzieliła zębatka. Jednak ona, została złapana w ręce o odcieniu lekkiego fioletu. Postać się uśmiechnęła.
- Jak tak będziesz masakrował maszynę, trzeba będzie ja znowu składać.
Rumble zaprzestał wykonywania czynności i odwrócił się z lekkim uśmiechem. Łatwo zgadnąć, kto a raczej kim była tajemnicza postać. Tristana obracała w palcach ową zębatkę stojąc na także stojącej w pionie swojej broni. Po chwili zeskoczyła z wdziękiem i podeszła do Zmechanizowanego Zabijaki rzucając w jego kierunku cząstkę machiny. Złapał ją. Zanim cokolwiek powiedzieli, usłyszeli dosyć pokaźny huk wybuchu.
- Co się święci?- Zainteresował się Rumble przeczesując palcami swój irokez. Dumna Kanonierka wzruszyła ramionami.
- Z tego co słyszałam od Jinx, Ziggs się "bawi".
- Nie dołączyła do niego?- Zdziwił się lekko. W końcu ona go uwielbia przytulać...
- No, nie. Oprowadza swojego znajomego, który od niedawna jest w Lidze.
Na te słowa, Rumble aż odłożył klucz.
- Że co? Kto to?
- Ekko. To ten Chłopiec, Który Ujarzmił Czas.
Jakby na te słowa, ponownie usłyszeli wybuch, głośniejszy od poprzedniego. Stwierdzili, że trzeba zobaczyć, co się tam dzieje. Całą drogę obmyślali na głos, ale to co zobaczyli jak dotarli...
Tak jak myśleli i słyszeli, Ziggs "bawił się" bombami. Oczywiście miał swój szeroki uśmiech ukazujący jego zęby. Na widok gości, na chwilę przestał ciskając bombami, pomachał do nich zapraszając gestem do siebie.
- Co tam?- Przywitał ich wręczając im po bombie, nieaktywnej.
- Co się bawisz stary beze mnie?- Rumble podrzucał swoją z szatańskim uśmiechem.
-Słychać ciebie niemal u każdego- dodała rozbawiona Tristana. Ziggs wyszczerzył się do niej bardziej.
- Taki plan. Czekam na skargi. Jak ktoś tu przyjdzie z tekstem "żeby być cicho", rzucam w niego bombą.
- Ile już takich przyszło?- Zainteresowali się goście.
- Jak na razie nikt, ale czaili się pod drzwiami.
Chwilę po tym, drzwi się lekko uchyliły i w progu pojawiła się twarz Jinx i tego nowego, Ekko. Bez słowa, Ziggs cisnął w ich kierunku aktywowaną bombę, przez co, drzwi zamiast się zamknąć, otworzyły się szerzej. Jinx złapała bombę i ze śmiechem ją odrzuciła jej właścicielowi. Ziggs złapał ją i, dosłownie, połknął ją. Wybuchła w nim przez co odbiło mu się wybuchem i dymem. Zaraz potem nie było już nikogo w progu, drzwi były zamknięte. Tristana popatrzyła na nie.
- Fajnie że znalazł swoją znajomą.
- Ta. Już czekam żeby się z nim zmierzyć i zobaczyć jak walczy- rozbrajający był jego rozbawiony ton. Ziggs wydawał się tym nie przejmować.
- Dlatego zabawiasz się bombami?
W formie odpowiedzi, kiwnął jej głową.
- Znajomość znajomością. Moją miłością są bomby i epickie wybuchy.
Po chwili tarzali się przez to ze śmiechu a jeszcze później zrobili konkurs kto rzuci aktywną bombą w środek tarczy. Bezwarunkowo wygrał Hextechowy Saper. Nieważne ile razy rzucali, zawsze przebijał ich ten Yordl, cały czas się przy tym śmiejąc.


No, trochę to zajęło ale jest w miarę szybko rozdział.
Bombowo, nie? XDDD

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 23 - Sabotaż wojenny część III

Mecz nie dobiegł końca, tak jakby chciano, przez co nikt nie wygrał ani nie przegrał. Coś pomiędzy. Zastanawiacie się czemu? Żeby to zrozumieć, trzeba wrócić do sytuacji z końca poprzedniego rozdziału.
W każdym razie, kontynuując, wszystko to się stało dzięki Garenowi, który niespokojnie wiercił się w miejscu <nie, to nie hemoroidy XD> aż w końcu ruszył ze swoim dobrze znanym wrzaskiem na Heimerdingera, który właśnie na spokojnie zabijał potwory. Widząc ten atak, Yordl wrzasnął i rzucił się do ucieczki, jednak nagle zmaterializowała się Ahri i również zła zaczęła do atakować.
-Co wy robicie?! Nie tak się umawialiśmy!!!- Krzyczał próbując jeszcze jakoś się ratować.
-Dosyć tego! To tak brudna sprawa, że aż mnie mdli- to mówiąc Lux unieruchomiła do swoją umiejętnością.
-Przez ciebie, mój honor został zbrukany- dodał Garen.
Kiedy w końcu Wielbiony Wynalazca padł martwy z asystą całej przeciwnej drużyny, nie ruszyli na tych, którzy właśnie dobiegli.
-Co się dzieje?- Zapytała w szoku Tristana. Tamci spojrzeli po sobie ze znakiem zapytania, aż w końcu Lux zaczęła:
-Tuż przed meczem, przyszedł do nas mówiąc a raczej prosząc, żeby nikt go nie zabijał a pomoże nam wygrać. Dodał, że podmienił na gorszy sprzęt wam. Nie wiem, kto się zgodził...Ale tak nie może być, to nie fair- spojrzała na fatalne statystyki niebieskiej drużyny.- To nie byłby równy mecz a co dopiero honorowa wygrana.
-Także pytamy was: wybaczycie nam tą zniewagę?- Garen spojrzał na nich jak na równych, chociaż w oczach dało się dostrzec ogniki pragnące zemsty.
Niebiescy spojrzeli po sobie. Wszystko stało się jasne, dlaczego tak źle im szło. Sona uśmiechnęła się do sojuszników i to samo zrobiła ku czerwonym. Byli zgodni co do jednego- tamci też nie chcieli tak grać. Jak można się spodziewać, wszyscy się pogodzili podając sobie ręce na zgodę. W ten sposób grali w znacznie lepszych nastrojach. Czerwoni starając się zrekompensować niebieskim, dali zniszczyć sobie 2 wieże i inhibitor. W tym czasie Zed zabił w pojedynkę Smoka dając kolejne wzmocnienie ekipie.
Podczas gdy Zed, Sona, Rumble i Tristana dzielnie niszczyli kolejne przeszkody, ostatni członek- Heimerdinger nie miał już tak łatwo. Niemal siłą go wyrzucali z bazy żeby walczył a jak już opuszczał schronienie był masakrowany przez wszystkich przeciwników. Mimo tego, to ostatecznie niebiescy zwyciężyli. Po zakończeniu meczu, honorowali siebie a Dingera wszyscy banowali za wszystko jak leci.
Ahri nagle zniknęła, wyraźnie czegoś szukając. Na pomoc "podpłynęła" w powietrzu do niej Sona z zapytaniem w oczach. Lisica westchnęła.
-Upuściłam gdzieś tu błyskotkę Annie.
Sona ze zrozumieniem pokiwała głową i dołączyła się do poszukiwań. Po kilku minutach, zagrała na swoim instrumencie radośnie. Ahri spojrzała na nią z nadzieją w oczach i po chwili w dłoniach miała już to, czego szukała. Gorąco podziękowała Wirtuozce Strun za pomoc i już jej nie było. Sona uśmiechnęła się podążając wzrokiem za nią.
Pomagać powinno się każdemu, nieważne co się stało. Przebaczenie to dar.

O, myśl wypłynęła na koniec XD
Ok, duużo czasu minęło, więc w ramach zadośćuczynienia postaram się dodać kolejne opowiadanie w najbliższym czasie.

Tak teraz to czytam i wpadka- początek wyklucza koniec i na odwrót XD Wybaczcie XDD

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 22 - Sabotaż wojenny część II

Sytuacja drużyny niebieskiej, czyli w tej której byli nasi bohaterowie, stawała się beznadziejna. Przeciwnicy prowadzili już 6 zabójstwami, wieża miała być w każdej chwili zniszczona- a niebiescy nie dość, że nikogo nie zabili, to jeszcze żadna z wież nie była bliska zlikwidowania. Walka ze wszystkich alej przeniosła się w dużej mierze na środkową i dżunglę.Sona wręcz nie wyrabiała z leczeniem sojuszników ale dzielnie atakowała, tak samo jak inni. Zed w pewnym momencie zniknął z pola widzenia ale tylko dlatego, żeby wykorzystać umiejętność specjalną na Lux. Oczywiście, Garen natychmiast ruszył z pomocą siostrze ale jej życie malało w drastycznym tempie. Zmechanizowany Zabijaka chciał ją wykończyć, uniemożliwiając jej ucieczkę ale nagle zjawiła się Ahri i posłała mu całusa, nie tyle co korzystając z sytuacji ale i by uniknąć śmierci wraz z Lux. Rumble poczuł silne pragnienie znalezienia się w uścisku Lisicy o Dziewięciu Ogonach jednak efekt Uroku szybko minął a on sam był bliski stracenia.
Nagle z dzikim wrzaskiem wylądowała Tristana Rakietowym Skokiem na Ahri, co w ostateczności skończyło się śmiercią na wpół ludzkiej istocie. Dzięki temu, że Rakietowy Skok odnawiał się natychmiast przy zabójstwie, korzystając z okazji dobiła Lux, zdobywając przy tym podwójne zabójstwo. W tym czasie Heimerdinger zniszczył wieże na dole. Zadziwiające było to, że w tamtym kierunku pobiegł ledwo żyjący Taric. Coś tu było na rzeczy...
Przy każdym powrocie do bazy, niebieska drużyna poprawiała sobie ataki, ich siłę itp. Dumna Kanonierka co chwila sprawdzała jakość kul które brała do walki. Nim mana i życie się jej uzupełniło, teleportował się obok niej Rumble.
-Coś jest nie tak! Trzeba mieć na oku jajogłowego!
Kiwnęli głowami i ruszyli z powrotem na pole bitwy.
Olaboga, co to tam się nie działo. Zed z cieniami szarżował, Ahri go kusiła żeby unicestwił ją ale wyczuli podstęp. Ktoś z rozpędu postawił tam Totem Ukrycia i wszystko stało się jasne. Rodzeństwo natychmiast wyskoczyło z krzaków ale padli ofiarą super umiejętności Wirtuozki Strun- zmusiła ich do tańca, na czym skorzystał Zed niszcząc oboje. Ogólnie rzecz ujmując, wszyscy wszystkim atakowali co się ruszało lub też nie.
Tristanie przemknęły bujne włosy, całkiem blisko Sion'a z pełnym paskiem życia. Mimo to, zignorował Yordla, chociaż ten miał ledwie połowę zdrowia, natomiast ruszył na w pełni sił Sonę. Białowłosa doskoczyła do Rumble'a i stwierdzili, że bez wzmocnienia nie dadzą rady tego wygrać. Po chwili nasza dwójka kierowała się w stronę smoka. Tu im się udało- zabili razem potwora, i mieli trochę silniejsze ataki. Nim dostali się z powrotem w wir walki, wrócili do bazy żeby uzupełnić braki zdrowia i many, okazyjnie kupić sprzęt.
-Nie rozumiem co się święci- mruknęła kupując silniejszą broń w celu wzmocnienia prędkości ataku.
-Co takiego?- Zainteresował się Rumble, uderzając w maszynę kluczem.
-Heimerdinger miał ledwo co połowę życia a przebiegał obok Sion'a pełnego sił. Mimo to, jakby go nie zauważył a skierował się w stronę na Sonę, chociaż ta ledwo wróciła do walki.
-Podejrzane- mruknął patrząc na statystyki. Zrobił wielkie oczy.- To chore. Patrz. Niemal cała ekipa padają jak muchy a cwaniak ani razu nie wrócił martwy.
-Sugerujesz coś?- Zapytała się przyśpieszając kroku w stronę potyczki.
-Nic nie wykluczam.

Okej okej, późno dodane XD
W weekend postaram się napisać kolejny rozdział, aczkolwiek nie wiem jak to się uda...Bądźmy więc dobrej myśli :D <Taa, jasne XD>

poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 21 - Sabotaż wojenny część I

No, w końcu obiecany rozdział! :D
Jak się uda to i jutro będzie kolejna część, a teraz zapraszam do czytania!

Bohaterowie oczekujący na kolejne mecze, stali przed tablicami wyboru. Kilkoro się wierciło niespokojnie, mając wielkie nadzieje do niedługich potyczek. Nasza dwójka bohaterów,a przynajmniej Tristana dała się pochłonąć rozmowie z Ziggs'em. Bądźmy szczerzy- mieli smykałkę do wybuchowych wejść <takie tam nawiązanie do ich umiejętności XD>. Niestety, nigdy im się nie udawało zagrać w tym samym meczu. Tymczasem Rumble na swojej machinie, przykładał pełen nadziei pięść do otwartej dłoni.
-No, jajogłowy, chodź. No chodź. Chce cię tylko, zmiażdżyć, spalić, roztrzaskać i tak dalej- mówił z uśmieszkiem wpatrując się w tablice losowań. Po chwili dodał w myślach "no dajcie mi go w przeciwnikach".
Z rozmyślań wyrwała go, nie kto inny jak Trist. Puknęła lekko w bok machiny.
-Jak myślisz, jak będzie z drużynami?
-Chcę tylko Heimerdingera w przeciwnikach i nic więcej.
-No wiesz co?
-Co?- Nie potrafił zrozumieć, czemu nagle się obraziła <foch XD>. Chyba skumał, bo po chwili, zniżył robota, złapał ją za dłoń i tak wciągnął do siebie <swoją drogą, to czy się nie namęczył, skoro miała ze sobą swoją broń XD>.- Ej no, oczywiście też nas oboje w jednej ekipie.
-Świetnie- ucieszyła się i objęła go za szyję. Po chwili oderwali się od siebie zadowoleni oczekując werdyktu rozgrywek. Pierwszych 20 bohaterów, czyli dwa mecze, zostali wybrani.
Rumble wytężył wzrok. Tak, teraz losowanie ekipy, bo już został ujawniony jako lider. W drużynie znalazła się również Sona, Zed i Tristana. Połowa jego życzenia się spełniła. Ale co to? Nie no...Ktoś chyba żarty sobie stroi...JAKIM CUDEM HEIMERDINGER JEST Z NIMI?!
Dwójce ulubieńców, ok, wszystkim w drużynie, opadły szczęki na widok profesora w jednym zespole z Rumble'm. Coś nie zapowiadało się zbyt optymistycznie. Białowłosa jeszcze spróbowała uspokoić ociekającego wręcz furią tego obok z irokezem.
-Rumble, spokojnie...
-Jak mam być spokojny?! Chciałem, żeby był w przeciwnikach a nie z nami!- Pewnie jeszcze by się tak darł  wniebogłosy, gdyby nie to, że dłoń Tristany wylądowała na jego "otworze co robi słowa" z powaga w oczach. Po chwili przestał rzeczywiście się drzeć zbulwersowany.
-Rozumiem. Ale jak tak będziesz się wydzierać to nie tyle co przegramy to jeszcze rozwalisz sobie gardło. Więc buźka na kłódkę, do czasu, okej?
Podziałało. Uspokoił się starając się nie patrzeć na wynalazce. Zanim teleportowano ich na pole bitwy, zdążyli jeszcze zrobić kilka rzeczy, a mianowicie: zmienić zaklęcia i runy oraz sprawdzić przeciwników, którymi okazali się Sion, Ahri, Garen, Lux i Taric. W miarę równi przeciwnicy. Kiedy wszystko się przygotowywało do walki, Rumble, kątem oka zobaczył jak obok sklepu przemknęły bujne włosy. Zresztą nie tylko tam. W każdym razie ze złymi przeczuciami, poszedł do swojej dziewczyny <kurde, dziwnie mi to brzmi XDD>, która pakowała początkowy zapas kul armatnich, była tym tak pochłonięta, że nie zauważyła jego przyjścia. Dopiero kiedy skończyła pakowanie, odwróciła się i tak stanęła twarzą w twarz z Mechanicznym Zabijaką. Zdziwiona zastygła uszami ale się uśmiechnęła.
-Jak? Gotowy?
-Ujdzie- potwierdził.- Nie podoba mi się kręcenie się Dingera koło sklepu.
-Tu też był.
-Co?
-Zresztą u innych z ekipy też-dodała po chwili zastanowienia.
Nie mogli dokończyć, ponieważ rozbrzmiewały się sygnały na rozpoczęcie potyczki drużyn. W ostatnich chwilach ustalono, że górną aleję zajmą Rumble z Tristaną, Zed środkową, a Sona i Heimerdinger dolną. Na gong, wszyscy ruszyli na swoje wyznaczone miejsca ścieżek.Tristana spojrzała na statystyki wszystkich uczestników. Mimo że wszystko było widoczne jak na dłoni, coś ją niepokoiło. Ale co?
Stwory w końcu się pojawiły wszędzie, więc od razu zaczęto je eliminować. Nasza dwójka odnosiła nieprzyjemne wrażenie na ciszę u nich. Co ciekawe, wszędzie nie było przeciwników. Ostrożnie zbliżali się do pierwszej wrogiej wieży, kiedy nagle zostali spowolnieni. Lux a za nią jej brat Garen. W końcu mogli porządnie atakować ale coś się stało.
-Szlag! Co to za marne kule- szepnęła zatrwożona Kanonierka.
-Co z tym Ognioplujem- warczał niezadowolony Rumble widząc marne iskry z jego broni. Tymczasem Rodzeństwo zbliżało się coraz bardziej. Nie mając innej opcji, wycofali się pod swoją wieżę.
-Szybko, zajmę ich, sprawdź co u ciebie się pochrzaniło- powiedziała szybko i od razu zbliżyła się do ognia walki. Korzystając z sytuacji, Rumble posprawdzał co się dzieje w maszynie. Ktoś poluzował mu śruby przy miotaczu ognia. Dokręcił je i jak tylko podniósł wzrok, zobaczył małą liczbę życia Tristany. W każdej chwili mogła paść. Natychmiast się rzucił w jej kierunku ale za późno. Lux trafiła w nią zanim Yordl zdążył się do niej zbliżyć. Z przerażeniem w oczach widział jak pada na ziemię upuszczając swoją broń.
"Pierwsza krew!" Obwieszczono pokazując sprawczyni Lux z asystą brata. Ofiarą była właśnie Tristana.
To nie wróży nic dobrego...

poniedziałek, 4 maja 2015

Komentarze

Rany, nieco ponad miesiąc nic nie napisałam na blogu O_o
W każdym razie kolejny rozdział przewiduje w najbliższych dniach ^-^

A teraz do rzeczy- ta notatka (nie wiem jak to inaczej nazwać XD) to ogólna odpowiedź na Wasze komentarze :)

1. Na początek chce podziękować osobom, które czytają tutejsze opowiadania. Dzięki, dodajecie mi siły na kolejne pisania :D
2. Triss Merigold - Jinx będzie się niejednokrotnie pojawiać, kochana wariatka <3
3. Mroczny Wolf - dziękować za miłe słowa :) Co do obrazków to nie robię ich (za nic nie potrafię rysować postaci z LOL'a XDD), korzystam z wyszukiwarki graficznej. Osobiście powiem, że zakochałam się w tych artach <3

To chyba tyle. Jeszcze raz dziękuję za czytanie z Waszej strony :)

Do nóżek się kłaniając, Luna (Lunauke)

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 20 - Powrót do normy

No więc- przepraszam czytających (jeśli tacy są) za braki opowiadań ale sami wiecie jak to jest- szkoła, dom+ obecnie chorobowe. Skoro mowa już o byciu chorym- wena ma się podobnie ;-;


Wszystko wracało do normy. No, może niekoniecznie wszystko. W krótkim czasie wieści o bliższych kontaktach Jinx i Ziggs'a oraz Rumble'a z Tristaną rozeszły się po okolicy. Oczywiście, były odnośnie całej czwórki żarty ale natychmiast były tłumione kiedy odważni dostawali z pełnej siły ulti od każdego z osobna. Nic dziwnego, że Soraka i inni medycy mieli przez to masę roboty, ale narzekania były tylko skierowane do tych, którzy sami się o to prosili. Były pogłoski też o spotkaniach Veigar'a z Lulu ale natychmiast przestawano o tym mówić, kiedy byli w pobliżu, identycznie jak w przypadku wcześniej wymienionej czwórki bohaterów.
Od tamtego momentu <odsyłam do poprzedniego rozdziału> nasza dwójka bohaterów rzadko się zjawiała sama. Coraz częściej, kiedy były walki bohaterów, trafiali do jednej drużyny. Trzeba przyznać, że razem stanowili zgrany duet- naprawdę było niewielu, kto byłby w stanie ich się pozbyć z walki w alei, tym bardziej, że jeśli jedno z nich padało, drugie natychmiast masakrowało winnego odsyłki tego drugiego.
Jeden z ciekawszych epizodów, był całkiem niedawno. Otóż Lulu potrzebowała pilnego spotkania z Tristaną, dlatego ta niechętnie opuściła Zmechanizowanego Zabijakę i poszła. W tym czasie on zajął się szukaniem jednego śrubokręta, który jak na złość, znowu się gdzieś zawieruszył a przecież Rumble musiał mocniej dokręcić kilka ważniejszych śrub - w przeciwnym wypadku jego maszyna ma duże prawdopodobieństwo na to, że w trakcie meczu się rozleci.
-Gdzie jesteś draniu- mruczał, szukając po wszystkich zakamarkach.
-Szukasz czegoś?
Yordl odwrócił się. Heimerdinger podrzucał szukany przedmiot będąc oparty o ścianę. Posiadaczowi irokeza nie spodobało się kilka rzeczy: On ma jego rzecz, jest tu, i ogólnie istnieje.
-Oddaj mi go.
-Szanse na to, że ci oddam ten słabej jakości śrubokręt są niezmiernie niskie. Sam go odbierz, ale to że ci się uda,jest równie małe.
To ostatecznie wytrąciło z równowagi Rumble'a. Zaraz znalazł się obok niego i usiłował odebrać swoją własność ale nie dawał rady- był zbyt niewielkiego wzrostu, poza tym, Wielbiony Wynalazca co chwila przerzucał z ręki do ręki ów zdobycz.
Sytuacja zmieniła obrót, kiedy obaj usłyszeli gwizd a po chwili huk przypominający wystrzał z armaty. Z własnego doświadczenia, Rumble się natychmiast odsunął, podczas gdy ten drugi był dalej w miejscu. Po chwili w miejscu, gdzie przed chwilą stał nasz bohater, wylądowała Dumna Kanonierka, przewracając przy tym "złodzieja".
-Zostawić was samych na kilka chwil a już skaczecie sobie do gardeł- odgarnęła sobie grzywkę starając się ukryć uśmiech. Po chwili zwróciła się do leżącej postaci.- Profesorze, proszę mu oddać jego śrubokręt.
Niechętnie została zwrócona rzecz, zaraz po tym wstał i z godnością wyszedł. Kiedy już poszedł, uśmiechnęli się do siebie.
-Co ty byś beze mnie zrobił?- Zaśmiała się kładąc rękę na biodro.
-Maszynę i kilka innych zabójczych drobiazgów- zarechotał cicho.- Skąd się tak nagle wzięłaś?
-Zaniepokoiło mnie jego kręcenie się pod drzwiami. Poza tym Lulu szła do Veigar'a po coś, więc na chwile wpadłam. Cóż, teraz to muszę znowu znikać, będę później- to mówiąc odwróciła się i w progu posłała mu całusa.
Uśmiechnięty pod nosem Yordl wrócił do swojej pracy. Miała przy tym nadzieję, że na kolejnej potyczce będzie miał w przeciwnikach Heimerdinger'a. Myśl o tym, że z lubością by go niszczył dodawała mu ogromnej satysfakcji...

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 19 - Niespodzianka na Walentynki

Ten rozdział to z myślą o święcie zakochanych ^^ Przemilczmy że wstawione przed Walentynkami, nie mogłam się powstrzymać XD

Nadchodził dzień, który był wyczekiwany przez pary, niekoniecznie przez samotnych- tak, Walentynki. Trzeba przyznać, że League bardzo oczekiwało tegoż dnia, bo już z dziesięć dni przed nim czy nawet więcej, wszędzie, dosłownie wszędzie wisiały ozdoby z motywem serc itp. Na dzień dobry, każdy otrzymał czekoladkę w kształcie serduszka.
Większość par bohaterów spędzała czas robiąc wszystko wspólnie, przykładem byli Tryndamere i Ashe, którzy z pięknymi uśmiechami, masakrowali przeciwników. Inni na ostatnią chwilę gorączkowo szukali czegoś na prezent, albo na przeprosiny. Zależność była całkiem ciekawa.
Kto by pomyślał, że Lulu będzie się trzymać Veigar'a?! Ten nie reagował, natomiast Lulu słysząc jakąkolwiek zaczepkę, natychmiast zmieniała osobnika w jakże uroczą, aczkolwiek bezbronną istotkę, która następnie byłą goniona i atakowana przez Pix'a.
Innymi postaciami, które cieszył się w świecie plotek byli...Ziggs i Jinx. Nikt nie wiedział co się stało z Yordlem, skoro nie uciekał od Wystrzałowej Wariatki. Ktoś wysunął przypuszczenie, że dała mu coś na uspokojenie ale jak tylko Jinx to usłyszała, wrzasnęła "Papatki!" i trafiła swoją Rakietą Śmierci w odważnego. Każdy może sobie dopowiedzieć, gdzie wylądował <ta, szpitalik XD>. Soraka widząc wręcz krwawiące szczątki, zapytała się kogoś kto przytaszczył postać, co się stało.
-Wysunął przypuszczenie, że Jinx coś podała Ziggs'owi skoro teraz razem łażą.
Następująca reakcja wywołała taka salwę śmiechu, że przeszła do historii. Otóż Soraka spojrzała z grobowym wyrazem twarzy i przerażeniem w oczach, następnie powiedziała z niedowierzaniem zmieszanym też z frustracją, śmiechem oraz grobowym czymś <wut?>.
-Ty głupi śmieciu, chciałeś zginąć?

<BUAHAHAHA XDD. To oryginalny tekst mojej wspaniałej przyjaciółki, nie mogłam nie napisać go XD>

Tymczasem Rumble zamierzał wybrać się z Tristaną na spacer. Cóż, miał plan: zagadać do niej a potem się zobaczy. Ukrywał, że nie była mu obojętna jednak miał obawy. Podobnie miała Trist, tyle że u niej sprawa była znacznie dziwniejsza. Wprawdzie rozmawia z osobnikami płci przeciwnej ale nigdy nie miała takiej sytuacji jak teraz, ponieważ nigdy nie poznała czym jest taka prawdziwa miłość dwojga ludzi. Nic dziwnego, że miała większe obawy. Mimo to, strach ukryła za spokojem i uśmiechem.
Kiedy wyszli sobie na spotkanie, Tristana miała ochotę się roześmiać- Rumble miał na sobie wyjątkowo czystą koszulę. Chwile patrzył w ziemię, by następnie szybko mruknąć "cześć". Widać było jak na dłoni, że nie wiedział co robić. Przejęła inicjatywę i zaproponowała wyjście do niedalekiego lasu. Po drodze atmosfera wyraźnie się rozluźniła, bo zaczęli żartować, śmiać się itp. Po jakimś czasie dotarli do części wypoczynkowej, usiedli na ławce. Rumble spojrzał w niebo.
-Nie wiem jak ty, ale wole żeby Walentynki jak najszybciej się skończyły.
-Dlaczego?- Spojrzała na niego pytająco, niedostrzegalnie się dosuwając do niego.
-Wszędzie tyle tej słodkości- teatralnie przewrócił oczami po czym zmierzwił sobie fryzurę. Ta udawała że się obraziła.
-Po prostu powiedz, że nie lubisz jak wszyscy wokoło mają kogoś i to cię denerwuje przez ich zachowanie itp.
Spojrzał na nią kątem oka, żeby nie obrócić głową tak szybko, że pewnie skończyło by się to skręceniem karku. Trafiła w sedno: brakowało mu tej miłości. A teraz jest tak blisko...
To ona to zrobiła. Zwyczajnie położyła swoją dłoń na jego, drugą z kolei lekko złapała za jego twarz aby ją sobie obrócić i cała czerwona, pocałowała go.


Tak go to zaskoczyło <to akurat widać XD>, że kiedy ostrożnie się od niego odsunęła, ten sparaliżowany spadł z ławki i pozostając w tym stanie, nie ruszał się ale dawał oznaki życiowe. Białowłosa zakryła dłońmi twarzą i uciekła zalana łzami. Zepsuła ich relacje, na pewno.
Tymczasem Rumble dalej był w takim stanie jak go zostawiono. Bił się z myślami. Więc ona go...? W końcu wstał. W uszach dalej słyszał jej ostatnie słowa i płacz kiedy odbiegła. Zdecydowanym krokiem wracał do siebie, ponieważ nie był w stanie spojrzeć jej w oczy i powiedzieć dwóch istotnych słów. Kiedy wracał do siebie, mignęła mu przed oczyma postać Lulu jak prędko biegnie do...No właśnie do kogo? Veigar mieszkał dalej, a jedyną osobą do której mogła być, była tylko Tristana. Starał się nie myśleć, czy może ją boleć jego brak reakcji, więc usiłował zabrać się za naprawy w robocie. Mimo to, nic nie udawało mu się, gdyż jego myśli był pochłonięte jedną postacią. Sam już nie wiedział co robić.


Dopiero po jakiejś godzinie wyszedł od siebie i zaczął jej szukać. Po drodze mijał właśnie Jinx i Ziggs'a, którzy omawiali wieczorną niespodziankę dla wszystkich. "Co oni kombinują?"- zapytał sam siebie w myślach ale nie przystanął, tylko szedł dalej. Po dłuższym czasie, odnalazł wzrokiem szukaną. Trenowała na makietach. W milczeniu przyglądał się, jak niszczyła je garściami ale na jej twarzy nie dostrzegł niczego innego prócz smutku, skupienia i braku uśmiechu. 
Wyszedł zza ściany okrężną trasą i szedł do niej od tyłu. Będąc prawie metr od niej, nagle odwróciła się i teraz stali do siebie twarzą w twarz. Oboje patrząc sobie w oczy, czuli jak czerwienią im się policzki, u niej w oczach dostrzegł żal i zmieszanie, tymczasem u niego było lekkie zmieszanie ze zdecydowaniem.
-Chciałam cię przeprosić za tamto- powiedziała cicho i zamierzała odejść. Zamierzała ale nic z tego nie wyszło, bo kiedy tylko odeszła kilka kroków będąc za nim, nie zauważyła plamy oleju, którą pewnie Wielki Parowy Golem zostawił, skoro był przed nią. Poślizgnęła się i pewnie by się wywróciła, gdyby nie refleks Rumble'a, który złapał ją w pasie.


Kiedy byli w tej pozycji, bo nikt nie chciał się ruszyć, w końcu powiedział.
-Nie masz za co przepraszać. Tak się składa, że...- mówiąc drugie zdanie zbliżył twarz do jej i pocałował tak czule, jak tylko potrafił. Dopiero kiedy odsunął się lekko od niej, pomógł wrócić do pozycji stania.
Chcieli coś sobie istotnego powiedzieć ale nagle usłyszeli dzikie wrzaski, mogące należeć tylko do Wystrzałowej Wariatki i Hextechowego Sapera. Spojrzeli po sobie i ponownie skierowali wzrok w górę. Oto właśnie tamta dwójka puszczała w niego masę rakiet, bomb i innych broni, których używają. Jedyne co wyróżniało te rzuty, były kolory- czerwień i róż. Wszystkie amunicje leciały po określonej trasie, co tworzyło ogromne serce na niebie. Ponieważ dzień zbliżał się do końca, wystrzały i niebo dawały piękny efekt. Wówczas pozostali bohaterowie League wybiegli na pole treningowe, gdzie była nasza dwójka, aby zacząć radośnie krzyczeć i ogólnie rzecz ujmując, bawić się na całego. Nikt nie pozostawał sobie dłużny, ponieważ zabawa była jeszcze lepsza, kiedy w grę wchodziły możliwości ataków- stąd wszyscy co chwila znajdywali się w powietrzu, nikt nie miał dosyć.
Co robiła nasza, już zakochana para bohaterów? Także się bawili. Kiedy jednak poszli w ustronne miejsce poobserwować resztę ludu bawiącego się, sami także wystrzelili masę rakiet w nocne już niebo. Kiedy patrzyli z uśmiechami w niebo na swoje dzieło, ich ręce były splecione.

Osz kurde, to chyba najdłuższe opowiadanie jakie w życiu napisałam XD Cóż, liczę że się podobało, szczególnie momenty Ziggs'a i Jinx na prośbę Triss Merigold - liczę, że ci przypadło do gustu :>

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 18 - Zmiana!

Krótki rozdział poświęcony zmianie wyglądu Trist. Nie wiem co sądzą o nim inni gracze, jednak jak dla mnie za bardzo przypomina teraz Gnar'a (szkoda że z niebieskich oczu zrobili złote).


Któregoś dnia białowłosa wstała lekko zaspana po wczorajszym dniu pełen rozgrywek bohaterów. Nic dziwnego że mało orientowała się co jak i gdzie, dlatego tylko przeczesała palcami włosy, przebrała się w mundur komandosów i wzięła broń, aby następnie wyjść z pokoju. Miała wrażenie, że zmieniło się coś bo trochę zimniej było ale stwierdziła, że to pewnie po natychmiastowym wyjściu z łóżka. Ledwie otworzyła drzwi a tu wpadł nie kto inny jak Lulu. Zaraz po codziennym wskoczeniem na przyjaciółkę (ze skutkiem przewrócenia jej) zeszła i przetarła oczy ze zdziwienia?
-Łał, Trist, co ci stało że zmieniłaś się?
-E?
-Wygląd, broń i mundur masz zmienione, a te oczy!- Czarodziejka wręcz się rozpływała. Bohaterka nie rozumiała o co chodzi, dlatego niepewnie też podeszła do wielkiego lustra. To, co zobaczyła, wprawiło ją w takie osłupienie że aż wypuściła z rąk wyrzutnię kul armatnich.
Skóra z niebieskiej przybrała lekko fioletową barwę. Fryzurę miała niewiele zmienioną, uszy znacznie większe i złoty kolczyk w jednym z nich. Również oczy miała większe...Oczy zamiast niebieskich miały złoty, wręcz bursztynowy kolor.  Broń była teraz dłuższa, natomiast mundur odkrywał jej brzuch i ręce wraz z ramionami. Ba, nawet obuwie miała inne.
-To naprawdę ja?- Spytała oniemiała. Teraz była bliższa natury z wyglądu niż kiedykolwiek. Lulu radośnie klasnęła w dłonie i wziąwszy ją za rękę, wybiegły z jej lokum. Tristana ledwie zdążyła podnieść broń zanim wypruły wprost do reszty bohaterów, którzy będąc w jednym pomieszczeniu zajmowali się sobą. Białowłosa liczyła że obejdzie się bez sensacji, ale Lulu oczywiście wrzasnęła do wszystkich:
-Patrzcie, Tristana się zmieniła!
...I zaraz po tym nastąpiła fala gratulacji, niedowierzania, wzdychania itp. Po parunastu minutach dopiero mogła wyjść z tłumu.
-Za późno wywiesili aktualizację bohaterów- stwierdził Rumble patrząc na ogłoszenia gdzie były informacje o zmianie dwóch bohaterów, bo łącznie z Tristaną miał ulec zmianom Minotaur. Trist podeszła do ogromnej tablicy  spojrzała: miały być zmiany wyglądu, jednego ataku, wizualności itp. Dopiero pod tablicą spotkała się z przyjacielem. Ten też przeżył niezły szok na widok odmienionej koleżanki ale nie dał po sobie tego poznać.
Dopiero po powrocie do siebie uśmiechnął się pod nosem.